3. Narzuca mi się zło
Aby jednak poznanie nas samych było prawdziwe, przejdźmy do refleksji nad słabością i zaślepieniem ludzkiej dobrej woli. Apostoł Narodów zauważając obecność dobrej woli i dobrych pragnień w swoim życiu, podkreśla jednak, iż są one nieskuteczne i jednocześnie zmieszane z pragnieniami wprost przeciwnymi: jestem bowiem świadom, że we mnie nie mieszka dobro, (…) nie czynię bowiem dobra, którego chcę, (…) czynię to zło, którego nie chcę, (…) w członkach zaś moich spostrzegam prawo, które podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Uderza nas ogromna prostota i bezpośredniość wyznania słabości przez św. Pawła, która jest przecież bardzo bolesna i upokarzająca. Usiłujmy naśladować tę prostotę i bezpośredniość; chciejmy wejść w konkretne sytuacje życiowe, by móc zobaczyć również naszą słabość, naszą niemoc wobec dobrych pragnień. Zobaczmy, jak często nasze mocne postanowienia, decyzje, przyrzeczenia składane sobie, Bogu i bliźnim kończyły się na niczym. W konkretnych sytuacjach, zdarzeniach, doświadczeniach naszego życia chciejmy dostrzec bezwład dobrej woli, jej inercję, jej lenistwo duchowe. Przypomnijmy sobie jak mocno i często dawał znać o sobie stary człowiek, niezdolny do realizowania dobrych zamiarów i pragnień.
Zauważmy, iż często moglibyśmy się porównać do Piotra, który niedługo po przyrzeczeniach dawanych Jezusowi, iż pójdzie z Nim na śmierć — przysięgał się i zaklinał: Nie znam tego Człowieka (Mt 26, 74). Szlachetna, ofiarna i dobra wola Piotra była zaślepiona lękiem o siebie, który w nim drzemał pod przykrywką energicznego dążenia do bycia pierwszym wśród uczniów Mistrza. Ślepota Piotra polegała również i na tym, że chciał działać dla Jezusa — umierać za Niego — nie wiedząc, że to właśnie on sam potrzebował zbawczego działania swego Mistrza: Jego męki, śmierci i Zmartwychwstania. Prośmy gorąco, abyśmy poprzez modlitwę docierali do głębi naszego wewnętrznego rozdwojenia, do słabości dobrej woli, do pełnej prawdy o nas samych. Tylko ona bowiem może nas wyzwolić (por. J 8, 32).
4. Nieszczęsny ja człowiek
Spotykamy nieraz ludzi bardzo dumnych (może sami też tacy jesteśmy), którzy nieustannie udowadniają sobie i innym, że są ważni, mocni i wielcy, doskonali, itp. Zaprzeczają i bronią się jednak bardzo zdecydowanie, kiedy ktoś zarzuci im jakiś najmniejszy błąd. Taka dumna i wyniosła postawa świadczy jedynie o głęboko skrywanej słabości, której człowiek nie chce uznać w sobie. Doświadczenie wiary zakłada osobiste doświadczenie niemocy, która domaga się łaski Boga; doświadczenie niemożności czynienia dobrze o własnych ludzkich siłach, niemożności wyzwolenia się samemu ze zła, z grzechu. Pawłowe wyznanie wewnętrznego rozdarcia kończy się dramatycznym okrzykiem: Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? To radykalne stwierdzenie św. Pawła wynika z jego osobistego doświadczenia, które zostaje potwierdzone nauką Jezusa: Beze Mnie nic (dobrego) uczynić nie możecie (J 15, 5). Paweł jest przekonany, że taka właśnie jest sytuacja, którą człowiek jeszcze nieodkupiony przeżywa w swym życiu, nawet jeżeli nie zawsze z tym samym napięciem. Rzecz jednak w tym, że człowiek może stać się świadomym swojej przedchrześcijańskiej sytuacji jedynie na mocy doświadczenia chrześcijańskiego (K. Kertelge).
Chrześcijańskie uświadomienie człowiekowi jego dramatycznej sytuacji nie jest jednoznaczne z natychmiastowym i całkowitym przezwyciężeniem wewnętrznego rozdarcia. Chrześcijaństwo zaprasza człowieka do wejścia na drogę nawrócenia, drogę zbawienia, drogę wiary. Chrześcijaństwo nie jest stanem, lecz drogą (por. Dz 9, 2). Wytrwałe kroczenie tą drogą pozwala człowiekowi przechodzić ze starego do nowego człowieka, z niewoli do wolności.
W obecnej medytacji pytajmy siebie, czy jesteśmy świadomi dramatyzmu naszej sytuacji? Czy nie patrzymy na życie powierzchownie, banalnie? Czy nie zaślepia nas odrobina powodzenia życiowego, materialnego komfortu, sukcesu? Autentyczności naszego chrześcijaństwa nie mierzy się zadowoleniem z siebie, także na płaszczyźnie religijnej. Czy nie uważam samozadowolenia za dowód, iż jestem porządnym człowiekiem? Apokalipsa daje nam prostą przestrogę: Ty bowiem mówisz: jestem bogaty i wzbogaciłem się i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi (Ap 3, 17). Może i ja nie wiem o tym, że jestem nieszczęsny, godzien litości i biedny, i ślepy, i nagi? Trudno nam będzie może zmierzyć się z wymagającymi słowami św. Pawła i św. Jana. Prośmy jednak gorąco o szczerość wobec siebie samych i o odwagę, aby lęk przed własną słabością nie skłonił nas do okłamywania siebie i do ucieczki przed sobą.
5. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa
Dramatyzm naszej sytuacji polega najpierw na tym, że możemy się oszukiwać, możemy trwać w nieprawdzie i zakłamaniu. Ale nawet, jeśli się nie oszukujemy, to i tak nasza sytuacja pozostaje dramatyczna, ponieważ widząc zło i walcząc z nim, nie możemy się go ustrzec o własnych ludzkich siłach, a widząc dobro i pragnąc go całym sercem, nie możemy go realizować naszymi tylko ludzkimi siłami. Stąd słuszność Pawłowego okrzyku: Nieszczęsny Ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? To dramatyczne Pawłowe wołanie nie jest teatralnym gestem, którym chciałby zrobić wrażenie na adresatach swojego listu, ale jest to jego głębokie przeświadczenie przeżywane na co dzień we wszystkich wyborach i decyzjach.
A jednak okrzyk św. Pawła nie jest tragiczną deklaracją absolutnej niemocy i bezsensu istnienia człowieka. Zadawszy pytanie: Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? natychmiast daje pełną nadziei odpowiedź: Łaska Boga przez Pana naszego Jezusa Chrystusa (Rz 7, 24 — tłum. S. Kowalski). Nie popadamy zatem w rozpacz, ponieważ z naszego nieszczęścia i śmierci — jeżeli tego naprawdę zapragniemy — może nas wyrwać Łaska Boga przez Jezusa Chrystusa. Tak więc boleśnie doświadczana prawda o naszym zaślepieniu i słabości, która czyni nas prawdziwie nieszczęśliwymi i skazanymi na śmierć, prowadzi nas do Jezusa Chrystusa, do Prawdy, która jest źródłem życia. Jezus bowiem mówi o sobie: Ja jestem drogą prawdziwą do życia (J 14, 6 — tłum. M. Wolniewicz). Łaska Boga przychodzi do nas przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, poprzez wierną i wytrwałą kontemplację Jego Osoby, Jego życia ukrytego i publicznego, Jego nauki (drugi tydzień Ćwiczeń duchownych), Jego męki i śmierci (trzeci tydzień) oraz Jego Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia (czwarty tydzień).
W końcowej części medytacji zwróćmy najpierw nasze oczy na Jezusa ukrzyżowanego, kontemplujmy Jego cierpienie i Jego śmierć, wiedząc, że w Jego ranach jest nasze zdrowie (Iz 53, 5), nasza moc i nasze życie. Przez Krzyż Jezusa Chrystusa przychodzi Łaska Boga, która objawia nam wielkość naszej słabości oraz konieczność szukania pomocy. Następnie zwróćmy naszą uwagę na Jezusa Zmartwychwstałego, który objawia nam, iż w naszej słabości objawia się Jego moc. Pośród największej słabości może objawić się moc Zmartwychwstałego. To Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały napełnia nas nadzieją, odwagą, mocą i pokojem.