deon.pl
Wybory są kosztowne, gdy wymagamy od siebie.
To prawda, że najczęściej wybierając jedno, muszę zostawić coś innego. Pozostawianie bywa trudne. Ale często radość z wybrania większego dobra jest tak wielka, że ów smutek z pozostawienia zostaje szybko osłodzony. Jeżeli kupię coś fajnego, to żal za tym, czego nie kupiłem gdzieś się rozpływa. Trudniej bywa, gdy wybieramy coś lub kogoś i to nie do końca spełnia nasze oczekiwania. Zastanawiamy się wtedy, czy nie wycofać się z naszego wyboru.
Trudno wybiera się między dobrem a dobrem. Jeszcze trudniej wybierać między złem a złem. W zasadzie nie powinniśmy tak wybierać ale nieraz musimy wybrać między wybieraniem a niewybieraniem, które też może prowadzić do zła. To wszystko nie jest łatwe, zwłaszcza gdy nie do końca możemy przewidzieć konsekwencje naszych wyborów.
Duchowość ignacjańska podsuwa nam różne rady pomocne do uzyskania wolności (zwłaszcza dystansu do samego siebie) potrzebnej przy wybieraniu.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeden rodzaj wolności, mianowicie na gotowość do rozwoju, do dojrzewania, czyli do przemiany. Nieraz „zapętlamy” się w naszych wyborach, bo nie chcemy się zmieniać, nie chcemy przejść do następnego etapu naszego wzrastania.
Przykładem niech będzie Jakub z Księgi Rodzaju (okolice 33. rozdziału). Po latach powraca w swoje rodzinne strony, gdzie ciągle urzęduje jego brat Ezaw. Jakub nie wie, jak Ezaw zachowa się wobec niego. Jakub go wyprowadził w pole, gdy wykupił od niego bycie pierworodnym synem oraz wyłudził przynależne pierworodnemu błogosławieństwo ojcowskie. Ezaw wściekł się na niego do tego stopnia, że Jakub musiał uchodzić w dalekie kraje. Teraz może spodziewać się zemsty. Jakub wie, że Ezaw wyruszył na jego spotkanie z czterystu zbrojnymi.
Co wybrać? Można zawrócić i znowu uciekać. Ale z dziećmi i żonami to chyba niewykonalne. Pewnie ich dogonią. Można też wyjść na spotkanie kogoś, kto ma przewagę zbrojną i motyw do szukania pomsty. Co wybrać?
Jakub postanowił spotkać się ze swoim bratem. Ale, by było to w miarę bezpieczne dla tych, których kochał, wykorzystał swoją mądrość i znajomość ludzkiej natury. Wybrał lecz szukając jeszcze lepszego rozwiązania. Przodem wysłał stada jako dar dla brata. Pewnie chciał go udobruchać.
Ale gdy już dochodzi do bezpośredniego spotkania staje między nadciągającym bratem i jego zbrojnymi a swoimi dziećmi i żonami. Do tego dzieli je na trzy grupy: tuż za nim niewolnice i dzieci zrodzone z nich, potem Lea i jej dzieci a najdalej Rachela (umiłowana żona) i jej syn Józef, którego najbardziej kochał. Zrobił tak, bo gdyby Ezaw zaatakował i zaczął się mścić mordując jego i jego ludzi, to by się w końcu nasycił zemstą i przestał niszczyć. Może wtedy ocaleliby ci, dla niego najcenniejsi. Dlatego umieścił ich najdalej, w pewnym oddaleniu.
Mógłby zrobić coś przeciwnego. Mógłby postąpić z nimi jak ze stadami, które wysłał wcześniej. Mógł się sam schować za swoją rodziną. Nie zrobił tak. Wolał zginąć jako pierwszy.
Przypomina mi się stary kawał mówiący, że przed współczesnymi wojnami na Bliskim Wschodzie Arab szedł zawsze pierwszy, za nim jego wielbłąd a na końcu żona. Teraz, gdy jest wiele min w rejonie, jest dokładnie odwrotnie: pierwsza idzie żona, potem wielbłąd a na końcu Arab. Jakub się tak nie zachowuje. Dlaczego?
Może dlatego, że nie traktuje swoich żon i dzieci jako swojej własności. To go wyróżnia na tle mu współczesnych. Np. teść Jakuba Laban. On wszystkim handlował. Jego córki musiały mu przynieść dochód. W zasadzie sprzedał je Jakubowi za jego pracę i służbę. Nie liczył się z tym, że Jakub kochał tylko Rachelę i nie chciał Lei. Naraził swoją starszą córkę na piekło małżeństwa z niekochającym mężem byle tylko zarobić jak najwięcej. Jakub był inny. Chciał tylko jednej ukochanej żony. Inną mu „wciśnięto” podstępem. Chciał dziecka tylko z nią. Inne dzieci, to owoc rywalizacji między kobietami. Jakub nie uważał swojej rodziny za dobytek, za własność.
Potem, gdy Ezaw jednak życzliwie przywitał się z bratem, Jakub przedstawił mu swoją rodzinę a stada podarował. Widać jak bardzo Jakub odróżniał ludzi od dobytku. Sam stanął pośrodku. Przed nim stada, które Ezaw mógł sobie zabrać, a za nim rodzina, którą zasłaniał własną piersią. Do tego dzieci były podzielone na trzy grupy. Jakub rozróżniał owoc miłości od owocu pracy. I wiedział co jest cenniejsze.
Dlaczego Jakub podjął właśnie takie wybory, całą serię wyborów? Bo potrafił zapomnieć o sobie, o swoim przetrwaniu. Skupił się na tych, których miłował. Wydawałoby się, że ta historia, to tylko ciąg dalszy (konsekwencje) jego walki om lepsze życie (jako pierworodnego). Natomiast okazało się, że Jakub poprzez swoje wybory tak naprawdę wszedł w inny wymiar swojego życia. Przestał już tylko dbać o swoje dobro i stał się kimś gotowym do poświęcenia dla ukochanych, do oddania życia za przyjaciół, jakby to powiedział Nowy Testament.
Wybory, przed którymi stajemy, albo lepiej, jak wierzymy, przed którymi stawia nas Pan Bóg, Dobry Ojciec – Wychowawca, mają na celu nasz rozwój. Wybieranie oznacza przekraczanie siebie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, a więc wymagających nadzwyczajnych rozwiązań. Człowiek jest zdolny do pogłębienia, do dania z siebie więcej i lepiej, wtedy gdy musi. Co musi? Gdy pragnie być sobą, gdy chce być wierny temu, co kocha, a jednocześnie wie, że nic nie robiąc, nie wybierając może stać się winnym tragicznego zaniedbania prowadzącego do zagłady tego, co kocha (choćby tylko przez powolne rozmycie).
Trudno wybierać, bo słuszny wybór oznacza narażanie się. Można je podjąć będąc wolnym wobec samego siebie. To brzmi paradoksalnie, ale aby być sobą trzeba tak wybierać, by potem nie gardzić sobą, trzeba na tyle zapomnieć o sobie, by potem sobie móc spojrzeć w twarz. To jest najtrudniejsze w wybieraniu. Bo wybierając nie wiemy, kim się okażemy po tym wyborze. A jeśli to przeczuwamy, to i przeczuwamy koszty, jakie wypadnie nam zapłacić.
Chcesz nauczyć się miłości? Wybieraj! Wybieraj tak, by twoje hojne serce radowało się z odkrytej drogi.