Życie Duchowe • LATO 51/2007
 


Jak twórczo czytać Biblię?

Pytanie to sugeruje już pewne doświadczenie czytania Biblii i to doświadczenie, które pozostawia pewien niedosyt. Ów niedosyt można sobie wyobrazić jako sytuację, kiedy biblijny tekst w ogóle mówi niewiele lub przynajmniej niewiele nowego i odkrywczego o Bogu i o mnie samym. W takim razie chodziłoby o taką lekturę Pisma świętego, dzięki której zacznie ono do mnie przemawiać i dzięki której odkrywać będę i Boga, i siebie samego. Skoro wierzymy, że Biblia jest słowem Boga i że Jego słowo jest nie tylko twórcze, ale i stwórcze, można przeformułować powyższe pytanie i zastanowić się, co zrobić, by czytając Biblię, naprawdę słuchać i usłyszeć Boga?

Usłyszenie tego, co ktoś ma nam do powiedzenia, wymaga zawsze czasu i pewnej uwagi z naszej strony. Podobnie jest z czytaniem Pisma świętego. Nie da się go czytać w pośpiechu. Poza tym, gdy po raz pierwszy z kimś się spotykamy, zawsze potrzeba trochę czasu, by się poznać, by dowiedzieć się, kim jest nasz rozmówca. Czasem trzeba wysłuchać historii jego życia lub przynajmniej opowiadania o wydarzeniach, które pomogą zrozumieć to, co ma nam do powiedzenia. Niekiedy musi minąć trochę czasu, zanim przyzwyczaimy się do tego, jak mówi, nim uchwycimy, w jaki sposób używa określonych słów. Podobnie rzecz ma się z Biblią. Choć jest ona słowem Boga, jest jednocześnie słowem spisanym przez konkretnych ludzi. W praktyce oznacza to, że chcąc poważnie potraktować Boga i wsłuchiwać się w Jego słowo, należy także bardzo poważnie traktować ludzkich autorów Pisma świętego i to, co od nich pochodzi. Skoro Bóg zdecydował się powierzyć im to, co ma nam do powiedzenia, zupełnie im zaufał, nie możemy pomijać ich twórczego wkładu, próbując dotrzeć niejako bezpośrednio do słowa Boga. Odpowiedzialne czytanie Biblii zakłada zatem pewien wysiłek zdobycia niezbędnych informacji o historii, kulturze, języku, symbolice i sposobach pisania jej ludzkich autorów. Coraz więcej mamy w języku polskim słowników i encyklopedii biblijnych. Warto po nie sięgać, czytając Pismo święte. Idealnie byłoby, gdyby lekturę Biblii poprzedzało choćby krótkie wprowadzenie. Nie jest to zawsze możliwe. Warto jednak, już w trakcie czytania tekstów biblijnych, sięgać po opracowania, które wprowadzają w świat biblijnej kultury.

Należy je jednak zdecydowanie odróżnić od komentarzy Pisma świętego – choć mogą zawierać wiele cennych informacji pomocnych w zrozumieniu tekstu, proponują jednocześnie jego konkretne zrozumienie. Bardzo często – szczególnie w obliczu trudniejszych fragmentów lub tych, które już wielokrotnie czytaliśmy – możemy mieć pokusę, by zastąpić lekturę Biblii gotowym komentarzem. Zamiast pomóc w czytaniu Biblii, może nam to przeszkodzić, bo nigdy osobiście sami nie zmierzymy się ze słowem Boga. Po komentarze radziłbym zatem sięgać dopiero wtedy, gdy już sami potrudzimy się nad rozumieniem konkretnego tekstu. Być może wyda się to nam czasem straconym, nie warto jednak się zniechęcać. Najczęściej cenniejsze jest noszenie w sercu pytań pozostających na razie bez odpowiedzi, niż zbyt szybkie znajdowanie nie swoich wyjaśnień. Czytanie Biblii wymaga zatem cierpliwości. Dobrym jej wzorem jest Maryja, która zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu (Łk 2, 19).

Skoro zaś mowa o cierpliwości, trzeba wspomnieć jeszcze o jednym niebezpieczeństwie. Bardzo często czytelnik Biblii pragnie jak najszybciej dotrzeć do głębokiego sensu, który w jego mniemaniu ukryty jest w danym fragmencie. Nierzadko próbuje go wyłowić, pomijając niejako sam tekst, konkretne jego słowa, sformułowania, które zdają się zbyt proste, oczywiste albo przypadkowe. Tymczasem poważne potraktowanie rozmówcy wymaga zwrócenia uwagi przede wszystkim na słowa, które wypowiada, na detale, które mają dla niego znaczenie. Skoro je wybrał, skoro zwrócił na nie uwagę, należy przypuszczać, że w jego mniemaniu najlepiej oddadzą to właśnie, co ma nam do zakomunikowania. W czytaniu tekstów biblijnych ogromne znaczenie ma jak najdłuższe pozostanie na poziomie samego tekstu, bez próby pominięcia go i szybkiego dotarcia do tak zwanej intencji autora.

Sposób konstruowania wypowiedzi, jakim posługują się autorzy biblijni, jest odmienny od naszego. Nie budują oni dyskursu kartezjańskiego, w którym mamy do czynienia z linearnym rozwojem myśli i w którym główną rolę odgrywają pojęcia. Wsłuchując się w ich wypowiedzi, będziemy mieli wrażenie, że się powtarzają, że powracają niejako do punktu wyjścia. Tym bardziej trzeba wówczas być uważnym na słowa i wyłaniające się z nich obrazy. Niejednokrotnie zestawienie bardzo podobnych słów i sformułowań jest zaproszeniem do poszukiwania różnic, a zestawienie elementów pozornie niemających ze sobą nic wspólnego – do poszukiwania podobieństwa. Wiele tekstów biblijnych prezentuje się jak obrazy impresjonistów, na których nie ma żadnych linii, a kolorowe plamki, dopiero gdy są oglądane z odległości pozwalającej ogarnąć cały obraz, nabierają sensu, tworząc kształty. Pisma świętego nie powinno się zatem czytać jak słownika lub książki telefonicznej, po które sięga się, by szybko znaleźć potrzebną informację. Niestety, nie tak rzadko można spotkać osoby, które w dobrej wierze otwierają Biblię na chybił trafił, poszukując dla siebie konkretnej wskazówki od Boga na dany dzień lub na konkretną sytuację. Nikt z nas nie chciałby jednak, by jego pojedyncze słowa były wyrywane z kontekstu całej wypowiedzi.

Od czego jednak zacząć czytanie Biblii? Wystarczy ją na chwilę wziąć do ręki, by szybko przekonać się, że jest ona w rzeczywistości złożonym księgozbiorem. Nie da się jednak Biblii przeczytać jak wciągającej powieści, jednym tchem, od pierwszej do ostatniej strony. Pismo święte można zacząć czytać na różne sposoby. Owszem, kolejność, w jakiej poszczególne księgi zostały ułożone w całości biblijnego księgozbioru, nie jest przypadkowa i ma pewien sens, ale niekoniecznie trzeba rozpoczynać od Księgi Rodzaju. Na początku najlepiej sięgnąć po księgę lub konkretny jej fragment, który najbardziej nas fascynuje czy intryguje. Najważniejsze jest, by w ogóle zacząć czytać. Jeśli ktoś zacząłby swoją lekturę od Ewangelii według św. Mateusza, już pierwsze jej wersety odeślą go do różnych miejsc w Biblii, które opowiadają historię osób wymienionych w genealogii Jezusa. Choć czasem w centrum naszej uwagi znajdzie się jeden tekst, od razu odkryjemy, że jest on powiązany z wieloma innymi. Każda nasza lektura stanie się zatem zawsze równoległym czytaniem wielu tekstów biblijnych. Innym przykładem mogą być słowa Jana Chrzciciela, który mówi, że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów Jezusa (por. J 1, 27). Spontanicznie można pomyśleć o wielkiej pokorze i czci wobec Jezusa. Jednak czytelnik, który ma w pamięci inne teksty biblijne, od razu pomyśli o historii Rut i Booza (por. Rt 4, 1-16) oraz o zilustrowanym w niej prawie lewiratu (por. Pwt 25, 9), według którego ściągnięcie sandała oznaczało pozbawienie prawa do poślubienia. Inaczej brzmią w takim kontekście słowa Jana Chrzciciela. Bardziej niż o pokorę i uniżenie chodzi o uznanie w Jezusie jedynego prawowitego oblubieńca Izraela.

Skąd jednak mamy wiedzieć, kiedy należy sięgnąć po inne fragmenty? Często pomagają nam w tym umieszczone na marginesie lub w przypisach odwołania do konkretnych tekstów. Nic nie zastąpi jednak pamięci czytelnika, która w miarę czytania staje się niezastąpioną skarbnicą, cenniejszą niż jakikolwiek gotowy instrument. Zdolność do usłyszenia słowa Boga wzrasta w miarę słuchania. Stąd nieoceniona jest wierność w słuchaniu, nawet wówczas gdy wydaje się nam, że na razie słyszymy niewiele.

Wsłuchując się w scenę zwiastowania, możemy wyłowić jeszcze jeden ważny element. Gdy Anioł obwieszczał plan Boga, Maryja nie bała się zadać bardzo prostego pytania: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? (Łk 1, 34). Jej wątpliwość prowokuje kolejną wypowiedź Anioła, dzięki której Maryja zdobywa nowe elementy, by zrozumieć działanie Boga i swoją sytuację. W czytaniu Biblii niezmiernie ważną rolę odgrywają pytania, które wzbudza w nas konkretny tekst. Często jednak nie doceniamy ich, nie zwracamy na nie uwagi czy wręcz cenzurujemy je, uważając za nieodpowiednie. Tymczasem to właśnie one pozwalają na usłyszenie tego, co do tej pory było dla nas zakryte.

Na koniec wypada jeszcze wspomnieć o zasygnalizowanej już na początku podstawowej postawie niezbędnej do twórczego czytania Biblii. Wierzymy, że Biblia jest słowem Boga. Wiara zaś zakłada obietnicę, na której spełnienie oczekujemy. Oznacza to także, że nasze wsłuchiwanie się w słowo Boga będzie wystawione na takie same pokusy, próby i niebezpieczeństwa, na jakie może natrafić wiara. Idąc za radą św. Ignacego, należałoby w takim czasie nie zniechęcać się do czytania Pisma świętego, a raczej bardziej się do niego przykładać (por. Ćd 318-319).