Często św. Mikołaja łączy się z bardzo konsumpcyjną postawą, dzieci oczekują konkretnych prezentów. Mówię: fajnie, ale w Mikołaja możemy wierzyć nie tylko oczekując dobra od niego. O wiele ważniejsze jest to, by umieć dzielić się z innymi – mówi w rozmowie z KAI dr Zofia Bator, teolog, organizatorka warsztatów w Młodzieżowym Domu Kultury w Przemyślu, pt. „Prawie wszystko o św. Mikołaju”.
Czym się różni św. Mikołaj od utożsamianej z nim popularnej postaci Santa Claus?
– Santa Claus jest postacią mitologiczną, powstałą z połączenia tradycji różnych kultur. Uważa się, że bezpośrednim jego prototypem jest angielski Father Christmas, który w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych otrzymał nowe imię i kształt, jaki dziś znamy z filmów i reklam. Ta trochę bajkowa postać związana jest przede wszystkim z przedświątecznymi zakupami. Niewątpliwie wszelkiego rodzaju artykuły opatrzone jego wizerunkiem bardzo dobrze się sprzedają. Natomiast prawdziwy św. Mikołaj – biskup z Miry, jest postacią historyczną i należy do grona największych świętych pierwszych wieków chrześcijaństwa. Chociaż na jego temat zachowało się niewiele informacji źródłowych, jego kult przetrwał do naszych czasów. Nie może więc być postacią legendarną, skoro ludzie nadal modlą się, prosząc o wstawiennictwo i za jego przyczyną doznają łask i doświadczają cudów.
Santa Claus, znany z amerykańskich filmów, pocztówek i opakowań świątecznych prezentów, pojawił się na początku XIX wieku. Ma to być może jakiś związek z racjonalizmem, pod wpływem którego zaczęto się zastanawiać, czy faktycznie św. Mikołaj istniał? Co więcej: czy Pan Jezus istniał naprawdę? Wcześniej nie było takich pytań, choć już od czasów Reformacji zaczęto w Kościele katolickim krytycznie podchodzić do pewnych chrześcijańskich tradycji. Dotyczyły one m.in. informacji opartych na pozabiblijnych źródłach, związanych z niektórymi świętymi. Nie było wtedy jeszcze rozwiniętych badań historycznych, a św. Mikołaja biskupa Miry łączono z wieloma legendami. Dziś mamy na ten temat większą wiedzę, choćby na podstawie badań jego relikwii, znajdujących się we Włoszech w mieście Bari. W świadomości wielu współczesnych chrześcijan występuje jednak inna postać, można by powiedzieć „udająca” św. Mikołaja. Pojawia się często w reklamach, przypominając o prezentach, a kupnie choinki i świątecznych smakołykach. Upowszechniana w mass-mediach promuje konsumpcjonizm, wypaczając zarazem duchowy i religijny wymiar świąt Bożego Narodzenia. Efektem tego jest coraz częściej powtarzane porzekadło: „Święta, święta i po świętach…”, które wraża pewną pustkę i zmęczenie oraz rozczarowanie czasem, który miał być „magiczny”. Prezenty okazały się nietrafione albo szybko się znudziły, smaczne dania, sztuczne ognie i fajerwerki, a nawet spotkania z bliskimi przeminęły. Są one tylko chwilowym wrażeniem i nie mogą dać prawdziwej, nieprzemijającej radości. Nic nie zapełni duchowej pustki, jeśli zabraknie Tego, którego przyjście chcemy świętować.
Kult św. Mikołaja jest szczególnie mocny w chrześcijaństwie wschodnim. W chrześcijaństwie zachodnim nie jest on już tak bardzo popularny, zaś w kulturze Zachodu przybrał dziś formę wybitnie komercyjną.
– Historia kultu św. Mikołaja w Kościele zachodnim wskazuje, że w średniowieczu był on popularną postacią, o czym świadczyć mogą zachowane do naszych czasów dość liczne świątynie, ołtarze i obrazy. Relikwie tego Świętego sprowadzono z Miry do Bari w XI wieku co sprawiło, że jego kult zaczął się rozprzestrzeniać także na Zachodzie. Stopniowo zaczęły się pojawiać także inne wielkie osobowości, np. św. Antoni z Padwy, który wsławił się wieloma cudami. I właśnie ten święty, popularyzowany przez zakon franciszkański, zaczął z czasem na Zachodzie dominować. W Polsce dużą popularnością cieszyli się także biskupi męczennicy: św. Wojciech i Stanisław ze Szczepanowa. Kiedy reformacja zakwestionowała kult wizerunków, relikwii oraz pośredniczącą funkcję świętych, Sobór Trydencki II tę dawną chrześcijańską tradycję potwierdził. Zalecił jednocześnie oczyszczenie jej z różnych niewłaściwych form i przy tej okazji doszło do weryfikacji niektórych żywotów, niepotwierdzonych solidnymi źródłami. Przez wieki wokół Mikołaja z Miry narosło wiele legend, dlatego pojawiło się pytanie, co faktycznie o nim jest prawdą, historycznym faktem? Jego kult nadal jednak funkcjonował w Kościele łacińskim, choć dziś nie ma już swojego liturgicznego święta i wspominany jest jedynie lokalnie.
Dlaczego decyduje się Pani na warsztaty o św. Mikołaju? Dlaczego warto o nim dziś mówić?
– Myślę, że w ogóle warto mówić o świętych, bo to są bardzo ciekawe postacie. W ich życiu pojawiały się momenty niezwykłe, ale także tragiczne i bardzo trudne. Radzili sobie jednak dzięki Bożej pomocy, a przeżywane trudności harowały ich wolę, umacniały wiarę i zarazem uwrażliwiały na potrzeby innych. Św. Mikołaj jest tego bardzo dobrym przykładem, dlatego warto coś zrobić by odkłamać tę postać. Próbę „zamachu” na jego wizerunek próbowano dokonać w Polsce już w okresie rządów komunistycznych. Wiele osób zapewne dobrze jeszcze pamięta akcję ateizacji w czasach PRL-u, związaną z upowszechnianiem postaci Dziadka Mroza. Teraz nasza kultura ulega silnej laicyzacji oraz różnym wpływom związanym z globalizacją. W wyniku oddziaływania zachodnich mediów, zaciera się religijny wymiar naszego życia oraz tradycji kulturowej. Przykładem tego może być właśnie współczesny pseudo św. Mikołaj, który nie ma nic wspólnego ani z niebem, ani z Panem Bogiem, ani z naszą polską tradycją. Mieszka bowiem na Kole Podbiegunowym, jeździ saniami zaprzężonymi w renifery i zajmuje się produkcją oraz rozdawaniem zabawek. Jeśli taka postać nazywana jest „świętym”, to obraz ten rzutuje niewątpliwie również na innych chrześcijańskich świętych, wypaczając ich wizerunek. Warto więc coś z tym zrobić, żeby przekazać nieskażoną tradycję młodemu pokoleniu, również w jej religijnym wymiarze.
Zwyczaj dawania prezentów jest sam w sobie dobry, może więc być okazją, aby ukazywać kim był naprawdę św. Mikołaj?
– Oczywiście. Kiedy katechizowałam w szkole, spotykałam się z różnymi wyobrażeniami dzieci na temat św. Mikołaja. Nigdy nie negowałam jego istnienia i dobroczynności, ale pokazywałam go jako wzorzec dobroci, który powinniśmy naśladować. Często św. Mikołaja łączy się z bardzo konsumpcyjną postawą, dzieci są nastawione roszczeniowo i oczekują konkretnych prezentów. Mówię wtedy: fajnie, jednak od Mikołaja powinniśmy nie tylko oczekiwać dobra, ale przede wszystkim dzielić się z innymi, robić prezenty innym. Dzień św. Mikołaja powinien być dniem powszechnej i ogólnej dobroczynności i cieszy, że takie właśnie inicjatywy podejmowane są w ostatnich latach. Nie tylko dla potrzebujących w kraju, ale również za granicą, zbierane są dary przez grupy parafialne, charytatywne instytucje kościelne i państwowe oraz organizacje świeckie.
Dzieci często pytają: czy św. Mikołaj istnieje naprawdę?
– Tak, wierzę, że istnieje i że możemy spodziewać się od niego wielu dobrych rzeczy. Nie tylko materialnych prezentów, ale również pomocy w trudnych sytuacjach życiowych. Jak przekazują dziejopisarze, ten św. biskup pomagał w sposób szczególny dzieciom i młodzieży. Chociaż dziś mamy wielu innych patronów, przyjaciół i orędowników w niebie, jednak i ten Święty, pochodzący z początków chrześcijaństwa, bynajmniej nie „zestarzał się” i nadal możemy liczyć na jego pomoc. Do tego jednak potrzebne są pewne warunki, przede wszystkimwiara i modlitwa.
Dr Zofia Bator – absolwentka Wydziału Teologii (KUL); autorka publikacji z zakresu teologii ikon, teorii sztuki sakralnej i chrześcijańskiej ikonografii; założycielka i prezes Towarzystwa Miłośników Sztuki Sakralnej w Przemyślu; katechetka; malarka ikon współczesnych; inicjatorka zajęć „Wychowanie przez malowanie” w oparciu o chrześcijańską ikonografię w Młodzieżowym Domu Kultury w Przemyślu.