Rachunek sumienia odprawiamy przynajmniej przed przystąpieniem do sakramentu pokuty i pojednania. Św. Ignacy Loyola zachęca jednak, by uczynić go codzienną praktyką. On sam bardzo często badał swoje serce, nawet co godzinę (zapewne bardzo zwięźle). Źródłem jego swoistej „obsesji refleksyjności” nie był chorobliwy lęk czy chore poczucie winy, lecz fascynacja ofiarowaną miłością. Ignacy Loyola, wielki mistyk i człowiek apostolskiego czynu, odczuwał głęboką potrzebę zanurzania się w miłości Trójcy Świętej, dziękowania za nią i sprawdzania, czy w minionym czasie (godzinie, dniu) działał zgodnie z duchem Miłości. Za uchybienia od razu przepraszał, postanawiał poprawę i prosił o umocnienie. W Ćwiczeniach duchownych św. Ignacy Loyola proponuje pięć punktów rachunku sumienia, które staną się kanwą naszych obecnych rozważań (ĆD, 43).
Dziękować Bogu, Panu naszemu, za otrzymane dobrodziejstwa
Dziękowanie Bogu za dary jest rzeczą godną i sprawiedliwą. Nakazuje to rozum i odruch serca. W Piśmie Świętym często spotykamy modlitwę dziękczynienia. Zachęca ono też do bycia wdzięcznym. W Księdze Tobiasza czytamy: Wtedy [Rafał] poprosił ich obu na bok i rzekł do nich: „Uwielbiajcie Boga i wysławiajcie Go przed wszystkimi żyjącymi za dobrodziejstwa, jakie wyświadczył wam – w celu uwielbienia i wysławiania Jego imienia. Ogłaszajcie przed wszystkimi ludźmi dzieła Boże, jak są godne uwielbienia, i nie wahajcie się wyrażać Mu wdzięczności” (Tb 12, 6). Uprzytomnienie sobie wszystkich Bożych dobrodziejstw nie jest zadaniem łatwym. W pełnym zakresie jest to nawet niewykonalne. W księdze Mądrości Syracha czytamy: Nie jest dane świętym Pana, by mogli opowiedzieć wszystkie godne podziwu dzieła Jego, które Pan Wszechmocny utwierdził, aby wszystko mocno stanęło ku Jego chwale. […] Jakże godne ukochania są wszystkie Jego dzieła, i zaledwie iskierką są te, które poznajemy (Syr 42, 17, 22).
Niewątpliwie wszyscy i nieustannie mamy wiele powodów, by odczuwać wdzięczność wobec Boga, a mimo to (sami z siebie) rzadko dziękujemy. Potrzebujemy zachęty, a także takiej refleksji, która usuwa to, co utrudnia i blokuje bycie wdzięcznym. Trudno jest dziękować, gdy przykładowo życie jawi się komuś jedynie jako ciężar i pasmo udręk. Nie jest to rzadka sytuacja. Odmienić ją może cierpliwe nasycanie się widokiem nie tylko Jezusa ukrzyżowanego, ale i chwalebnie zmartwychwstałego! Trzeba wystarczająco długo i często wpatrywać się w swą wieczną chwałę, by móc szczerze wyznać wraz ze św. Pawłem: Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić (Rz 8, 18).
W dziękczynieniu otwierającym rachunek sumienia bardzo ważne jest, by uświadomić sobie te najświeższe, dzisiejsze przejawy Bożej dobroci. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by przypomnieć sobie również dawne dary, zwłaszcza jeśli ich wymowa pobudza nas do wdzięczności. Dawne dzieła Boga na równi z dzisiaj otrzymanymi dobrami i treścią eschatologicznych obietnic stanowią o sensie naszego życia i świadczą o miłości Boga. W przywoływaniu Bożych darów należy zatem zachować wolność i szerokość spojrzenia. Ważne jest, byśmy pielęgnowali w sobie ducha wyczulenia na Bożą miłość, która dociera do nas zewsząd: z przeszłości, z przyszłości i z wydarzeń dnia dzisiejszego. Potwierdzeniem tego, że jesteśmy naprawdę uważnymi odbiorcami Bożej miłości, jest wdzięczność oraz radość istnienia. Taki rodzaj istnienia, takie żywione przez nas uczucia są chwałą i radością samego Boga. Stwórca raduje się tym, że potrafimy przyjąć Jego pełen dobroci i miłości zamysł wobec nas!
Dobrze jest mieć pewne utarte ścieżki, którymi postępując dochodzimy do dziękowania Bogu i rozradowania się w Nim. Oto parę wskazówek: postaram się zauważyć, jak wspaniale pomyślał Bóg moje ciało. Zdam sobie sprawę z tego, ile to usług oddały mi sprawnie działające nogi, palce u rąk, oczy, uszy, dotyk, smak. Jak cenna jest ta duchowa zdolność pragnienia i miłowania. Potrafię też rozumieć rzeczywistość i pamiętać tyle spraw, dawnych i najświeższych. Oczywiście, trudniej jest dziękować, gdy doznajemy uszczerbku na zdrowiu.
Ileż powodów do wdzięczności można znaleźć niezależnie od pogody i humoru, gdy myślimy o Bożym Objawieniu i wierze. Olśniewa nas ogrom darów i miłości Boga, gdy przez chwilę zatrzymujemy się przy jednym czy paru artykułach wiary z „Credo” lub gdy w „Ojcze nasz” zauważamy nie tylko siedem próśb, ale i gotowość Ojca (Abba) do wielkich obdarowań! Podobnie możemy odczytać (innym razem) „Pozdrowienie Anielskie”, czyli „Zdrowaś Maryjo”. Dary i powody do wdzięczności znajdziemy także w przemodlonym dziś (czy ostatnio) słowie Bożym itp. Zawsze aktualnym powodem do wdzięcznego rozradowania się jest także to, że od niedawna istniejemy i zawsze będziemy istnieć jako przybrane dzieci Ojca przedwiecznego (por. 1 J 3, 1nn). Jakim uroczym i stałym powodem do wdzięczności jest woda – czysta i pokorna, a także słońce, które zawsze (nawet zza chmur) świeci i ogrzewa!
„We wszystkich rzeczach śpi olśnienie świeże – powiedział G.M. Hopkins SJ. – Świat nasz jest nasycony świetnym blaskiem Boga. Ten blask chciałby wybuchnąć jak błysk złotych listków; wzbiera, tłoczy się, sączy oliwą kroplistą – na nas. […] W głuchych głębiach wszechrzeczy śpi olśnienie świeże”. Z upływem lat to olśnienie nie musi przygasać pod presją cierpienia i przemijania, skoro coraz bliższa staje się perspektywa wiecznej pełni w Bogu…
Jest jeszcze jeden prosty i skuteczny sposób unaocznienia sobie miłości Boga widocznej w Jego działaniu, w darach. Zadajemy jedno czy parę prostych pytań: Co dobrego dziś mnie spotkało? Kto był dziś dla mnie dobry? Kto i czym dziś mnie obdarował? Ile osób trudziło się dzisiaj dla mnie, bym miał jedzenie, ciepłą i zimną wodę, dostęp do wiedzy i dóbr kultury czy godziwej rozrywki? Co Bóg uczynił dziś dla mnie; jak mnie miłował? Jak Bóg pracował dziś dla mnie? Niezwykle inspirujące bywają też pytania: Co Bóg mówił do mnie w ciągu całego dnia? W jakim zdaniu wyraża się ten Jego „komunikat”? Jak najkrócej mogę wyrazić to orędzie, z którym Bóg niezmiennie i nieustannie zwraca się do mnie – wprost lub pośrednio, w głębi serca lub przez innych, w bogactwach Ziemi i w Piśmie Świętym?
Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz
Być może dziwi nas to zalecenie jako stały punkt codziennego rachunku sumienia. Człowiek sam z siebie nie pozna istoty swego grzechu ani nie wyrwie się z grzesznego pędu swej skażonej natury. Tonący w bagnie sam się z niego nie wydostanie. Z grzechami – z ich poznaniem i przezwyciężaniem – jest podobnie. To w tym obszarze bodaj najbardziej sprawdzają się słowa Jezusa: Beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Bóg zaś zawsze nas wysłuchuje, gdy szczerze prosimy: Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną! (Ps 139, 23-24). Doprawdy, bylibyśmy naiwni, mniemając, że własne grzechy łatwo można poznać. Rodzaj Bożej przestrogi pobrzmiewa w retorycznym pytaniu psalmisty: Kto jednak dostrzega swoje błędy? Oczyść mnie od tych, które są skryte przede mną. Także od pychy broń swojego sługę (Ps 19, 13-14). Podobną myśl spotykamy w Psalmie 36: Nieprawość mówi do bezbożnika w gębi jego serca; bojaźni Boga nie ma przed jego oczyma. Bo jego własne oczy [zbyt] mu schlebiają, by znaleźć swą winę i ją znienawidzić (Ps 36, 2-3).
Są takie sfery ludzkich pragnień, decyzji i motywów działania, które jawią się w całej prawdzie dopiero wtedy, gdy pada na nie światło bardziej intensywne. Jego dawcą jest Bóg. O przymnożenie takiego światła trzeba zatem wytrwale prosić. Ludzkie sposoby odsłaniania skażeń natury – to za mało! Metody wypracowane przez psychologię oddają cenne usługi w docieraniu do prawdy o złożonych i nieprzejrzystych motywach ludzkich działań, jednak najcenniejsza i rozstrzygająca pomoc – ku poznaniu, wyzwoleniu i przemianie – przychodzi od Boga i jest darem. To sam Duch Święty, dawca wszelkich darów, sprawia, że w sanktuarium osoby robi się widno jak w pokoju oświetlonym promieniami słońca.
Nie powinniśmy się niepokoić o to, czy wszystko poznajemy w sobie tak, jak należy. Duch Święty wie najlepiej, jak i kiedy odsłaniać nam całą prawdę o wewnętrznym rozdwojeniu i grzeszności. W Jego przyjaznym świetle uznajemy, że są w nas jakby dwa centra osobowe. Nie są one równorzędne, ale na tyle wyraźne, że za św. Pawłem mówimy o przeciwstawnych dążeniach człowieka starego i nowego, cielesnego i duchowego (por. Rz 7, 14-25). Po uświadomieniu sobie szokującej prawdy o naszym wewnętrznym rozdwojeniu i sprzecznych dążeniach nasz trud poznawczy nie kończy się, ale dopiero się zaczyna. Co dzień trzeba być gotowym poznać i uznać prawdę o grzesznej tendencji, która stale jest w pogotowiu, by wytrącić nas z ukierunkowania ku Bogu (i ludziom) w miłości i zaufaniu. Niestety, dla ochrony własnej wygody i przyjemności potrafimy dokonywać różnych manewrów maskujących rzeczywiste motywy i cele naszych działań. Posuwamy się także, według dosadnego określenia Karla Rahnera SJ, nawet do „fałszerstw moralnych”, udając przy tym, że wszystko jest w porządku.
Po grzechu pierworodnym w sercu człowieka pozostały duże przestrzenie, którymi włada logika Księcia ciemności. Nieraz przez całe lata bez wahania podejmujemy decyzje, które sprawiają, że oddalamy się od Pana. Dzieje się tak dlatego, że pracuje w nas coś, co można by nazwać grzechem fundamentalnym bądź korzeniem wszystkich innych grzechów. Niektórzy psychologowie widzą w dręczącym człowieka poczuciu winy jedynie coś chorobliwego i obiecują, że czysto ludzką perswazją można się uwolnić od tego poczucia i od bólu psychiczno-duchowego. W rzeczywistości dopiero uważne wsłuchiwanie się w słowo Boże i współpraca z Duchem Jezusa owocują uwolnieniem od poczucia winy, zarówno tego chorego, jak i zdrowego. Bóg leczy rany zadane przez grzech.
Druga część prośby: o zdecydowane „odrzucenie swych grzechów” jest dla nas być może bardziej oczywista. W końcu widać, jak nieskuteczne bywają nasze postanowienia poprawy. Są takie rodzaje grzechów, od których nie potrafimy się uwolnić, choć za nie żałujemy. Nierzadko też zniechęcamy się, gdy nie znajdujemy dość siły i zdecydowania, by skutecznie zerwać z takim czy innym grzesznym przywiązaniem. Św. Ignacy wyraźnie podpowiada nam, co należy czynić i w kim jest nadzieja! Należy prosić, a Bóg w odpowiedzi na naszą szczerą i wytrwałą prośbę da nam moc do przeciwstawienia się zniewalającej sile grzechu. Ta pokornie powtarzana prośba ma i tę zaletę, iż stale przypomina nam, że jesteśmy grzeszni; to zaś równoważy presję permisywnego i relatywistycznego ducha czasu, który wmawia nam niewinność.
Żądać od duszy swojej zdania sprawy
„Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, a najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków” (ĆD, 43).
„Żądać zdania sprawy” – to zalecenie brzmi dość kategorycznie i może niepokoić, a nawet odpychać! Tak naprawdę nie jest to powód do zniechęcenia. Bądźmy realistami. Przecież już za niedługo spotkamy się z naszym Stwórcą „twarzą w twarz”, a On każe nam zdać sprawę z naszego włodarstwa. Trzeci punkt rachunku sumienia antycypuje tę graniczną sytuację, którą przeżyjemy w chwili śmierci, poddając się Bożemu sądowi szczegółowemu.
Odnosząc się do troskliwej miłości Boga (przypomnianej w punkcie pierwszym), odważnie pytamy (w punkcie trzecim) o naszą odpowiedź na tę miłość. Stało się poniekąd regułą, iż codziennie okazuje się, jak marnie wygląda nasze miłowanie Miłości. Raz po raz, i to przez całe lata, okazuje się, że nasza miłość do Boga jest jak rosa o poranku lub chmury na świtaniu (por. Oz 6, 4); pojawia się, trwa krótko i znika. Ta powtarzająca się sytuacja ma oczywiście swoje poważne konsekwencje. Gdy słabnie lub znika żywe odniesienie do miłości Boga, wtedy aktywizują się nasze pożądania. Przyjmujemy bałwochwalcze postawy wobec stworzeń, gdy nie dostrzegamy ich Stwórcy, i przywiązujemy się do nich. Skłonni jesteśmy zagracać nasze serca przeróżnymi rzeczami do tego stopnia, że brak już w nim miejsca dla przeżywania serdecznej więzi z Panem Jedynym! Żeby nawrócić się do Pana całym swym sercem i ze wszystkich sił, trzeba wpierw zdemaskować swój grzech i ujrzeć okropność chybiania celu, czyli rozmijania się z miłością Boga! Pożądania i przywiązania zwykle utrudniają nam widzenie siebie w prawdzie. Łatwo oszukujemy siebie, twierdząc, że wszystko jest w zasadzie w porządku.
Słowo Boże wielokrotnie przestrzega nas przed iluzją niewinności. W Księdze Przysłów czytamy: Kto powie: „Ustrzegłem czystości serca, wolny jestem od grzechu”? (Prz 20, 9). Podobnie mówi Kohelet: Bo nie ma na ziemi człowieka sprawiedliwego, który by [zawsze] postępował dobrze, a nigdy nie zgrzeszył (Koh 7, 20). Św. Jan idzie jeszcze dalej: Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki (1 J 1, 8-10). Boże przestrogi dotyczą także bezczelności w grzeszeniu: Nie mów: „Zgrzeszyłem i cóż mi się stało?” Albowiem Pan jest cierpliwy. Nie bądź tak pewny darowania ci win, byś miał dodawać grzech do grzechu. Nie mów: „Jego miłosierdzie zgładzi mnóstwo moich grzechów”. U Niego jest miłosierdzie, ale i zapalczywość, a na grzeszników spadnie Jego gniew karzący. Nie zwlekaj z nawróceniem do Pana ani nie odkładaj tego z dnia na dzień (Syr 5, 4-7).
W dochodzeniu do prawdy o grzesznym pomijaniu Boga i lekceważeniu Go zawsze możemy liczyć na głos sumienia. Obecny w nas Duch Święty stale oświeca nasz rozum i daje nam poznać, jak naprawdę wygląda nasza odpowiedź na miłość Boga. On zwraca się do nas w sanktuarium osoby z pochwałami, gdy trwamy w miłości i w zgodzie z nią podejmujemy decyzje. On też udziela nam odczuwalnej nagany, gdy odstępujemy od miłości i oddajemy się pożądaniu.
Okazuje się jednak (wiemy o tym z Objawienia i doświadczenia), że po grzechu pierworodnym rozbrzmiewający w nas głos sumienia jest zagłuszany i deformowany. Źródłem tego są zarówno dążenia starego człowieka, jak i złe duchy oraz świat ze swymi trzema żądzami. Światło i przejrzystość sytuacji przynosi nam Bóg, przychodząc do nas z zewnątrz, w całej historii zbawienia. Gdy słuchamy Jezusa Chrystusa, wtedy nasze sumienie staje się delikatne i dobrze uformowane.
Niektórzy z nas uważniej słuchają słowa Bożego i mają wrażliwsze sumienia, dlatego też przychodzą innym z pomocą, zestawiając pytania, które pomagają spenetrować różne obszary życia, relacji i obowiązków. Nie bez powodu dużym zainteresowaniem cieszą się różne cudze „rachunki sumienia”, uwzględniające wiek, powołanie czy nawet zawód. W miarę możności starajmy się sami, na własny użytek, formułować takie pytania, które wydobywają na światło dzienne nie tyle różne drobne zaniedbania (co też jest potrzebne), ile raczej nasz grzech fundamentalny, owo praktyczne odstąpienie od miłości Pana.
Prosić Pana Boga naszego o przebaczenie win
Czwarty punkt określa, co jeszcze należy uczynić, by przezwyciężyć w sobie grzech i jego fatalne skutki. Wprost zalecona jest jedynie prośba o przebaczenie. Pozostałych działań, a zwłaszcza przeżycia i wyrażenia żalu za swe grzechy, domyślamy się jednak z łatwością.
Jest jeszcze coś tak podstawowego, jak przekonanie o tym, że ponosimy cząstkę odpowiedzialności za swoje świadome i dobrowolne czyny, zarówno te dobre, jak i złe. Z Objawienia Bożego wiemy, że ani nie stworzyliśmy siebie samych, ani nie jesteśmy sprawcami wrodzonej nam skłonności do grzechu. Jeśli tak łatwo odwracamy się od Boga i od czynienia dobra, tłumaczy się to najpierw skutkami grzechu pierworodnego, popełnionego pod wpływem szatańskiego kuszenia w raju. Te różne „czynniki” jakoś nas usprawiedliwiają, ale nie uniewinniają. W końcu w imię prawdy o wolności ludzkiej osoby uznajemy i to, że jesteśmy wolnymi sprawcami dobra i zła moralnego; nie ma zatem powodów, byśmy uchylali się od odpowiedzialności.
W imię uczciwości uznajemy również i to, że zachodzi przyczynowy związek między naszymi grzechami (winą) i dojmującym poczuciem „marnienia”: Zaprawdę, nasze przestępstwa i grzechy nasze ciążą na nas, my wskutek nich marniejemy (Ez 33, 10). Gdy marniejąc pytamy: Jak możemy się ocalić? (Ez 33, 10) – to Pan odpowiada z pasją „miłośnika życia”: Na moje życie! […] Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela? (Ez 33, 11).
Mając świadomość, że trzeba ponieść konsekwencje złych czynów, szukamy takiego słowa Bożego, które unaoczni nam brzydotę grzechów, pobudzi do żalu, a także ośmieli do wyrażenia prośby o przebaczenie. Nie brak jest w Piśmie Świętym wypowiedzi, z których jasno wynika, że grzech uderza w Boga, rani Jego serce, a nas wtrąca w smutek i śmierć. Oto sparafrazowane wypowiedzi Boga, które bliżej określają, czym jest grzech w Jego odbiorze i „przeżyciu”: „Nudzisz się Mną! Przykrość Mi sprawiasz, zamęczasz Mnie swoimi grzechami!” (por. Iz 43, 22-24); „Chcesz Mnie oszukać! Nie pamiętasz o Mnie! Nie dajesz Mi miejsca w swym sercu!” (por. Iz 57, 11); „Opuszczasz Pana, odwracasz się od Niego!” (por. Jr 1, 16); „Buntujesz się! Trwasz bez końca w odstępstwie! Trzymasz się kurczowo kłamstwa i nie chcesz się nawrócić! Nie żałujesz swej przewrotności! Biegniesz swoją drogą niby koń cwałujący do bitwy” (por. Jr 8, 5-6); „Zżymasz się na Mnie! Nie przyjmujesz pouczenia! Nie dajesz odpowiedzi! Czynisz kark twardym! Skamieniało twe oblicze!” (por. Jr 5, 3); „Mówisz do swego Boga: „On nic nie znaczy!” (por. Jr 5, 12); „Gardzisz Świętym Izraela! Łamiesz uroczyście zawarte Przymierze!” (Iz 1, 4; 5, 24; Ps 10, 13).
Te i im podobne zdania ukazują z jednej strony, jak żywioł grzechu uderza w więź z Bogiem, z drugiej – jak Bóg czuje się potraktowany! Rozważenie takich zdań porusza serce i wzbudza poczucie wstydu. Przykrość, która temu procesowi towarzyszy, jest warta trudu, ponieważ przyczynia się do odzyskania pierwotnej (rajskiej, Jezusowej) delikatności w traktowaniu Boga Ojca, który nas tak bardzo miłuje!
W tym momencie powróćmy do prośby o przebaczenie. Wypowiadamy ją po przeżyciu skruchy serca i w odpowiedzi na zwiastowane nam orędzie Bożego miłosierdzia. Dobrze jest, gdy w tym punkcie rachunku sumienia wyraźnie odnosimy się do miłosierdzia Bożego. Nie zadowalajmy się jakimś mglistym wspomnieniem miłosiernej miłości Boga, lecz przywołujmy konkretne, pełne wypowiedzi Boga, np. te: Pan nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca (Ps 103, 10). On odkupi Izraela ze wszystkich jego grzechów (Ps 130, 8). Oczyszczę ich ze wszystkich grzechów, jakimi wykroczyli przeciw Mnie, i odpuszczę wszystkie ich występki, którymi zgrzeszyli przeciw Mnie i wypowiedzieli Mi posłuszeństwo (Jr 33, 8). Któryż Bóg podobny Tobie, co oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy (Mi 7, 18-19). Jedno z tych zdań, zwłaszcza jeśli wcześniej zostało rozważone i zasymilowane, wystarczy, by poprzez nie spłynęła na nas łaska przebaczenia i pokój, który jej towarzyszy.
Wszyscy jesteśmy w szczęśliwej sytuacji, gdyż wiemy od Pana Jezusa, że to On sam, Bóg-Człowiek, naprawdę wziął na Siebie nasze nieprawości. Zostało to zapowiedziane z wielowiekowym wyprzedzeniem: Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich (Iz 53, 4 nn). Możemy być tego absolutnie pewni, że Jezus, wydając się na ukrzyżowanie z Miłości do nas, pozbawił mocy szkodzenia wszystkie nasze grzechy. Przejmująco zaświadcza o tym św. Paweł: I was, umarłych na skutek występków […] , razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża (Kol 2, 13-14). W przypowieści nazwanej „perłą Łukaszowej Ewangelii” Jezus zapewnia nas, że miłosierny Ojciec wciąż wypatruje powrotu swoich marnotrawnych synów. Czeka z ucztą, a nie z naganą! Gdy mnie ujrzy, nie uczyni mi żadnego wyrzutu, lecz powie mi z radością, że zawsze byłem, jestem i będę Jego umiłowanym synem, córką – przybranym dzieckiem (por. Łk 15).
Rozważanie Ewangelii Miłosierdzia pogłębia skruchę serca i sprawia, że niejako w jednym porywie serca składamy Bogu Ojcu ofiarę skruszonego serca (por. Ps 51) i jednocześnie prosimy Go o przebaczenie.
Odpowiedź Ojca jest natychmiastowa, a nawet uprzedzająca. On w swej wielkiej miłości wybacza nam grzechy, wymazuje je i zapomina o nich. Nigdy już do nich nie powróci! Nam też nie wolno do nich powracać, by się nimi zadręczać, choć zawsze wolno nam – jeśli dana jest nam taka łaska – żałować za nie jeszcze bardziej i wielbić Boga za Jego miłość i miłosierdzie, które zawsze przerastają nasz grzech. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna (Iz 1, 18).
Odwołując się do słów Boga zawartych w Starym Testamencie, pamiętając o tym, że Ojciec dał nam udział w świętości i sprawiedliwości swego Syna, dostrzegamy w nich całą zbawczą głębię! W Chrystusie staliśmy się naprawdę święci i nieskalani. „W Nim mamy odkupienie przez Jego krew – odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski” (por. Ef 1, 3. 7). A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni (Ef 2, 4-5).
Postanowić poprawę przy Jego łasce
Po przebyciu całej drogi rachunku sumienia czujemy się odnowieni. W najskrytszym sanktuarium osoby tak wiele się wydarzyło. Czujemy się na nowo uwrażliwieni na miłość Boga, która zewsząd nas ogarnia i wyraża się w niezliczonych darach. Nie jesteśmy sami, lecz nieustannie wzywani do dialogu miłości. Doświadczyliśmy tej Boskiej miłości jako niewyczerpalnego źródła przebaczenia. Sam Boży Syn zdjął z nas brzemię grzechów i winy. Doprawdy: Szczęśliwy ten, komu została odpuszczona nieprawość, którego grzech został puszczony w niepamięć (Ps 32, 1). Znów stoi otworem droga, po której można wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach (Hbr 12, 1).
Każdy człowiek ze swej natury pragnie osobowego rozwoju. Każdy pragnie osiągnąć możliwie najwyższy pułap człowieczeństwa. Chrystus w Ewangelii wystarczająco jasno określa, na czym ten pułap polega! Święci konkretyzują to, co mogłoby się wydawać jedynie wzniosłym, lecz niedościgłym ideałem.
Po dotarciu do końca prezentacji codziennego rachunku sumienia chętnie dopowiem, że warto podjąć to wielce obiecujące ćwiczenie się w tym rodzaju modlitwy. Można szczerze nacieszyć się tym, że każdy nowy dzień to powód do radości, ponieważ otrzymujemy jeszcze jedną szansę, by porządkować swoją relację z Bogiem. Żywimy taką nadzieję, mimo naszej słabości i braków moralnych. Liczymy bowiem – wraz ze św. Pawłem i rzeszami wierzących – na łaskę Bożą. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13). Gdy jutro znów objawi się nasza słabość, to z pokorą oprzemy się na zapewnieniu Pana: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9).