Nie chodzi o „miłostki”, ale o miłość skłonną oddać życie. O pokój, który nie mija nawet w czasie burzy, o cierpliwość bez patrzenia na zegarek. Znasz owoce Ducha?
Niestety tak to już jest, że przyzwyczailiśmy się szukać Boga tylko w kościele, dzielić życie na to świeckie i to Boże. Kiedy mówimy o Bogu, często posługujemy się językiem, którego na co dzień nie używamy, mamy taką „świętą gadkę” specjalnie na pobożne okazje. Zdarzyło mi się kiedyś słuchać kazania znajomego, normalnego, chciałoby się powiedzieć – równego księdza. Znałam go już dobre pół roku, ale nigdy nie słyszałam, jak głosi. Aż tu nagle zapragnął się podzielić swoim kazaniem, które nagrał. Pierwszą moją reakcją było niedowierzanie. Pomyślałam – „nie, to chyba nie on to mówi?”.
Jednak to był on – na ambonie zamieniał „język ludzki” na „język święty”, hermetyczny i z pewnością dla wielu niezrozumiały. My zachowujemy się często podobnie – budujemy mur między sprawami Bożymi, a sprawami ludzkimi. Wprowadzamy osobne reguły dla życia wiary i życia społecznego. A tymczasem, od kiedy Bóg stał się człowiekiem i człowieka odkupił, nie ma strefy sacrum i profanum – wszystko jest święte.
Bóg lubi zaskakiwać
Już raz Bóg zaskoczył ludzi, kiedy stał się jednym z nas. Nie wszyscy Go wtedy rozpoznali, bo nie mogli uwierzyć, że Najwyższy stał się po prostu człowiekiem. Bóg lubi zaskakiwać i wybiera niespodziewane sposoby na pokazywanie swojej twarzy. Wcielenie powinno nas tego nauczyć i uwrażliwić na drogi działania Stwórcy. Odkupienie przez śmierć, zmartwychwstanie i zesłanie Ducha Świętego otwiera człowiekowi drogę do doświadczania Boga w codzienności w sposób szczególny, a zarazem zaskakująco banalny. Duch Święty, który jest Bogiem mieszka w nas i przychodzi do nas nie tylko w spektakularnych i przyciągających uwagę charyzmatach, ale też w owocach.
Dużo mówi się o „darach łaski”, bo są takie intrygujące, takie pociągające… Mówienie językami, tłumaczenie ich, dar uzdrawiania, dar proroctwa – doskonale wiemy, jak to przyciąga. Spotkania z osobami, posługującymi tymi charyzmatami cieszą się wielką popularnością. I dobrze, bo to także przejaw obecności Ducha Bożego w Kościele. Tylko, czy nie zapomnieliśmy, że jest coś jeszcze oprócz „duchowych fajerwerków”? Coś bardzo Bożego, a zarazem bardzo prostego?
Św. Paweł w Liście do Galatów wymienia owoce Ducha, które charakteryzują dziedziców Królestwa Bożego: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (por. Ga 5, 22-23). Tak, po prostu taka „zwyczajność”. Zamieszkiwanie Boga w człowieku owocuje. Owoce te są wielkie, jednak często bagatelizowane.
Możemy więc zapytać siebie: ile w naszym życiu miłości, radości, pokoju, cierpliwości i czy na pewno to, co tak nazywamy, jest tym, o co chodzi Bogu, gdy mówi o owocach? Bo tu nie chodzi o „miłostki”, ani o „święty spokój”, ani o wytrzymałość przy zaciśniętych zębach, ani też o wesołkowatość. Tu chodzi o coś zdecydowanie więcej: o miłość, która jest skłonna oddać życie, o radość, która nie patrzy na trudne okoliczności zewnętrzne, o pokój który nie znika w czasie burzy, o cierpliwość, która nie przestępuje z nogi na nogę i nie spogląda na zegarek, o wierność która jest trwaniem „pomimo”, o łagodność, a nie wycofanie i strach, o opanowanie, a nie żelazną dyscyplinę.
Możemy też zapytać, czy widząc jakiś z wyżej wymienionych owoców u bliźniego, który w naszym odczuciu jest „mało kościelny”, rozpoznajemy w nim działanie Ducha Świętego? Bóg lubi łamać schematy, wprowadzać na nowe i nieznane ścieżki. Lubi zaskakiwać „porządnych” wierzących. Cała Biblia jest pełna takich przykładów.
Bóg daje owoce
Nawet jeżeli owoc jeszcze nie jest doskonały, to nie powód, by nie dostrzec w nim Tego, który go zasiał. Ilu z nas w tym momencie jest w stanie oddać życie za kogoś, kto jest nam mało przyjazny? Nie sądzę, że zbyt wielu… A miłość – owoc Ducha, jest właśnie tak wielka, że daje nam siłę, by oddawać życie za nieprzyjaciół. Bo jest wzorowana na miłości Jezusa (J 13, 34). Nie zawsze chodzi o spektakularne męczeństwo z rąk zagorzałych przeciwników Jezusa, ale o codzienne „tracenie życia” dla bliźniego. Kto z nas dowiadując się, że właśnie stracił pracę, jest chory na raka i popadł w długi, będzie promieniował pokojem? A jednak Boży pokój przewyższa wszelki umysł (Flp 4, 7). W Pawłowym określeniu „owoc” kryje się jednak nadzieja dla nas, którzy ze strachem analizujemy swoje życie i sprawdzamy jak ma się sprawa z owocami Ducha w naszym ogrodzie.
Owoce rosną, nie pojawiają się na drzewie od razu dojrzałe, nie wszystko też owocuje w jednym czasie. Ich nasienie zostało nam dane i na pewno nie straciło swojej witalności, nawet jeśli od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że trzeba je pielęgnować i pytać Mistrza Ogrodnictwa, czyli Jezusa, jakich warunków potrzebuje do wzrostu.
Być może twoje owoce Ducha przypominają dzikie jabłka, bo są kwaśne, małe i nieforemne. Nic straconego! Ten, który ofiarował ci nasienie, tylko czeka, byś zwrócił się do niego z pytaniem o radę co do uprawy owoców.
Maria Miduch/deon