Istnieją dwa przekonania, które są niezbędnymi założeniami dla tworzenia pełnego miłości porozumienia. Po pierwsze musimy myśleć o sobie jako o darze, który komuś ofiarowujemy. Po drugie musimy postrzegać innych jako dary nam zaoferowane (nierzadko nieobowiązująco i z wahaniem). Porozumienie polega na wymianie tych darów.
Porozumienie to dzielenie się różnicami
Obdarowywanie kogoś zaufaniem jest na pewno aktem łaskawej gościnności. Podobnie zapraszanie nas przez innych do ich miejsc pracy, domów i pokazywanie nam tajemnych zakamarków jest z ich strony wyrazem łaski. Może do tego dojść jedynie wtedy, kiedy będziemy traktować porozumienie jako akt miłości. Jedynym naprawdę wartościowym darem, jaki mogę ci ofiarować, jestem ja sam. Jedynym prawdziwie cennym darem, jaki mogę dostać od ciebie jest twoje otwarcie się przede mną. Jeśli nie ma w nas woli podjęcia ryzyka, które zawiera się w takiej wymianie darów, nie dajemy sobie naprawdę nic. Związek pomiędzy nami będzie się opierał na potrzebie, nie na miłości. Jeśli zaś nasza miłość ma przetrwać, porozumienie nie jest luksusem, ale koniecznością.
Nie możemy dać się zwieść wyobrażeniom, że porozumienie tworzy jedną osobę z dwojga ludzi. Ty zawsze musisz pozostawać sobą, a ja muszę zachować własną tożsamość. Ty jesteś tobą, a ja jestem mną. Oboje mamy swoje własne myśli, zachowujemy nasze własne upodobania, podejmujemy własne decyzje (idąc na kompromis tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne). Tak było na początku, tak jest teraz i tak będzie zawsze. Nawiązując z tobą nić porozumienia, nie chcę spoglądać w lustro, które odbijałoby twoją twarz zamiast mojego oblicza. Nie chcę także, abyś ty musiał poddać się wyznaczanemu przeze mnie rytmowi. Piękno porozumienia polega na dzieleniu się z sobą naszymi różnicami i radości z nich. Każdy z nas jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Bycie mną nie jest podobne do bycia tobą. Niemniej, jeśli zabierzesz mnie z sobą w twój niepowtarzalny świat i podzielisz się nim ze mną, na pewno wzbogacę się dzięki temu. A jeśli ja zaproszę cię do mojego prywatnego świata, staniesz się bogatszy dzięki poznaniu mnie.
Rola mówienia o uczuciach
Jest tak wiele rzeczy, którymi mogę się z tobą podzielić. Na przykład moja przeszłość. Nie chodzi tu o proste podanie faktów z biografii. Muszę opowiedzieć ci o mojej radości i moich łzach, o moich sukcesach i moich porażkach. Muszę opowiedzieć ci o moich wspomnieniach, które ukształtowały moje życie i towarzyszą mi w nim. Bóg obdarzył nas wspomnieniami, abyśmy mogli mieć róże w grudniu. Niektóre z moich wspomnień są skąpane w blasku słońca, inne pochodzą z ciemności i wywołują jedynie smutny oddźwięk. Muszę opowiedzieć ci o mojej niepowtarzalnej wizji rzeczywistości, o tym, jak ja postrzegam rzeczy: siebie, innych ludzi, otaczający mnie świat i Boga, którego czczę i do którego się modlę. Muszę podzielić się także moimi sekretami, nadziejami i wartościami.
Najważniejsze zaś jest, abym opowiedział ci o moich uczuciach. Niektóre z nich są jasne, inne ciemne; jedne są piękne, drugie wydają mi się brzydkie. Wszystkie jednak są moje. Nie potrafię naprawdę ich wytłumaczyć. Mogę ci je tylko opisać. Wiem, że moje korzenie są liczne i splątane. Niektóre z moich uczuć są dobrze zakorzenione – pochodzą z miejsc i doświadczeń ukrytych tak głęboko we mnie, że nigdy w pełni ich nie poznałem. Lecz tyle wiem na pewno: moje uczucia należą do mnie, więc kiedy podzielę się nimi z tobą, będzie tak, jakbym podzielił się swoją najgłębszą i najbardziej wrażliwą cząstką. W moich uczuciach zawiera się cała moja osobista historia, wszystkie doświadczenia, które ukształtowały moje postrzeganie świata. Moje uczucia zależą także od mojej kondycji fizycznej, od mojego odżywiania i snu. I mimo że posługujemy się wspólnymi etykietkami – jak gniew czy przywiązanie – nikt nigdy nie odczuwał tak samo jak ja. Mam świadomość, że gdy dzielę się z tobą moimi uczuciami, dzielę się moim własnym i niepowtarzalnym „ja”.
W obwinianiu każdy jest przegrany
Jeszcze jedno – i chciałbym, żeby to zostało powiedziane jasno. Pragnę, abyście zapamiętali te słowa na zawsze: biorę za te uczucia pełną odpowiedzialność. Wiem, że w moim porozumieniu muszę być sobą, człowiekiem odpowiedzialnym, a nie obwiniającym. Obwinianie jest jak gra, która odsuwa mnie od rzeczywistości. Obwinianie jest z samej swojej natury sposobem przerzucania na innych odpowiedzialności i utrzymywania nad nimi władzy. Obwinianie pragnie przybijać swoje ofiary do krzyża. Toksyczni dorośli chcą podrzucać wszystkie swoje osobiste nieszczęścia na próg domu swoich rodziców.
Inni nie zrozumieli ich, albo nie dali im wystarczająco dużo miłości. Jest to bezpłodna gra, która służy wyłącznie za wymówkę w procesie racjonalizowania tych spraw, których nie potrafię zaakceptować. Obwiniając spycham na ciebie moje poczucie winy i wstydu. „Zachowałbym się jak należy, gdyby tylko…” W stosun¬kach między¬ludzkich naprawdę nie ma znaczenia, kto jest „jak należy”, a kto nie. W obwinianiu każdy jest przegrany. Tak zwany zwycięzca będzie może przez chwilę zadowolony lub zadufany, ale ten, który przegrał, stanie z boku i będzie czekał na okazję, aby się odgryźć. Obwiniający traci kontakt z rzeczywistością. Obwiniany czuje się jak kosz na śmieci. Gra w obwinianie jest zaledwie jedną z wielu gier, w jakie grają ludzie, karykaturą lub substytutem związku. Prawdą jest, że „rozwój zaczyna się tam, gdzie kończy się obwinianie”.
Oskarżenia oddzielają od rzeczywistości
Odpowiedzialni i obwiniający… Nietrudno ich rozróżnić. Ci pierwsi nie unikają formy pierwszej osoby w swych wypowiedziach, podczas gdy obwiniający preferują posługiwanie się drugą osobą. Stwierdzeniem w pierwszej osobie jest: „Byłem zły”. Jest to wypo¬wiedź osoby odpowiedzialnej, która wie, że złość zrodziła się z czegoś, co tkwi w niej samej. „Zezłościłeś mnie!” – to oskarżycielska wypo¬wiedź osoby obwiniającej. Czyni ze słuchającego kozła ofiarnego, przenosi odpowiedzialność za gniew z nadawcy wypowiedzi na jej odbiorcę. Osoby odpowiedzialne poznają siebie i przez to dojrzewają. Obwiniający żyją w świecie złudnym i pełnym goryczy. Oddzieleni od rzeczywistości przez swe oskarżenia, nigdy nie dorastają do poznania siebie i innych. Na swoje nieszczęście nigdy nie dorastają.
Pokusa, aby zasłonić moje bolesne miejsca, nie będzie mnie opuszczać, kiedy będę próbował podzielić się z tobą mną samym. Chęć zamknięcia pomieszczeń kryjących tajemne słabości będzie przemożna. Tak łatwo mogę ci pokazać gablotę z moimi trofe¬ami, po co więc miałbyś oglądać blizny upamiętniające porażki? Jeśli jednak ukryję moją bezbronność, słabość i porażkę, nie podzielę się z tobą całym moim „ja”. Poddam proces dzielenia się cenzurze, pokażę ci tylko te rzeczy, które chcę uczynić widocznymi. Jestem pewny, że ty to wyczujesz i zapragniesz zrobić to samo. Zredagujesz swoją cząstkę. Jeśli natomiast odkryję całego siebie, wszystkie moje blizny i inne skazy, poczujesz, że podjąłem ryzyko i zaufałem ci. Wszystko, co ludzkie, jest zaraźliwe. Ty zatem zechcesz zrobić to samo.
Ostrożność w ocenie
Na koniec, jako osoba mówiąca, muszę być ostrożny w sądach o tobie. Muszę spróbować przyuczyć się do pojmowania wielkiej tajemnicy każdego niepowtarzalnego istnienia ludzkiego. Każdy ważący półtora kilograma mózg ludzki jest bardziej skomplikowany od najbardziej wymyślnego komputera. Miliony doświadczeń zmagazynowanych w naszym mózgu biorą jakiś udział w tym, co robimy i mówimy. Wiem, że nawet wtedy, gdy twoje wypowiedzi czy działanie nie mają logicznego sensu, mają swój sens psychologiczny.
Wiem, że gdybym posiadał twoje geny i twoją rodzinę, gdybym dorastał w twojej dzielnicy i chodził do tych samych szkół co ty, byłbym może bardziej do ciebie podobny, niż jestem. Dlatego muszę wyznać tu i teraz, i na zawsze, że moje oczy nie prześwietlają promieniami Roentgena. Jeśli twierdzę, że przejrzałem cię na wylot, jest to z mojej strony nieuzasadniona pretensja i być może projekcja samego siebie. Muszę szczerze szanować wielką tajemnicę, którą jesteś ty, i wielką tajemnicę, którą jestem ja.
Fragment pochodzi z książki „Twoje szczęście jest w Tobie”.