Pomiędzy sferą sakralną a profaniczną w życiu społecznym znajduje się czas odpoczynku. To, co przynależy do obowiązku pracy, zostaje zawieszone, a to, co zwykło się oddawać Bogu, już wypełniono. Wchodzimy w tak zwany wywczas (wkroczenie w czas) – termin, którym Słowianie określali szczególną porę swobody, beztroski, często na łonie natury. Uznawali, że harmonizuje ona okres trudu, wysiłku i cierpienia, sprawiając, że nabieramy duchowej mocy do dalszej wędrówki przez życie.

Starożytność

Nie każda kultura w równym stopniu doceniała istnienie sfery odpoczynku. Rzymianie łączyli ją ze świętowaniem i określali szerokim terminem feriae, do którego mieli dość pejoratywny stosunek: słynne ignavis semper feriae („lenie zawsze mają święto”). Wszystko to, co odrywa nas od codziennych czynności, jest podejrzane, nawet jeśli dotyczy uznawanego przez władzę czy zalecanego przez religijny autorytet zachowania. Rzymianie często powtarzali za Cyceronem „nie ma odpoczynku od obowiązków”, dlatego nigdy nie czuli się pewnie, wypełniając w świątyniach rytualne obrzędy i zawsze z dystansem podchodzili do rozrywek.

Barbarzyństwem dla hołdujących cnocie mężów było uczestnictwo w igrzyskach, występach teatralnych czy cyrkowych popisach. Uznawano nawet, że skrycie podziwiane greckie filozofowanie i intencjonalne pisarstwo – biografistyka czy poezja – bardziej przystoi niewolnikom niż obywatelom. Pojednawczy wobec cudzoziemskich zwyczajów Marek Aureliusz godził się na istnienie odpoczynku, ale tylko wtedy, gdy jest on połączony z pracą.

Równie nieprzychylne stanowisko wobec czasu swobody i beztroski prezentował Konfucjusz. Uważał ludzi odpoczywających za nieszczęśliwych, gdyż nie znaleźli w swoim życiu tak pasjonującego zajęcia, aby bez reszty mu się poświęcić. Dla niego poszerzanie się sfery bezczynności to objaw regresu danego społeczeństwa, który niechybnie prowadzi do upadku cywilizacji.

Na stosunek chrześcijaństwa do odpoczynku miało wpływ żydowskie postrzeganie czasu pracy i świętowania. Harmonijne współdziałanie tych sfer było objawem zdrowia duchowego. Natomiast odpoczywający poza obszarem relacji sacrumprofanum niejako zawiesza działanie życiowe, wpada w letarg. Narażony jest wtedy na działanie złych mocy i dlatego winien ze zdwojoną siłą posługiwać się modlitwą. Zakonnym rekreacjom towarzyszyły praktyki wstawiennicze chorych i cierpiących towarzyszy, zaś chrześcijanom oddającym się mało szlachetnym zajęciom – akrobatom, muzykom czy aktorom – zalecano czynienie chociaż znaku krzyża przed wykonywanymi czynnościami, które uważano, że z pracą nie mają nic wspólnego.

Oświecenie, industrializacja, urbanizacja…

Nieufność wobec odpoczynku samego w sobie wynikała niejako z obserwacji ludzkich zachowań, które z nudów prowadziły do wynaturzeń. Panowało przekonanie, że dla większości ludzi odpoczynek jest szkodliwy i dlatego należy wychowywać do korzystania z rozrywki. W czasach nowożytnych zarówno jezuicka, jak i kalwińska edukacja wprowadzała zalecenia dla uczniów w sprawie odpowiedniego zachowania się w czasie szkolnych ferii, aby nie narazić się na „nieobyczajność”.

Dopiero jednak w XVIII wieku zaczęto głosić ideę sterowanego i kontrolowanego przez państwo odpoczynku. Ten, kto chciał z niego korzystać, winien poddać się pod dyktat „oświeconych umysłów”, które wskażą godne zajęcia i będą nadzorować ich wypełnienie. Festyny, bale, koncerty o ustalonym programie i wybranych uczestnikach miały gwarantować właściwą rozrywkę. Oczywiście nie była ona powszechnie dostępna: istniała konieczność zaproszenia i wtajemniczenia.

Zmiany wymusiła industrializacja i urbanizacja. W powiększających się liczebnie miastach przemysłowych kształtowały się nowe zwyczaje obce tradycyjnym społecznościom. Rytm dnia, który wyznaczały dotychczas zajęcia gospodarskie, obecnie odmierzał fabryczny zegar. Fajrant pozwalał na swobodne zagospodarowanie godzin przed snem według uznania i potrzeb, które coraz częściej kształtowały media, w tym przede wszystkim prasa, a potem radio. Rosnące w siłę związki zawodowe i socjalistyczne partie wymuszały nowe prawa, w tym te ograniczające godziny pracy na rzecz de facto przymusowego wypoczynku.

Zmiany w organizacji życia zbiorowego były też wynikiem migracji, na przykład w Stanach Zjednoczonych wzrastała liczba pracowników z różnych krajów i kultur, co utrudniało choćby wskazanie jednego dnia świątecznego w tygodniu. W 1908 roku po raz pierwszy zezwolono w zakładach włókienniczych na Wschodnim Wybrzeżu na pięciodniową organizację tygodnia pracy, aby Żydzi i chrześcijanie mogli swobodnie świętować swój dzień Pański. Weekend trwający od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczorem zaprowadzono w fabrykach Forda w 1926 roku bez równoczesnego obniżenia poborów pracowników, uznając konieczność odpoczynku od monotonnych i stresujących czynności. Celowi temu służył również płatny urlop – dwa tygodnie w ciągu roku.

Turystyka, sport i moda na opaleniznę

W związku z tym zaczęto propagować krajoznawstwo i wypoczynek na świeżym powietrzu. Modne stały się wyjazdy za miasto, często w zorganizowanych grupach, i plenerowe zabawy, w tym potańcówki. Pojawiły się biura podróży oferujące wczasy w atrakcyjnych miejscowościach, połączone z możliwością zwiedzania lokalnych atrakcji. Wielki Kryzys wymusił zmiany w stylu życia, a przede wszystkim w formach odpoczywania. Zaczęto popierać niskokosztowe rozrywki, jak czytelnictwo i kino. Popularnością cieszyły się biwaki. W Europie prym wiodła turystyka oraz sport.

W międzywojennej Polsce propagowano kolarstwo, narciarstwo i kajakarstwo. Państwo od 1922 roku zaczęło wspierać zorganizowany wypoczynek dla poprawy kondycji zdrowotnej społeczeństwa oraz wojskowego przysposobienia. Zniżki kolejowe umożliwiały pobyt w leczniczych kurortach, na przykład w Sopocie czy atrakcyjnych turystycznie miejscowościach jak Zakopane. Prasowe reportaże popularyzowały wypoczynek na Huculszczyźnie, Polesiu czy wschodnim Mazowszu.

Sporo zmian wymusiła feminizacja życia zawodowego. Fakt, że kobiety podjęły pracę zarobkową, zwłaszcza w zawodach dotychczas opanowanych przez mężczyzn, sprzyjał postulatom powiększania sfery odpoczynku o urlopy macierzyńskie, lecznicze i rehabilitacyjne, które równocześnie prowadziły do powstania w gospodarce działu usług. Pojawiła się moda na opalanie i zabiegi kosmetyczne, wczasy odchudzające i plenerową gimnastykę.

Druga wojna światowa destabilizująco wpłynęła na sferę rekreacji. Wymuszona okolicznościami konieczność odbudowy europejskiej gospodarki i życia zbiorowego zmniejszyła nacisk społeczny na poszerzenie praw do wypoczynku. Również w Stanach Zjednoczonych praca stawała się istotniejsza niż odpoczynek. Poszerzał się konsumeryzm zachowań, który w pierwszej kolejności określał konieczność dorobienia się domu i samochodu, a dopiero na końcu zezwalał na rezerwację wczasów na Hawajach.

Odpoczynek i ideologia

W Polsce rozwój turystyki zahamował nowy ustrój, który w obawie przed gromadzeniem się między innymi w lasach „reakcyjnych band” zakazywał poruszania się po kraju. Odpoczynek sterowały ideologiczne względy: konieczność partyjnych szkoleń, które pozwalały na silniejszy związek z nową władzą, pochody pierwszomajowe i manifestacje okolicznościowe, na przykład w związku z przyłączeniem do Polski ziem zachodnich.

„Rozluźnienie gorsetu” przyniósł dopiero październikowy przełom. Powstały możliwości rozbudowy sfery wypoczynku dla chłopów i robotników, czemu miały służyć fundusze pracownicze. Ze źródeł tych zakłady produkcyjne finansowały budowę wypoczynkowych domów w miejscowościach uzdrowiskowych i turystycznych, poszerzały ofertę wczasów krajowych i zagranicznych o zorganizowany przejazd i nadzorowany przez kaowców program, w końcu urządzały imprezy integracyjne na dzień pracownika. Wśród młodzieży popularny stawał się autostop, a na co dzień prywatki, podczas których słuchano muzyki z płyt, głównie jazzu, i tańczono rock’n’rolla, a potem twista.

Dekada Gierka otwierała nowe możliwości: narzędziem propagandy stawała się telewizja, która lansowała dyskoteki, a rozwój motoryzacji sprzyjał rozbudowie kempingów. Tezy o budowie „drugiej Japonii” sprzyjały pojawieniu się postulatów nie tyle wydłużenia czasu pracy, ile jego skondensowania w ciągu pięciu dni. Wprowadzenia wszystkich sobót wolnych domagał się ruch „Solidarności”. Polska nadganiała Europę i Stany Zjednoczone, gdzie pięciodniowy i czterdziestogodzinny tydzień pracy obowiązywał od 1938 roku.

Drapieżny kapitalizm

Na Zachodzie trendy jednak zmienił kryzys energetyczny lat siedemdziesiątych. Poszerzeniu uległa grupa bezrobotnych, którzy bez zatrudnienia pozostawali wiele lat. Ich styl życia uległ radykalnym zmianom: stałą pracę zastąpiły bezczynność, marazm i apatia, które destrukcyjnie wpływały na ich zachowania. W związku z tym społecznym problemem stawała się narkomania. Środowiska pracownicze opanował pęd za aktywnością, nadsprawczość, która miała dowodzić przydatności w firmie danej osoby. W rozrastających się korporacjach rezygnowano z urlopów i weekendowych wypadów za miasto, aby przygotować raporty i błyskotliwe prezentacje. Odskocznią od nerwowej atmosfery stawały się jedynie gry komputerowe i Internet.

Drapieżny kapitalizm opanował Polskę w okresie ustrojowych transformacji. Utrata wolnego czasu stawała się faktem. Na odpoczynek mogli sobie pozwolić właściwie jedynie najbogatsi: wysoko opłaceni przedstawiciele wolnych zawodów oraz właściciele dobrze prosperujących firm. Wypoczynek stawał się luksusem zwłaszcza dla rodzin, które utraciły na przykład możliwość wysyłania dzieci na bezpłatne kolonie. Konieczność zorganizowania im wypoczynku, także codziennego, wynikała z zaniku osiedlowego trzepaka. Zastąpiło go wiele zajęć językowych i sportowych zwalczających nudę, ale de facto ograniczających możliwości swobodnego wyboru, jak spędzić czas. Dla studentów istotniejsze stawały się saksy niż rajdy w Bieszczady.

Ekologizm i moda na slow life, jakim ulega współczesne pokolenie, generują dalsze zmiany w sferze wypoczynku. Nowa ekonomia podnosi konieczność skrócenia długości tygodnia pracy do dwudziestu jeden godzin, aby spowolnić zmiany klimatyczne i zmniejszyć nierówności społeczne, w tym wysoki odsetek bezrobotnych i pracujących „na czarno”. Walczy się z przepracowaniem i atrofią społeczną, dowodząc, że najważniejsze jest życie rodzinne i dla jego pielęgnowania winno się pozwolić na dotowanie bezczynności. Podkreśla się, że dotychczasowy dynamizm pracy jest nie do utrzymania, bo przy regresie tradycyjnych wartości nie ma już ani sfery sacrum, ani profanum w życiu społecznym.

Dążenie do eliminacji pracy na rzecz ustawicznego wypoczynku cechuje zwłaszcza pokolenie Z, urodzonych w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Trend w stronę nadreprezentacji czasu wolnego, który indywidualnie zapełniamy własną aktywnością, rodzi pytania o przyszłościowe tendencje, tym bardziej istotne, że mapa świata w coraz mniejszym stopniu opiera się na europejskim dyktacie postaw i wartości. Odpoczynek się wyalienował od kultury pracy i świętowania, stał się niezależny od wpływów gospodarki i polityki, a tym samym może ulegać dalszym, samoistnym przekształceniom, które z pewnością zmienią oblicze życia społecznego w przyszłości.