„Rozeznanie duchów” brzmi anachronicznie dla współczesnego ucha i kojarzy się z egzorcyzmami, okultyzmem lub innymi niejasnymi praktykami. Rzadko komu przywodzi na myśl wspólnotę z Qumran, św. Pawła, Orygenesa czy Ojców pustyni, chociaż to już u nich można znaleźć rzetelne opracowanie tego tematu1. Jeszcze rzadziej ktoś pomyśli o nowoczesnej filozofii czy psychologii, mimo że to między innymi w nich należy szukać dalszego rozwinięcia sygnalizowanych kwestii. Tytułowe rozeznanie duchów ma bowiem długą, pasjonującą historię i pokrywa się z dziejami ludzkiego ducha. Co więcej, walka duchów – chcemy tego czy nie – wciąż trwa, a jej polem staje się każde kolejne ludzkie istnienie. Ostatnie słowo w tej kwestii jeszcze nie padło. Dlatego tym ciekawszy będzie powrót do postaci św. Ignacego Loyoli i ponowna lektura jego reguł rozeznawania duchów (Ćd 313-336), do których zachętą jest niniejszy przewodnik. Rola przewodnika o tyle jest wdzięczna, że bardziej niż na systematyczność i dyscyplinę wykładu można położyć akcent na praktyczność i użyteczność prezentowanej rzeczywistości.

 

Niepozorne odkrycie czy przewrót kopernikański?

Dla Ignacego wszystko zaczęło się podczas monotonnej rekonwalescencji w sierpniu roku 1521 w rodzinnej Loyoli. Kurując roztrzaskaną armatnim pociskiem nogę, niepomiernie się nudził i z braku innych zajęć często przyglądał się własnym myślom i uczuciom. Pozornie nic wielkiego nie odkrył, bo stwierdzeniami w rodzaju „jedne myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym”2 śmiało mógłby konkurować z oryginalnością pana Jourdaina zadziwionego tym, że mówi prozą. Głębokie intuicje miewają jednak skromne początki. Nowość kryła się nie w treści, ale w metodzie.

Co takiego odkrył Iñigo de Loyola? Jak sam mówi w Autobiografii: odkrył działanie duchów w swoim wnętrzu, tj. wewnętrzne poruszenia (hiszp. mociones lub movimientos) i ich decydujący wpływ na życie. W terminach znacznie późniejszej psychologii można by powiedzieć, że odkrył „strumień świadomości” i praktyczną metodologię jego analizy. W języku psychoanalizy: dokonał „wglądu w siebie” (ang. insight) i przeczuł istnienie podświadomości. W języku teorii poznania: zrobił krok w tył i dostrzegł siebie (obserwatora) i rzecz (przedmiot obserwacji) w momencie patrzenia. Korzystając niejako z zakrzywienia czasoprzestrzeni, niepostrzeżenie stanął za własnymi plecami i to w momencie najbardziej intensywnego wpatrywania się w rzecz i widząc tak siebie – patrzącego na siebie i na rzecz, rozumującego, wydającego sądy i podejmującego działanie – odkrył ogromną wartość ludzkiej subiektywności – taki personalizm praktyczny. Oczywiście sam Ignacy znacznie później zrozumiał głęboki sens tych pierwszych duchowych doświadczeń, ale właśnie dlatego z tak wyraźną emfazą opowiadał o nich pod koniec życia. Niepozorne odkrycie, niczym pierwsze ogniwo reakcji łańcuchowej, doprowadziło do radykalnego przewrotu w jego życiu: nawrócenia.

Chcąc wynieść pożytek z lektury tekstów Ignacego, konieczne jest powtórzenie jego drogi, to znaczy trzeba odkryć realność duchowych poruszeń we własnym wnętrzu. W przeciwnym razie lektura rozczaruje i zmęczy. Tekst Ćwiczeń duchownych należy czytać ze świadomością, o której dobitnie pisał Roland Barthes w książce Sade, Fourier, Loyola3. Ten francuski strukturalista, z typową dla niego oryginalnością, w małej książeczce Ignacego widzi bowiem nie jeden, ale… cztery teksty (notabene kto by pomyślał, że można zestawiać razem św. Ignacego z Loyoli z markizem de Sade). Trzeci tekst, który nazywa alegorycznym, jest owocem myśli i wyobrażeń, modlitw i kontemplacji odprawiającego Ćwiczenia duchowne. I o taki tekst-komentarz do reguł rozeznania chodzi, to znaczy dobrze zrozumie się reguły tylko wtedy, gdy napisze się własną autobiografię duchową, podobną do tej podyktowanej przez św. Ignacego.

 

Wewnętrzna dynamika reguł

Wielkie odkrycia nie zawsze znajdują łatwe zastosowanie. Podobnie było w życiu Ignacego i zapewne będzie i w naszym! Pierwsze rozeznanie duchów nie zrobiło z niego duchowego mistrza czy specjalisty od trudnych wyborów. Dobrze pamiętamy, że jedną z pierwszych decyzji, która dotyczyła obrony czci Najświętszej Maryi Panny, „podjęła” za niego… mulica, której dosiadał (por. OP 15, 16). Rozbrajająca szczerość, z jaką o tym opowiada, powinna dodać otuchy tym, którzy z tematem rozeznania zmagają się od dawna, tracąc czasem cierpliwość do siebie samych. Jednak powinna też przestrzec wszystkich w gorącej wodzie kąpanych. Mistrzem rozeznania duchów zostaje się stopniowo, z poszanowaniem praw duchowego wzrostu i pod kierunkiem doświadczonych przewodników, jeśli nie wprost samego Boga.

Sam podział reguł rozeznania duchów, jak i ich usytuowanie w ramach tekstu Ćwiczeń duchownych podkreślają ten dynamiczny charakter rozeznania: chodzi o stopniowy proces, a nie o pojedyncze akty. Pierwsza seria reguł (Ćd 313-327) odpowiada raczej pierwszemu tygodniowi Ćwiczeń, zaś druga (Ćd 328-336) raczej drugiemu tygodniowi. Studiując więc reguły, trzeba uwzględniać tę wewnętrzną logikę Ćwiczeń duchownych. W uproszczeniu można powiedzieć, że pierwsza seria reguł dotyczy walki duchowej, która toczy się w horyzoncie dobra i zła, zaś druga seria – w horyzoncie samego już dobra. Bo jak celem pierwszego tygodnia jest uwolnienie się od przywiązania do grzechu, tak w następnych tygodniach chodzi już o odczytanie woli Bożej, pełne przylgnięcie do niej i o większą chwałę Boga.

Logika Ignacego odzwierciedla poniekąd klasyczną drogę duchowej doskonałości i prowadzi od oczyszczenia przez oświecenie ku zjednoczeniu z Bogiem. Reguły rozeznania duchów pierwszego tygodnia odpowiadają temu początkowemu etapowi: mają za cel doprowadzenie człowieka do życia w łasce uświęcającej, czyli w wolności od grzechu. Utrzymaniu człowieka w tym stanie służą więc miniwykłady Ignacego o różnych duchach, o pocieszeniu i strapieniu duchowym (por. Ćd 314-317) oraz o różnych sposobach postępowania w tych stanach (por. Ćd 318-324). Niczym dobry pedagog Ignacy cierpliwie wyjaśnia po kolei sprawy podstawowe i proste, powoli przechodząc do coraz trudniejszych i złożonych. Co więcej, on nie uczy niczego, czego sam nie doświadczył. Dlatego obowiązkową lekturą uzupełniającą do reguł rozeznania może być Autobiografia Ignacego. W przeciwieństwie do wielu współczesnych mistrzów duchowości on nie kryje własnych błędów i nie chroni się za jakąś wypracowaną metodą. Jest szczery do bólu. Jedną z takich poruszających ilustracji do reguł mógłby być moment duchowego udręczenia skrupułami w Manresie. Nasz bohater był tak zdesperowany, że gotów był pobiec „za szczenięciem, żeby od niego otrzymać pomoc” (OP 23), gdyby tylko Bóg zalecił mu takie lekarstwo na jego skrupuły. A strapienie było tak dojmujące, że często nachodziła go gwałtowna pokusa, by odebrać sobie życie i tak przerwać wewnętrzne męki. Po takim przykładzie inaczej czyta się oschłe w wyrazie reguły o cierpliwości w znoszeniu strapienia i pokornym oczekiwaniu na pocieszenie.

W ignacjańskich opisach nie brak jednak barwnych i dobitnych określeń na zachowanie „nieprzyjaciela” człowieka, czyli ducha złego. Ignacy porównuje je kolejno do taktyki kobiecej mściwości (przykład może politycznie niepoprawny, ale jakże trafny), do zachowań uwodziciela lub wodza wojsk oblężniczych. Niewątpliwie jest to echo wcześniejszych doświadczeń Ignacego, dworzanina i żołnierza, które przemyślane z psychologiczną wnikliwością tym razem służą jako wyjaśnienie wewnętrznych poruszeń. Każde z tych porównań można rozwinąć w obszerną konferencję, uzupełniając obecne w nich intuicje o wyniki współczesnych studiów nad ludzką motywacją, psychologię komunikacji czy o techniki psychoterapeutyczne. Praktyczna lekcja, którą dają te reguły, dotyczy roli samoświadomości i wiedzy na własny temat oraz podejścia do własnych słabości.

 

Między dobrem pozornym a realnym

Druga seria reguł rozeznania duchów dotyczy walki duchowej w horyzoncie dobra. Człowiek pierwszego tygodnia Ćwiczeń – czyli oczyszczony z przywiązania do grzechu – powołany jest do głębszego poznania Boga i zjednoczenia z Nim przez naśladowanie Jezusa Chrystusa. Wyższy poziom oznacza jednak wyższy stopień trudności, dlatego reguły stają się subtelniejsze, a działanie duchów bogatsze i bardziej zróżnicowane. Po frontalnych bitwach pierwszego tygodnia, gdzie zło i dobro były jasno i wyraźnie określone, teraz mamy do czynienia z wojną podjazdową, gdzie nie zawsze wiadomo, kto swój, a kto wróg. Zły duch wyrzucony za drzwi wraca z siedmioma gorszymi od siebie, gdzie w logice zła gorszy znaczy bardziej podstępny, chytry, przewrotny itp. Myśl Ignacego porusza się po spirali hermeneutycznej: wraca do tych samych tematów, na przykład działania dobrego i złego ducha, do pocieszenia i strapienia, ale odsłaniając nowe i ukryte do tej pory znaczenia.

Cel działania duchów nadal radykalnie się różni, ale ich metody działania chwilami niebezpiecznie się nakładają. Śladami dobrego ducha są wciąż te poruszenia wewnętrzne, które pociągają człowieka do większej miłości Boga i życia Ewangelią; pojawia się nowy rodzaj pocieszenia: „pocieszenie bez przyczyny uprzedniej” (Ćd 330). Zaś znakiem obecności ducha złego są te poruszenia, które hamują człowieka na drodze wzrostu lub przynajmniej mu przeszkadzają. Jest to możliwe między innymi dlatego, że zły duch stosuje techniki kamuflażu i „przemienia się w anioła światłości”, który „idzie razem z duszą pobożną, a potem stawia na swoim” (Ćd 332). Zatem nie wszystko złoto, co się świeci. Na tym etapie drogi można ulec zaślepieniu i poddać się bezwiednie działaniu złego ducha, które choć nie prowadzi wprost do zła lub grzechu, to owocuje pozorem dobra lub jego zaniedbaniem. Barwnym przykładem z Autobiografii może być wizja tajemniczego węża z wielką ilością błyszczących punktów, która dawała Ignacemu wiele pociechy i estetycznych doznań (por. OP 19), ale nic ponad to. Mimo to dopiero po wizji nad Cardonerem, czyli po swojej najważniejszej mistycznej wizji, Ignacy rozpoznał, że było to pocieszenie szatańskie i choć wizja ta nawiedzała go jeszcze później wiele razy i przez długi czas, to „na znak pogardy odpędzał ją kosturem” (OP 31).

Nie trzeba jednak odwoływać się do mistycznych doświadczeń Ignacego, by odsłonić wagę omawianych tu zjawisk. Cenniejsze może nawet będą przykłady dotyczące zwyczajnych myśli i poruszeń duchowych. U Ignacego bowiem nie brak rozeznawania w sprawach prozaicznych, dotyczących jedzenia i picia, snu i wypoczynku, nauki i pracy, itp. To dzięki takiej pokornej praktyce, zapewne związanej z codziennym rachunkiem sumienia, nauczył się rozpoznawać nie tylko podstępy złego ducha, ale i złe skłonności własnej natury. Potomek Loyolów był bowiem w gorącej wodzie kąpany i co pomyślał, od razu wcielał w życie. Tej gwałtowności swojej natury zawdzięczał początkowe przesadne praktyki ascetyczne, których zgubnych skutków doświadczał już do końca życia. Dlatego kiedy później zaleca uważne badanie przebiegu myśli, ich początku, środka i zakończenia, to wie, o czym mówi. Może nawet przy spisywaniu tych reguł zniszczony głodówkami żołądek podpowiadał mu, że duchowe treści należy trawić dłużej i dogłębniej badać, by nieopatrznie nie zatruć własnej duszy. Wszelki pośpiech jest synonimem niepokoju i zamieszania, czyli oznak działania złego ducha.

Zalecana analiza – początku, środka i końca myśli – kojarzy się ze współczesnymi technikami psychoterapeutycznymi, bo wielokrotne zanurzanie się w treści „strumienia świadomości” to przecież wyprawy w głąb ludzkiej duszy, w warstwy przed- i podświadome. W jednym ze współczesnych komentarzy do reguł rozeznania duchów – a dokładniej do następstw pocieszenia bez przyczyny uprzedniej – można przeczytać, że „należałoby się upewnić, czy zmiany, jakie zaszły i utrzymują się u osoby, nie są raczej wynikiem gratyfikacji jej społecznej roli lub obrazu samej siebie, aniżeli bezpośrednim skutkiem działania łaski Bożej”4. Autor tego komentarza Luigi M. Rulla oraz jego współpracownicy i uczniowie od kilkudziesięciu już lat potwierdzają niepokojącą statystykę, że aż 60-80 procent osób zaangażowanych w realizację powołania zakonnego lub kapłańskiego stymulowanych jest przez własne nieuświadomione potrzeby, a nie przez wartości powołania. Sztuka rozeznania duchowego drugiego tygodnia ma więc wciąż wielkie pole do popisu i warto, by posłużyła się przy tym nowoczesnymi technikami, pozwalającymi lepiej dotrzeć do osoby, którą świetnie funkcjonujące mechanizmy obronne utrzymują w stanie błogiej niewiedzy. Jeśli statystyki nie kłamią, to tę ostatnią uwagę należałoby wziąć sobie do serca także w odniesieniu do samych siebie.

 

W poszukiwaniu pewności

Na koniec warto dotknąć jednego z najważniejszych problemów związanych z rozeznaniem duchowym, tj. kwestii pewności i nieomylności nabytej wiedzy. Z praktycznego punktu widzenia problem jest oczywisty: chcemy mieć pożytek z przyglądania się sobie, by chociażby podejmować trafne i nieomylne decyzje w życiu. Jeśli więc słyszymy o regułach rozeznania duchowego, to oczekujemy zasad sprawdzonych i pewnych. Tę palącą potrzebę i podskórny niepokój można wyczytać nawet w poważnych, naukowych opracowaniach tego tematu. Sęk w tym, że „do rozeznania duchowego nie można stosować prawd właściwych dla obszaru oczywistości fizycznych, matematycznych, statystycznych czy metafizycznych”5. Rozeznanie duchowe wystawia więc na frustrację ludzkiego ducha, zwłaszcza u tych, którzy ukąszeni zostali oświeceniowym mitem obiektywizmu naukowego. Paradoksalnie, poszukując pewności w rozeznaniu duchowym, możemy rozminąć się z prawdą. Rezygnując zaś z jej poszukiwania, narażamy rozeznanie duchowe na banicję ze świata wiarygodnej wiedzy. Zresztą w akademickim światku, nawet uczelni katolickich, nie brak złośliwych uwag na temat wykładów, które noszą w tytule owo rozeznanie duchowe.

Spróbujmy spojrzeć na nierozwiązywalny dylemat z perspektywy św. Ignacego, który w praktyczny sposób pokazał, jak przy użyciu rozeznania duchów dochodzić do prawdy, ale niekoniecznie drogą weryfikowanej naukowo pewności. Dobitnie widać to w sposobie, w jaki pisze on Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, dokument o ogromnym znaczeniu nie tylko dla jezuitów, ale wielu innych zgromadzeń zakonnych. Otóż każdy ich punkt był owocem racjonalnego namysłu i duchowego rozeznania wszystkich racji za i przeciw. Następnie taki punkt Ignacy przedkładał na modlitwie samemu Bogu i od Niego oczekiwał znaku potwierdzenia. Znakiem było ustalone uprzednio pocieszenie – tak zdaniem Rolanda Barthesa6 powstaje czwarty tekst Ćwiczeń duchownych, tekst anagogiczny, którego wyraz znajdujemy w dzienniku duchowym Ignacego. Takim sposobem w sercu jednego człowieka zapadły decyzje o formie życia i pracy wielu dziesiątek tysięcy ludzi. Trudno o lepsze potwierdzenie praktycznego personalizmu Ignacego. Co więcej, nie tylko pierwsi jezuici i ich następcy zaufali rozeznaniu Ignacego, ale i vice versa, Ignacy również ufał ich rozeznaniu. Bo choć konstytucje pełne są ściśle określonych norm postępowania, to jednocześnie otwarte pozostają na możliwe modyfikacje i doprecyzowania ze strony konkretnego człowieka: prawowitego przełożonego. Ignacy głęboko wierzy, że człowiek wolny od nieuporządkowanych przywiązań i szczerze miłujący Boga – a takim powinien być przełożony – jest najlepszym źródłem rozeznania woli Bożej. Ilustruje to Louis Gonçalves da Câmara w Diariuszu o św. Ignacym Loyoli7.

Interesującym potwierdzeniem ignacjańskiej intuicji mogą być teoriopoznawcze analizy jednego ze współczesnych jezuickich teologów Bernarda J. F. Lonergana. W jego dorobku naukowym można znaleźć intrygująco brzmiącą definicję obiektywizmu jako „owocu autentycznej subiektywności” (ang. authentic subjectivity)8. Autentyczna subiektywność to synonim człowieka, który dąży do prawdy, osiąga ją i jej służy. Nie sposób przedstawić tu całej filozoficzno-teologicznej koncepcji Lonergana, ale dla podsumowania naszego przewodnika niech starczą jego „przykazania” dotyczące ludzkiego poznania. One wydają się skrótowym i wiernym przekładem ignacjańskich reguł rozeznania na język współczesności. A przykazania te brzmią następująco: Bądź uważny! Bądź inteligentny! Bądź rozsądny! Bądź odpowiedzialny! I kochaj!9.

 

1. Por. G.M. Colombás, Discernimento degli spiriti, [w:] Dizionario degli istituti di perfezione, t. III, Roma 1976, s. 706.
2. Św. Ignacy Loyola, Opowieść Pielgrzyma. Autobiografia, Kraków 1994, 8. Dalej: OP.
3. Por. R. Barthes, Sade, Fourier, Loyola, Warszawa 1996.
4. L.M. Rulla, Antropologia della vocazione cristiana, t. 3, Bologna 1997, s. 400-401.
5. M. Chmielewski, S. Urbański, Rozeznanie duchowe, [w:] Leksykon duchowości katolickiej, Kraków 2002, s. 758.
6. Por. R. Barthes, dz. cyt., s. 48.
7. Por. Louis Gonçalves da Câmara, Memoriale, czyli Diariusz o św. Ignacym Loyoli, Kraków 1995, 271-272.
8. B. J. F. Lonergan SJ, Methods in theology, New York 1973, s. 292.
9. Por. tamże, s. 231.

Życie Duchowe • LATO 51/2007