„Jezus przyszedł do pewnej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba [mało albo] tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.

 

Trójka rodzeństwa: Marta, Maria i Łazarz, była złączona z Jezusem głęboką przyjaźnią i miłością. Dom Marty w Betanii był domem Jezusa. W nim Jezus często przebywał, gościł, odnajdywał pokój i siłę. Czuł się, jak w rodzinie.

Dzisiaj w Betanii znajduje się współczesne sanktuarium, które nazywa się po prostu „domem”. W sanktuarium jest mozaika przedstawiająca legendę związaną z ptakami ciernistych krzewów. Jest wiele wersji tej legendy. Jedna z nich mówi, że kiedy matka wysiaduje pisklęta, samiec cały czas troszczy się o nią, zdobywa pokarm i umila jej czas śpiewem. Gdy wyklują się młode, samiec wyśpiewuje najpiękniejszą pieśń swojego życia, a potem przebija serce w ciernistych krzewach i umiera.

Ta legenda mówi o Jezusie, który, jak ptak ciernistych krzewów, troszczy się o każdego człowieka. A w końcu z miłości do człowieka pozwala sobie przebić serce. Ale jest to również legenda o nas. O naszym trudzie życia, cierpieniu i miłości. To, co najpiękniejsze i najcenniejsze rodzi się w bólu i cierpieniu. Nie ma miłości bez cierpienia. Prawdziwa miłość jest przebijaniem swego serca i wydawaniem go dla innych. „Przebijanie swego ja” jest zawsze bolesne i pozostawia ranę. Ale bez tej rany, bez tego cierpienia nie ma miłości. Jest egoizm.

Św. Łukasz  w Ewangelii o dwóch siostrach chce nam pokazać dwa różne sposoby służenia Jezusowi, dwa różne odcienie miłości. Obie siostry – uczennice Jezusa służą Mistrzowi. Każda z nich chce Go przyjąć i ugościć na swój sposób.

Maria służy poprzez słuchanie i kontemplację. Siedzi u stóp Jezusa i wsłuchuje się w Jego słowa. Przyjmuje postawę ucznia, którego najważniejszym zadaniem, troską jest słuchać Mistrza. Daje Jezusowi kochające, rozumiejące serce. Marta z kolei podejmuje rozmaite posługi, diakonię. Marta daje, troszczy się o potrzeby materialne. Nie jest natomiast nastawiona, jak Maria, na odbiór. I efektem tego jest podenerwowanie, niepokój, rozbicie wewnętrzne.

Postawę Marty można porównać do człowieka bogatego, który daje, nic nie biorąc. Maria przyjmuje postawę przeciwną: zachowuje się jak człowiek ubogi, który przyjmuje. W życiu nie można tych postaw izolować, rozdzielać. Nie można jedynie dawać, nie zauważając własnych potrzeb. Nie można również tylko brać, nic w zamian nie dając. Pierwsza postawa może doprowadzić do wewnętrznego wypalenia i pustki, albo nadmiernego aktywizmu. Druga jest prostą drogą do egoizmu. Miłość zawsze zakłada wymianę, wzajemną komunię, wzajemne obdarowywanie. Musi jednak uwzględniać wsłuchiwanie się w osobę kochaną: w Boga, innych ludzi, siebie. Inaczej grozi manipulacja drugim. Miłość bez wolności jest zniewalaniem.

„Syntezą” dwóch sióstr jest Maryja. Maryja łączy ducha kontemplacji, modlitwy, wsłuchiwania się w Boga i człowieka z codziennym, trudem i pracą.

Czy jestem zdolny do przyjaźni? Czy mam przyjaciół, czy raczej wielu znajomych? Czy potrafię nawiązywać relacje w wolności, nie wiążąc innych z sobą uczuciowo i nie wykorzystując ich potrzeb emocjonalnych? Czy nie manipuluję przyjaciółmi, nie zniewalam ich sobą? Czy godzę się na cierpienie, które jest „przebijaniem mojego ja”? Do jakich granic byłbym zdolny posunąć się z miłości? Czy jestem bardziej „Martą” czy „Marią”?

Stanisław Biel SJ