W Liście do Galatów św. Paweł wymienia jednym tchem owoce Ducha Świętego, o które powinniśmy prosić. Wśród nich jest właśnie radość. Jednak zajmując się nią, nie sposób pominąć pokoju, gdyż oba dary są z sobą powiązane.
Mamy dwa rodzaje pokoju: pokój ludzki i pokój Boży. I bardzo łatwo je pomylić. Bo nawet nam, ludziom wierzącym, zdarza się przychodzić do Boga, pragnąc jednie pokoju ludzkiego.
Pokój ludzki bowiem związany jest z naszą psychiką, przeżywamy go, doświadczamy. To taka błogość, która uzależniona jest od tego, co otrzymujemy z zewnątrz: mogę być np. poruszony ładną pieśnią czy wzruszyć się na widok czegoś pięknego, nawet pobożnego, lecz – co najistotniejsze – niewymagającego nic ode mnie. Po prostu ot tak go mamy i zazwyczaj tracimy, gdy tylko zniknie bodziec, który go wywołał. Więc jeśli mamy takie doświadczenie po różnych spotkaniach, modlitwach czy kazaniach, to oznacza, że doświadczyliśmy jedynie pokoju ludzkiego.
Natomiast pokój, który otrzymujemy od Chrystusa, związany jest z naszym oddaniem się Bogu, z naszym zaufaniem Jemu. Nie dostajemy go ot tak. Bo choć jego źródłem może być ten sam bodziec co w przypadku pokoju ludzkiego, to jednak jest on uzależniony od tego, czy wykonam krok w kierunku Chrystusa, czy otworzę Mu drzwi, by zaprosić Go do swojego serca. Czy powiem: „Panie, rezygnuję ze wszystkiego, co nie jest Twoje, bo chcę pełnić jedynie Twoją wolę”. I właśnie takie oddanie się Chrystusowi daje niesamowity pokój serca, który wpływa nie tylko na emocje, lecz również na moją tożsamość. Wówczas niezależnie od tego, czy ktoś mi coś powie przykrego, obrazi mnie czy pomówi, będę miał w sobie pokój, bo będę w ramionach Tego, który zawalczył o mnie, Tego, który oddał za mnie swe życie.
Należy jednak pamiętać, że aby przyjąć Boży pokój, potrzebna jest nasza decyzja – akt woli. Muszę powiedzieć: „Tak Panie, ja chcę”. Dopiero wówczas mogę go otrzymać. I nie zostanie mi on zabrany aż do momentu, w którym ponownie oddalę się od Boga. Zmiana decyzji bowiem wiąże się z jego utratą.
Podobnie jest z radością, która może być zarówno Boża, jak i ludzka. I czasem jest tak, że jesteśmy w klimacie Bożym, ale pojawia się u nas jedynie radość ludzka, bo coś wzruszającego pojawiło się na konferencji, bo wynikła jakaś zabawna sytuacja itd. Jednak gdy tylko dany bodziec ustanie, ta radość odchodzi.
Z kolei radość pochodząca od Boga jest trwała, widoczna w naszej postawie, w naszych oczach. A wynika z tego, że zostałem dotknięty miłością. Lecz wymaga ona mojego trudu, świadomego zrezygnowania z każdego smutku, który jest w moim życiu. Muszę powiedzieć: „Boże, oddaję Ci każdy smutek, który mam” – z powodu wspólnoty, rodziny, znajomych, czegokolwiek. Po prostu zostaw to Jemu. Bo jeśli dasz się Bogu pocieszyć, to zmieni się Twoje życie…