Chciałoby się powiedzieć, że w tytułowej kwestii niestety nie mamy dobrych wiadomości. Tradycyjnie katechizmy wyliczają sześć szczegółowych grzechów w tej kategorii: o łasce Bożej rozpaczać, przeciwko miłosierdziu Bożemu grzeszyć zuchwałością, uznanej prawdzie chrześcijańskiej się sprzeciwiać, bliźniemu łaski Bożej zazdrościć, na zbawienne napomnienia być zatwardziałym, rozmyślnie trwać w niepokucie.
Katechizm Kościoła Katolickiego nie powtarza już tego szczegółowego wyliczenia, ale istotę grzechów przeciwko Duchowi Świętemu sprowadza do jednej zasady, formułując ją następująco: „Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego.
Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i wiecznej zguby”. Jak widać, wypowiedź Katechizmu pozbawiona jest kategorycznej stanowczości, którą znamy z naszych dziecięcych katechizmów. Nie ma tam stwierdzenia o nieodpuszczeniu grzechów przeciwko Duchowi Świętemu, ale jedynie (?), że jego popełnienie może prowadzić do wiecznej zguby.
Biblijne uzasadnienie tej nauki Kościoła znajdujemy w słowach Jezusa, który powiedział: że „jeśli ktoś powie słowo […] przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,32, por. Mk 3,29; Łk 12,10). Czym jest owo „słowo przeciwko Duchowi Świętemu”? W poświęconej Duchowi Świętemu encyklice Dominum et Vivificantem Jan Paweł II wyjaśniał, że „nie polega ono na słownym znieważeniu Ducha Świętego, polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary krzyża”.
Grzech ten popełnia człowiek, który broni rzekomego prawa do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach, i który w ten sposób odrzuca Odkupienie. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie, a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa jakby za nieistotne i nieważne w swoim życiu. Duch napotyka w człowieku wewnętrzny opór. Pismo Święte nazywa to „zatwardziałością serca”. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu to mocne, wewnętrzne zamknięcie w człowieku na to, z czym przychodzi do niego Chrystus – na łaskę przebaczenia. To wcale nie Bóg nie odpuszcza mu grzechów, ale człowiek tak mocno zamyka się w sobie, że Bóg nie ma dostępu do jego serca. Mówiąc krótko: to nie Bóg nie chce mi wybaczyć. To ja nie chcę Jego przebaczenia.
Czy nie ma więc żadnej nadziei? W katechizmie autorstwa kardynała Roberta Bellarmina czytamy: „to przebaczenie jest bardzo rzadkim i trudnym, bo trudno i rzadko się zdarza, iżby ci, którzy wpadają w te grzechy, przyszli do prawdziwej pokuty. Nie masz przebaczenia na te grzechy: jest tu więc powiedziane w sposobie względnym; tak jak się mówi na przykład, nie masz lekarstwa na tę chorobę: co nie znaczy, że żadnym sposobem wyleczenie nastąpić nie może, lecz znaczy tylko, iż w zwyczajnym biegu rzeczy nie masz wyleczenia”.
Jaki miałby być ów „nadzwyczajny bieg rzeczy”? Dominikanin, ojciec Jacek Salij, komentując ten grzech, pisze: „choć miłosierdzie Boże jest nieskończone, nie jest przecież absurdalne”. Nie da się zakwestionować jednoznacznie tezy, że Bóg kapituluje wobec wolności człowieka, wolności posuniętej aż do odrzucenia Boga i Jego miłosierdzia. Co więc robić, by uniknąć nieodwracalnych skutków tego grzechu? Ano, uniknąć samego grzechu. Łasce Bożej zaufać, grzeszność własną uznać, miłosierdzie Boże przyjąć, pokutę podjąć. Przecież na nawrócenie nigdy za późno nie jest.
I to jest ta dobra nowina z nauki o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu płynąca.
ks. Andrzej Draguła