Dlatego trzeba to zmienić i przestać się bać, bo strach bardzo często torpeduje te wszystkie dobre rzeczy, których moglibyśmy dokonać.
Często naszą głowę zaprzątają myśli, które wskazują, jak wielu rzeczy nam brakuje, jak bardzo nasze życie jest niedoskonałe. Mamy nawet doskonały plan, jak ono powinno wyglądać i czym powinno być wypełnione. Jednak czy myślimy, że mamy w życiu wszystko, co jest nam potrzebne?
Gdyby tak nie było, to czy moglibyśmy nazwać Boga dobrym? On jest wszechmocny, może zrobić wszystko. I z jakichś powodów obdarza nas takim zestawem problemów, a nie innym. Ja bardzo często buntuję się przeciw temu zestawowi, który On mi zafundował. Bardzo mi się on nie podoba i najchętniej bym go oddała. Jednak właśnie to, co mam, ale też to, czego nie mam, jest z jakichś (nieznanych mi jeszcze powodów) dobre dla mnie. Jest dobre, bo ma doprowadzić mnie do nieba.
Jestem przekonana, że w twoim przypadku jest dokładnie tak samo: to, co masz, i to, czego nie masz, ma doprowadzić cię do nieba. Owszem, możesz się wściekać i mówić, że to niesprawiedliwe i tak dalej. Tylko co to zmienia?
Masz wszystko. Z tym, co posiadasz, możesz zdobywać świat. To daje ci ogromne możliwości każdego dnia. Musisz tylko uwierzyć we własne siły, bo w głębi każdego z nas tkwi ogromny potencjał, który powinien być dobrze wykorzystany. Powinien, a niestety nie zawsze jest. Dlatego trzeba to zmienić i przestać się bać, bo strach bardzo często torpeduje te wszystkie dobre rzeczy, których moglibyśmy dokonać. Przestań się bać i zaufaj na maksa Bogu, On nigdy cię nie zawiedzie. Jest Twoim najlepszym obrońcą.
Mamy absolutnie wszystko, aby zostać świętymi. To, co jest, wystarczy. Często wydaje się, że gdyby nasze życie wyglądało inaczej, to łatwiej byłoby nam być świętymi. Gdybym nie miała tych problemów, to wszystko byłoby łatwiejsze. Guzik prawda! Zawsze mamy wrażenie, że ktoś inny ma łatwiej i lepiej, natomiast okazuje się, że on też zmaga się z jakimiś problemami, które najchętniej by oddał. Każdy z nas ma coś takiego.
I wiesz co? Prawdopodobnie właśnie to, co wydaje ci się twoim największym przekleństwem, doprowadzi cię do nieba!
Wiem, że to jest strasznie trudne. Bo nie jest łatwo przynajmniej zaakceptować tych najtrudniejszych sytuacji z naszego życia. I jedno jest pewne: sami nie damy sobie z tym rady. Poradzimy sobie z tym wyłącznie wtedy, kiedy oddamy to i całe życie Bogu. Bo tylko On jest w stanie poradzić sobie z tym całym bałaganem i tylko On może przekuć to w dobro.
Ja ostatnio nauczyłam się, aby te najtrudniejsze rzeczy ofiarować Bogu na Eucharystii i w czasie adoracji. I wiecie co? To działa! Może nie od razu, ale kiedy zaczyna się robić to systematycznie, to Bóg naprawdę wprowadza pokój do serca człowieka. Wierność w tych rzeczach jest bardzo ważna. Ja nie raz miałam takie zrywy, jeśli chodzi o adorację, ale nie robiłam tego regularnie i owoce były znikome. Na chwilę pomagało, a potem od nowa Polska Ludowa. Jednak ostatnio nieco to uporządkowałam i widzę, jaki pokój panuje dzięki temu w moim sercu.
Oczywiście nasze trudności nie znikają, nadal są obecne. Jednak to my się zmieniamy i zmienia się nasze nastawienie do trudnych sytuacji w naszym życiu. Biskup Ryś w swojej książce pt. Rut Moabitka napisał takie zdanie: „Pan Bóg chroni nas przed naszymi wrogami nie w ten sposób, że jakby za nas załatwia problem. On czyni nas mocnymi, żebyśmy mogli się z naszymi wrogami zmierzyć i żeby oni zostali unicestwieni”. I to dzieje się podczas Eucharystii i adoracji.
Wpis ukazał się na blogu „Odnaleziona” /deon