Wielu współczesnych mężczyzn żyje jednostronnie. Są silni i niewrażliwi – to typowy macho lub narcyz – albo bywają wrażliwymi i bezbronnymi – to Pan Milusiński. Jeszcze inni rezygnują z siebie, wybierając drogę samozniszczenia – to uzależnieni od alkoholu czy narkotyków. Są też tacy, którzy wybierają bezdomność. Młodzi skinheadzi, czyli tak zwani chłopcy bez ojców, często jedyny kontakt z męskością uzyskują przez pojedynek z policjantami po zakończonym meczu piłkarskim. Nieliczni wybierają drogę na skróty, „odlatując w duchowość” – to przedwcześni mistycy.
Jednostronność osobowości mężczyzny owocuje w jego życiu psychicznym i duchowym cierpieniem, o którym zazwyczaj on milczy. Na szczęście wielu mężczyzn przerywa ten niemy ból. Znajdują konstruktywną drogę osobistego rozwoju w męskich grupach samopomocowych czy terapeutycznych. Inni dorastają w terapii indywidualnej lub wzrastają na ścieżkach duchowych, korzystając z ćwiczeń rekolekcyjnych i kierownictwa duchowego. Na każdej z tych dróg staje przed mężczyzną nieuniknione wyzwanie scalenia w sobie przeciwstawnych cech męskiej osobowości. By sprostać temu wyzwaniu, warto podjąć bardziej szczegółową refleksję. W tym duchu pragnę przedstawić niniejsze rozważania, ufając, że staną się one inspiracją do pracy nad człowieczeństwem w męskim wcieleniu.
Męski indeks uczuć zakazanych
Wielu mężczyzn przeżywa zakłopotanie, gdy usłyszą pytanie: Co czujesz? Czego pragniesz? Niektórzy już samo to pytanie uważają za niestosowne. Zmieszanie, a nawet oburzenie wywołane nim wybudza mężczyznę ze stanu emocjonalnego letargu i odrętwienia. Dlaczego tak się dzieje? Powodów jest zapewne wiele. Chcę tu jedynie zwrócić uwagę na uwarunkowania ponadindywidualne, a więc społeczno-kulturowe. Mężczyźni zostają poddani społecznej presji – żąda się od nich, by udowodnili, że są prawdziwymi mężczyznami. „Gdzie ci mężczyźni, orły, sokoły, bażanty?” – śpiewała przed laty Danuta Rinn. Pytania typu: Czy potrafię? Czy mi się uda? Czy sobie poradzę? – stale nurtują umysł mężczyzny. Nosi on w sobie kategoryczny imperatyw, który brzmi: Muszę się sprawdzić! Męskość trzeba nieustannie udowadniać czynami. Egzamin trwa bez przerwy. Męską duszę bierze w posiadanie lęk, przedmiotem największej obawy mężczyzny jest zdemaskowanie, że nie jest prawdziwym mężczyzną. Opanowany przez strach mężczyzna zamyka się we własnej wieży samotności. Nie szuka dla siebie pomocy. Czuje się zagrożony przez przyznanie się do słabości i braku odporności. Deprymuje go odsłonięcie życia wewnętrznego przed kimś drugim, upokarza nieumiejętność samodzielnego rozwiązania problemów. Przyjmuje wobec nich postawę zadaniową. Pragnie natychmiastowej ulgi i konkretnych rezultatów. Nie chce przyjąć do wiadomości, że jego kryzys to efekt końcowy, konsekwencja tłumienia przez całe lata emocji.
Na męskim indeksie uczuć zakazanych pierwsze miejsce zajmuje strach. Mężczyzna stara się udowodnić reszcie świata, że się nie boi. Inaczej przylgnie do niego etykietka tchórza. Może niepotrzebnie narazić się na niebezpieczeństwo, byle ocalił swoje poczucie męskości. Zakazane jest dla niego uczucie słabości, biada, gdy nie wygrywa w sporcie, biznesie, ociąga się w robieniu kariery. Jeśli nie odnosi sukcesów, przegrywa w wyścigu o „stołek”, przestaje być postrzegany jako charyzmatyczny, interesujący i fascynujący. Grozi mu etykieta nieudacznika i przegranego. Jego wrogiem staje się potrzeba bierności, kontemplacji, tracenia czasu. Te złe uczucia trzeba przepędzić z duszy, oddając się wyłącznie aktywności, produktywności, celowemu działaniu, bo to męski sposób bycia. Udowadnia w ten sposób, że jest dojrzały i odpowiedzialny. Dobrze, gdy jest smutny i zamyślony, bo to znak, że życie traktuje poważnie. Jednak na łzy nie może sobie pozwolić, to zbyt sentymentalne, a do tego może wówczas zostać uznany za nadmiernie kobiecego.
Ciosem dla mężczyzny stają się dysfunkcje natury seksualnej. Na ogół mężczyzna swoich problemów seksualnych nie wiąże ze sferą uczuciową. Nie potrafi postrzegać swojej reakcji jako konkretnego wyrazu emocji. Stąd chce szybko wyleczyć zaistniałą dysfunkcję seksualną, nie lecząc własnej duszy. Chętnie skorzysta z pomocy seksuologa, by usunąć objaw, zamiast poddać się głębszej analizie psychologicznej. Zakazane uczucia obejmują także układ relacji międzyludzkich: Jeśli nie będę twardy, mogą wziąć mnie za geja. Mężczyzna żywiący wobec drugiego mężczyzny serdeczne uczucia popada w lęk, zaczyna wątpić w siebie, podejrzewa siebie o skłonności homoseksualne. Blokuje w sobie zdolność do nawiązywania ciepłych, pełnych troski kontaktów z innymi mężczyznami. Zachowuje ochronny dystans wobec przedstawicieli tej samej płci. Towarzyszy temu obronna, izolująca sztywność, bezsłowny komunikat: Nie dotykaj mnie! By nie zostać oskarżonym o męski szowinizm, wielu mężczyzn staje się piewcami kobiecości i nie ważą się stawić czoła kobiecie. Są zawsze mili i gotowi do pokuty za krzywdy, które mężczyźni wyrządzili kobietom na przestrzeni dziejów.
Współczesna kultura czyni z mężczyzn najpierw łagodnych baranków, a następnie żąda od nich tygrysiej energii i dzikości serca. Nierzadko kobiety pogardzają mężczyznami, którzy utracili fantazję i pasję życia. Oczywiście, nie brakuje mężczyzn prymitywnie zintegrowanych, agresywnych, dominujących, „damskich bokserów”, którzy swoim zachowaniem upokarzają siebie i męską godność. Ta pobieżna analiza odsłania przed nami zdehumanizowany obraz mężczyzny. Choroba przywołuje lekarstwo, a męską duszę może uzdrowić wewnętrzny proces, w którym sam mężczyzna otwiera się na własny świat uczuć, czyli na siebie samego. To delikatne otwieranie drzwi do wewnętrznego domu, którym jest konkretny mężczyzna.
Męska wrażliwość
Nie tylko męski ton głosu brzmi inaczej niż kobiecy. Mężczyznę od kobiety różnią gesty, mimika, ekspresja ciała. Inaczej doświadcza on swojej emocjonalności, inne jest serce mężczyzny, a inne kobiece. Wielu mężczyzn nosi w sobie fałszywe przekonanie na temat męskiej wrażliwości. Traktują ją jako oznakę słabości, a ponieważ wstyd jest być mężczyzną słabym, dlatego trzeba jak najszybciej pozbyć się słabości. Mężczyźni bogaci emocjonalnie mają często niskie poczucie swojej wartości, ponieważ są przekonani, że wrażliwość jest słabością. Walczą ze swoją wrażliwością, próbują ją w sobie głęboko ukryć lub się jej pozbyć. W ten sposób okaleczają sami siebie, zadają sobie ból i dehumanizują się. „Największym niebezpieczeństwem jest stracić samego siebie, ale może to ujść niepostrzeżenie. Żadna inna strata nie przychodzi tak niepostrzeżenie; każda inna strata, ręka, noga, pięć dukatów, żona – to co innego” – pisał Søren Kierkegaard. Strata serca to strata duszy. Mężczyzna, który staje się tylko „głową i brzuchem”, jest człowiekiem okaleczonym, próbującym pozbyć się drogocennego skarbu – serca.
Na szczęście jest to daremny wysiłek, ponieważ odgradzanie się od uczuć, wypychanie ich poza obszar świadomości nie unicestwia ich. Pozornie tylko uciszają się, ale poza naszą kontrolą narastają, spiętrzają się i burzą, domagając się miejsca w ludzkiej duszy. Zepchnięte do ciemnej piwnicy człowieczego domu próbują przemówić do nas swoistym językiem: napięciem, objawami bólowymi, bezsennością. Czasem wybuchają w niepożądanych momentach, zakłócając kontakt z innymi osobami. Tracimy wtedy jasność myślenia i wolność osobowej ekspresji. Nie mając kontaktu ze swoimi uczuciami, nie znamy siebie i nie posiadamy siebie. Tracimy kompetencje, by sobie panować. Jest to strata wewnętrznej wolności: nie znając swoich uczuć, nie możemy wnikać w motywację swoich wyborów i zachowań, nie możemy przewidywać swoich reakcji, panować i kierować nimi. To one częściowo kierują nami, szczególnie w tych momentach, kiedy napinamy naszą wolę.
Uczucia tkwią w nas głęboko, głębiej niż nasze myśli. Są tym, czym my jesteśmy. Dlatego być w kontakcie ze sobą samym oznacza być w kontakcie ze swoimi uczuciami. Chodzi o proces uświadamiania sobie ich, o ich świadome przeżywanie. Poznawanie własnych uczuć to droga do poznawania samego siebie. Utrata kontaktu z uczuciami przekłada się na utratę kontaktu z sobą samym. To skutkuje chorobą na śmierć, jak to nazwał Kierkegaard. Wrażliwość serca jest wielkim dobrem i bogactwem męskiej duszy. W rzeczywistości oznacza jego wewnętrzną siłę. Mężczyzna będący w kontakcie ze sobą samym, własnymi uczuciami, jest świadomy swoich dążeń i konfliktów wewnętrznych, które może rozwiązywać, stając się wolnym i zdeterminowanym w działaniu. Wie, czego chce, i umie wybierać. Każde z uczuć coś nam mówi, czegoś nas uczy, jest pomocne w odczytywaniu tego, co się dzieje w nas i między nami a światem. Trzeba tylko nauczyć się je dostrzegać, wsłuchiwać się w nie, świadomie je przeżywać i odczytywać sens, jaki ze sobą niosą. Żywe uczucia, które w nas płyną, są jak strumienie wody żywej. Sprawiają, że jesteśmy wewnętrznie żywi, a życie nabiera smaku i staje się wyborne.
Zawalczyć o własne serce
W każdym mężczyźnie drzemie wojownik. Kiedy się budzi, mężczyzna jest gotowy do walki. W tym wypadku to walka o siebie, własne serce i człowieczeństwo. Cnotami wojownika są: odwaga, inteligencja, wytrwałość i nadzieja zwycięstwa. Najpierw trzeba zaatakować dotychczasowe przekonania na temat uczuć, odebrać im absolutystyczny charakter, przeformułować je, zgodnie z poznawaną prawdą. Kiedy padają betonowe fortece naszych mentalnych przekonań, tworzy się wewnętrzny klimat sprzyjający odzyskiwaniu uczucia. Oczywiście, nie można sobie „nakazać” takich czy innych uczuć. Pojawiają się one spontanicznie i stopniowo, to proces, który dokonuje się w czasie. Wymaga od mężczyzny cierpliwości i uważności. Nie można zapominać, że uczucia nie podlegają logice intelektualnej, mają one sens psychologiczny. Stopniowo uzyskujemy ich świadomość i odczytujemy sens, jaki ze sobą niosą. Niezbędną pomocą w uzyskiwaniu coraz większej świadomości uczuć jest akceptacja dostrzeganych i przeżywanych uczuć. Zgoda na własne uczucia nie jest często czymś łatwym, bowiem rozsadzają one dotychczasowy obraz nas samych. Zwłaszcza gdy pojawiają się strach, gniew, bunt, żal czy zniechęcenie, które trzeba przeżyć, odczuć i zrozumieć.
Dobrze, jeśli w tym procesie nie jesteśmy sami. Wsparcia może nam dostarczyć męska grupa samopomocy lub inna grupa rozwojowa. Tę rolę może spełnić terapeuta, kierownik duchowy czy przyjaciel. Mężczyzna, który pracuje ze sobą samym w obszarze uczuć, potrzebuje innego mężczyzny, z którym mógłby dzielić się swoim męskim doświadczeniem. Drugi mężczyzna staje się dla niego życzliwym lustrem. Niektórzy mężczyźni na powierniczki swojego świata emocjonalnego wybierają kobiety. Dzieje się tak z wielu powodów. Czasem w swoim środowisku nie znajdują życzliwych mężczyzn, którym mogliby opowiedzieć o swoim przeżywaniu. Nierzadko noszą w sobie lęk przed przedstawicielami własnej płci. Niekiedy regresują się przed życzliwą kobietą, ponownie przyjmując postawę małego chłopca, który opowiada o sobie mamusi. Taka regresywna postawa, jeśli się utrwala, hamuje rozwój emocjonalny mężczyzny.
Oczywiście, na podstawie tych uwag nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Nie chodzi tu o tworzenie ogólnie ważnych norm. Wśród kobiet nie brakuje też takich, które mają dobre zrozumienie świata męskiego. Niemniej mężczyzna dla swojego emocjonalnego i duchowego wzrostu potrzebuje przewodnika, który reprezentuje jego płeć. Przed nim może on wypowiedzieć to, co przeżywa. Wypowiadanie pomaga mu lepiej uświadomić sobie własne uczucia, zmniejsza się wówczas ich ciężar, zapobiega się ich kumulowaniu, a następnie przenoszeniu i rozładowywaniu w niekontrolowany sposób.
Mężczyzna czuje się przyjęty ze swoim przeżywaniem przez męski świat w osobie przewodnika, który mu towarzyszy. Potrzebuje on „mocnej mowy” dojrzałego mężczyzny, który mówi mu do serca: Nie musisz być wciąż silnym, wolno ci być także słabym, biernym, zależnym, potrzebującym, wolno ci doświadczać różnych uczuć, wolno ci płakać i śmiać się. To „mocna mowa” dla tych, którzy zawsze sami sobie radzą w życiu, starają się i bywają nadmiernie odpowiedzialni. Nieśmiali mężczyźni, wycofujący się z życiowych wyzwań, unikający odpowiedzialności z powodu niewiary w siebie, potrzebują innej „mocnej mowy”. Im dojrzały przewodnik powie: Możesz! Masz wystarczająco siły, odwagi! Ruszaj! Przesadnie narcystyczni mogą usłyszeć: Nie jesteś Słońcem, stań się Ziemią, która krąży wokół Słońca! Możesz kochać! Mężczyźni potrzebują przyjaznej afirmacji i słowa, które wskrzesza do życia.
Bywają mężczyźni o „złamanych sercach”. To ci, którzy doświadczyli zaniedbania emocjonalnego w dzieciństwie, porzucenia, wykorzystania emocjonalnego czy seksualnego. Mężczyźni po nieudanych związkach małżeńskich, rozczarowani, zawiedzeni potrzebują specjalistycznej pomocy psychologicznej. Tej pomocy poszukują także mężczyźni borykający się z odczuciami seksualnymi skierowanymi do osób tej samej płci. Mężczyźni głęboko zranieni zaproszeni są do pracy na głębokim poziomie duszy. To paschalna droga rozwoju, która wymaga otwarcia ukrytego bólu, oczyszczenia ran psychicznych, długotrwałego procesu uzdrowienia i modyfikacji postaw, wyuczenia się nowych zachowań. Głęboko zranieni, którzy zwycięsko wychodzą ze swoich ran, stają się głęboko uczuciowymi mężczyznami, zdolnymi do empatycznego rozumienia innych, zwłaszcza cierpiących. „Zraniony uzdrowiciel” bywa mistrzem w udzielaniu pomocy innym mężczyznom.
Pewność siebie
Pewność siebie to taka cecha, która znajduje się w centrum struktury osobowości mężczyzny. Czym pewność siebie nie jest? Prawdziwa pewność samego siebie nie wyraża się w postawie imponowania. Fasadowość imponowania zasłania prawdziwe oblicze mężczyzny. Za maską przesadnej pewności siebie, chełpliwości, nadmiernego eksponowania siebie, obnoszenia się jak paw czy robienia wrażenia ukrywa się mały chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny, który rozpaczliwie stara się „dobrze wypaść”. Techniki autoprezentacji próbują zasłonić deficyt braku poczucia własnej wartości i wewnętrznej siły. Prawdziwa pewność siebie nie ma nic wspólnego z zachowaniami usztywnionej dominacji nad innymi. Pewności siebie brakuje także mężczyznom o chwiejnej osobowości. To ci nadwrażliwi, nadpobudliwi, impulsywni. Im brakuje wytrwałości i jasnej świadomości celów życiowych.
Pewność siebie to cecha, której ziemią jest żyzne serce mężczyzny. Dopuszczanie i przeżywanie własnych uczuć, ich świadomość, bycie w kontakcie z nimi, mądre ich porządkowanie oraz zdolność posługiwania się nimi czyni mężczyznę silniejszym i pozwala na wzrost jego pewność siebie. Mężczyzna zaangażowany w życie i działanie umiejętnie korzysta ze swoich emocjonalnych bogactw, a zarazem odkrywa pożyteczność uczuć. Przestaje je moralizować, dzieląc na dobre i złe. Raczej odpowiada sobie na pytanie, czy płynie z nich jakiś pożytek. Podejmuje odpowiedzialne i śmiałe decyzje w wewnętrznej wolności, którą często zdobywa, rozwiązując w sobie wewnętrzne konflikty wynikające ze sprzecznych dążeń oraz rozstrzyga, co wybiera spośród wielości dóbr. Przecież nie można mieć dwóch rzeczy naraz. Trzeba mieć odwagę tracenia, niektóre nadzieje trzeba umieć pożegnać.
Mężczyzna pewny siebie jest świadomy samego siebie, swojej wartości. We własnych oczach zasługuje na szacunek i w ten sposób przeżywa swoją godność. W przeżywanie własnej godności wpisuje się także afirmacja własnej płci. Mężczyzna pewny siebie dobrze się czuje we własnym ciele, nauczył się dbać o siebie. Przestrzega stosownej diety, dba o fizyczną kondycję, gospodaruje czasem tak, aby duszę napełniać pięknem. Przeżywa radość bycia sobą w męskim wcieleniu. Szanuje godność i odmienność kobiety, dostrzega jej geniusz i dar. Gotowy jest tworzyć z nią partnerską więź, a gdy dojrzewa miłość, radośnie oddaje siebie i przyjmuje ją w darze. Kobieta jest radością męskiego serca. Mężczyzna pewny siebie nie obawia się ani samooceny, ani oceny środowiska. Jest gotów na spieranie się sam ze sobą, czyli z własnymi przekonaniami, docenia konstruktywną krytykę ze strony innych. Wewnętrzna harmonia pozwala mu w sposób naturalny rozwijać samego siebie. Mocno ugruntowany w sobie samym staje się stabilny, plastyczny, wyprostowany, mocno osadzony w realności. Dzięki swojej męskiej pewności siebie może dać oparcie kobiecie, żonie, synowi, córce, osobom mu powierzonym. Im bardziej wzrasta siła wewnętrzna mężczyzny, tym zakres jego odpowiedzialności poszerza się. Jest on także gotowy wystąpić w słusznej walce w obronie innych, czyniąc pożytek z uczucia gniewu.
Serce Jezusa
Przez nas, chrześcijan, męskie serce Jezusa jest otaczane szczególną czcią i miłością. Wierzymy w czułość i moc Jego serca. Podziwiamy cechę pewności siebie w osobowości Jezusa. Ewangeliści namalowali Jego portret jako mężczyzny, który był wrażliwy, pełen pragnień, marzeń i wiedział, czego chciał, zawsze asertywny i skuteczny w działaniu. Umiał wydać siebie, gdy upewnił się, że wybiła godzina Jego zbawczego czynu. Czytając Ewangelię, rodzi się pytanie: gdzie znalazł Jezus klucz do swojej męskiej osobowości? Odpowiedź na nie znajdujemy w Ewangelii św. Jana. Jezus odsłania swoją tajemnicę w słowach: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30). Oto sekret Jezusa. On posiadł klucz poznania. W mitach i bajkach oznacza to bycie wtajemniczonym, poznanie drogi umożliwiającej dotarcie do tajemnicy. Jezus, mistrz duchowości, nie prowadzi mężczyzn w kierunku duchowości regresywnej, która ponownie zespala człowieka z matką, wszechświatem. To doświadczenie przechowujemy w naszej pamięci, jak nauczał Platon. Jesteśmy częścią świata, a każdy z nas to mikrokosmos w makrokosmosie. Dobre dary, które otrzymaliśmy od matki i ojca oraz od „matki natury”, trzeba wziąć ze sobą na drogę. To drogocenny posag, przyjęty z wdzięcznością. Jezus mówi: „Idź”, „Wstecz się nie oglądaj” (por. Łk 9, 60. 62). To propozycja duchowości progresywnej, otwartej na więź z Bogiem, który jest Ojcem, początkiem wszelkiego stworzenia. Jezus stał się dla mężczyzn kluczem, którym można otworzyć tajemnicę stawania się mężczyzną wrażliwym i pewnym siebie.