Jakże bliskie naszemu doświadczeniu jest wołanie Hioba (7, 1): Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?
Hiob, w pewnym momencie swojego życia, poddany został próbie, która dotyczyła jego wiary i zaufania Bogu. Doświadczając kolejnych nieszczęść i choroby, mógł się przekonać, na ile jego wiara była bezinteresowna i wypływała z czystej miłości do Boga. W tajemniczej scenie szatan mówi do Boga, iż Hiob kocha Go tylko dlatego, że otrzymał bogactwa i cieszy się dobrym zdrowiem (por. Hi 1, 6-12).
Hiob najpierw traci majątek, potem synów i córki, a wreszcie pokryty zostaje trądem. W tej dramatycznej sytuacji dręczy go pytanie, jak pogodzić doznawane cierpienie z wiarą w Boga dobrego i sprawiedliwego. Ani przyjaciele, ani żona – zachęcająca go, by złorzeczył Bogu – nie byli dla niego duchowym wsparciem.
Hiob doświadczał niemal rozpaczy, kiedy zaczął przeklinać dzień swoich narodzin i prosił tylko Boga o chwilę wytchnienia przed śmiercią (por. Hi 3, 1-10). Pomimo swego udręczenia nie załamał się. Uznał, że skoro człowiek przyjmuje rzeczy dobre od Stwórcy, to powinien także zaakceptować rzeczy złe, nie tracąc nadziei pokładanej w Bogu miłosiernym.
Cierpiący Hiob uznał pokornie, że nie wszystko człowiek może zrozumieć, dlatego powinien zgodzić się na tajemnicę swojego życia i przyjąć wielkość oraz potęgę Boga Stwórcy (por. Hi 38). Jam mały, cóż Ci odpowiem? – Rękę przyłożę do ust… (Hi 40, 4). Hiob zaufał Bogu zawsze większemu, który leczy złamanych na duchu i przewiązuje ich rany. Jest to także Bóg, który liczy wszystkie gwiazdy i każdej nadaje imię.
Historia biblijnego Hioba powtarza się również w naszym życiu. I dla nas przychodzi czas cierpienia czy zniechęcenia, a wraz z tym nasza wiara w Boga poddana zostaje ciężkiej próbie. Bywa, że w takich chwilach nie czujemy nadziei, jesteśmy smutni i rozgoryczeni. Pytamy wtedy, gdzie jest Bóg? Dlaczego od razu nie przychodzi nam z pomocą i nie odpowiada na nasze modlitwy? Rodzi się w nas niebezpieczna pokusa, by przestać się modlić, poddając się zniechęceniu.
W takich momentach zaczynamy narzekać na Boga, widząc, że Jego drogi nie są naszymi drogami. Uskarżamy się do ludzi, zamiast w modlitwie lamentacji, podobnie jak Hiob, wypowiedzieć nasz ból przed Bogiem czułym i bogatym w miłosierdzie. Trzeba się nam zgodzić na łzy bezsilności. Chodzi o to, aby „ciemność” wiary obaliła fałszywe nadzieje, aby wiara w Boga była rzeczywiście fundamentem naszego życia.
Każdy z nas doświadczył, jak trudno jest się modlić w czasie próby, gdy zewsząd ogarnia nas ciemność i nie widzimy drogi, którą powinniśmy kroczyć. W tej nowej sytuacji rodzi się w nas pokusa rozpaczy i zaniechania w szukaniu Boga, bo chcemy zachować „siebie”, to, co „nasze”. Pamiętajmy, że człowiek pragnący kroczyć po Bożych drogach wcześniej czy później poddany zostanie próbom, które uwolnią jego serce od sentymentalizmu i złych czy niepewnych przywiązań, ucząc postawy prawdziwej Jezusowej miłości i serdeczności.
Jedynie człowiek, który sam doświadczył cierpienia i został przez Boga pocieszony, może przynosić ulgę i być wsparciem dla ludzi doświadczających trudności i smutku, walczących z sobą o Boga.
Zechciejmy pomyśleć o tych wszystkich sytuacjach z naszego życia, także z życia społecznego, które nam szczególnie ciążą, bolą i są powodem smutku. Zamiast narzekać i szukać pociechy u ludzi spróbujmy, jak Hiob, wypowiedzieć całą naszą skargę przed Bogiem.
Pomyślmy o ukochanej osobie, która może jest bardzo chora, czy o kimś bliskim ulegającym nałogowi pijaństwa, o rozbitym małżeństwie syna czy córki. Smutek ogarnia nasze serce, gdy w naszej Ojczyźnie patrzymy na zło, kłamstwo, brak respektowania godności człowieka i niesprawiedliwość.
Niech nasza modlitwa stanie się lamentacją i krzykiem serc wołających do Boga. On je na pewno umocni i doda odwagi, byśmy zawsze stawali po stronie dobra i prawdy, nawet za cenę osobistych ofiar. Możemy wypowiedzieć nasze cierpienie przed Panem, czytając Psalm 42 albo Psalm 88. Niektóre wersety, oddające aktualny stan duszy, powtarzajmy wiele razy.
Następnie prośmy o duchowe światło. Stańmy wobec Boga Jezusa Chrystusa, który jest miłosierny, cierpliwy i pełny dobroci. On zna to wszystko, co nas trapi i chce nas nauczyć tego, co najważniejsze, także przez trudne momenty.
On pragnie umocnić nas w prawdzie i dodać sił, byśmy nie ustali na trudnej drodze zawierzenia całego naszego życia Bogu Ojcu, byśmy nie dali się zwieść temu, co nie jest Bogiem.
Rozmawiajmy z Panem Jezusem, który w swoim ziemskim życiu doznawał ludzkiego cierpienia i samotności; umarł w opuszczeniu na drzewie krzyża. Pod krzyżem Chrystusa jesteśmy zawsze pocieszeni. Poprośmy też Maryję, naszą Matkę, by szczególnie w trudnych chwilach naszego życia uczyła nas opierać się na prawdziwej nadziei zakorzenionej w Bogu i porzucać wszelki fałsz, także fałszywą pobożność.
Prośmy Matkę Pocieszenia, byśmy od Niej uczyli się, jak pocieszać strapionych, których spotykamy w życiu. Na koniec pomódlmy się słowami modlitwy Zdrowaś Mario…
Marek Wójtowicz SJ