On ślubował celibat. Ona nigdy nie spojrzałaby na kapłana w taki sposób. Ale stało się. Zakochali się. Mimo to, da się i z takiej sytuacji wyciągnąć dobro – pisze Jacek Bolewski SJ.

 

Nie każdy duchowny jest od razu zakochany w Miłości, którą jest Bóg… W przypadku św. Franciszka dokonało się to stopniowo; potrzebował czasu, by dojrzeć. Miłość-amour-eros, opiewana przez trubadurów, dopełnia się w miłości-agape, którą najpełniej objawił Ukrzyżowany.

 

W końcu dane było Franciszkowi zjednoczenie z Nim tak ścisłe, że na swoim ciele nosił stygmaty – ślady męki Jezusa, znaki ran otwartej Miłości. Przejście to może przyjąć inne jeszcze postacie. Wyraża je wymownie ksiądz-poeta, nieodżałowany śp. Janusz Pasierb, gdy opisuje doświadczenie poety, który jednocześnie jest uczniem Jezusa.

 

W utworze „Poeci i uczniowie” mówi najpierw o poetach w duchu Platona: „nie potrafimy iść drogą piękna / żeby nie przyplątał się Eros”. I na tym tle pojawia się – jako dopełnienie – wspomnienie Trzeciego w drodze do Emaus, ukrytego pod imieniem Miłości.

 

Kapłan-poeta łączy się z uczniami, którzy „jak Łukasz z Kleofasem” uciekają z miasta, „gdzie umiera nasza nadzieja”, doświadczają wszakże, jak przyłącza się „do nas / ubrana podróżnie / idąca o wiele dalej / Miłość”.

 

Oto nowa nadzieja: wprawdzie poeci nie mogą sprawić, „żeby nie przyplątał się Eros”, jednak uczniowie nie zdołają dotrzeć do miejsca swej ucieczki, „żeby nie przyłączyła się… Miłość”.
Jeszcze raz odsłania się napięcie, lecz i droga pojednania, także między platońskim Erosem a chrześcijańską, Chrystusową Miłością. Czy kapłan-uczeń-poeta wyraźniej ukazuje tę drogę?
Można pytać o sens aluzji do Platona, nie tyle do Uczty, wspomnianej wyżej, ile do Fajdrosa, gdzie miłość-eros jawi się zwłaszcza w swym ukierunkowaniu wobec osób tej samej płci. Dalej uderza to, że słowa z utworu Pasierba wydają się najbliższe nie samemu Fajdrosowi, ale wizji literackiej, która do niego nawiązuje – z opowieści Tomasza Manna śmierć w Wenecji.

 

Właśnie pod adresem Fajdrosa kieruje swe słowa pisarz Aschenbach, zakochany na śmierć… Urojenia, które „wydobywał jego na wpół drzemiący mózg z osobliwej sennej logiki”, zawierają przekonanie: „my, poeci, nie możemy iść drogą piękna, żeby nie przyłączył się Eros i nie narzucił się na przewodnika”.
Wypada przyjąć, iż kapłan-poeta nie szukał w Erosie ni przewodnika, ni pośrednika… Jako jedyny Pośrednik przyświecał mu Jezus, udzielający właśnie kapłanom uczestnictwa – nie tylko w swym pośrednictwie, lecz i związanej z nim tajemnicy krzyża.

 

Może najgłębiej pisał o tym Pasierb w eseju „Ksiądz – istota nieznana”, w uwagach o samotności, która jest problemem „nie tyle celibatu, co sytuacji duchowej, będącej konsekwencją «sakramentu pośrednictwa». (…) Mówiąc do Boga księża muszą być po stronie ludzi; mówiąc do ludzi, muszą być po stronie Boga. Być między niebem a ziemią to nie jest sytuacja towarzyska”.
Zakochanie, związane z miłością-erosem, przydarza się nie tylko duchownemu-poecie. Różne są drogi powołania zakonnego i kapłańskiego… Niektórzy z powołanych – kobiet albo mężczyzn – byli zakochani jeszcze przed odkryciem, że Bóg oczekuje od nich innej odpowiedzi na miłość aniżeli związku małżeńskiego.

 

Wtedy zgoda na powołanie do zakonu czy stanu kapłańskiego wymagała wyboru – między miłowaną osobą, którą należało zostawić, a Bogiem. I kiedy została wybrana miłość-agape jako poddanie się we wszystkim Bogu, wolno żywić nadzieję na przyszłość, że również eros oddany Jemu włączy się w służbę miłości – bez względu na osoby.

 

W praktyce nie jest to łatwe, trudności na tej drodze wiążą się z dojrzewaniem osobowym. Niektórym otwierają się oczy na miłość-eros dopiero na dalszym etapie życia konsekrowanego. Czasami prowadzi to zgoła do rewizji wyboru dokonanego wcześniej. Ale częstsza jest potrzeba nie zmiany, tylko pogłębienia decyzji, podjętej w obliczu Boga-Miłości.

 

Jeśli mamy miłować Go z całego serca, to znaczy, że całość osoby – duch i ciało – wymaga włączenia w służbę miłości-agape. Nie wystarczy sama wola; potrzeba jej wcielenia – w integracji całej osoby.

 

Zakochanie może być o tyle pomocne – powtórzmy za Lewisem – o ile dzięki pojedynczej osobie człowiek opuszcza – może po raz pierwszy – kokon egoizmu, stając się przynajmniej w jednym przypadku zdolnym do postawy, której Miłość oczekuje także wobec innych, a ostatecznie wszystkich.
Zakochanie się, również osoby duchownej, nie stanowi nigdy jedynie wypadku czy wpadki. Może naturalnie znaczyć ostrzeżenie, sygnał, iż potrzeba miłości dała znać o sobie tak nagle, że zaburzyła porządek miłości-agape.

 

Samo zaburzenie jest oznaką braku ze strony człowieka zadurzonego, jednak wszystko zależy od odpowiedzi na zaistniałą sytuację.

 

Konkretnie: jeśli już stwierdzę, że się zakochałem – choćby był to tylko początek, gdy zaczyna się marzenie o trwałej bliskości drugiej osoby, bardzo żywo pociągającej – ode mnie samego zależy to, czy zaangażuję się w owe marzenia, podsycając niejako zadurzenie, czy uznam, że druga osoba jest darem od Boga, nie do mojej wyłącznej dyspozycji, ale żeby mi pomóc w drodze do Niego, Dawcy wszelkiego daru.

 

Skoro kiedyś oddałem się – czy oddałam – w całości Bogu, Jego Miłość pragnie zaspokoić wszystkie moje potrzeby, także potrzebę dania siebie miłowanej osobie. Także miłość-eros od Niego pochodzi, dlatego nie należy się jej wypierać, a raczej także ją (może zwłaszcza ją) zwrócić ku Temu, który ma moc oczyścić i przemienić ludzkie serce, by całe miłowało nie tylko jedną, wybraną osobę, lecz Osobę Miłości wcielonej.

 

Ona nie jest tylko jedna: Jezus wprowadza nas w misterium Jedności we Wspólnocie w pełni Miłości. Kiedy wreszcie Ją przyjmę, będę jak ewangeliczny święty – zakochany w Miłości.

Życie Duchowe