Napomnienie braterskie jest narzędziem bardzo delikatnym. Wymaga ono wielkiej rozwagi, postawy współczucia i wielkiego miłosierdzia. Nie może być ono jedną i najważniejszą metodą formacji człowieka, szczególnie w okresie dzieciństwa i młodości.
Można sięgać po nią dopiero wówczas, kiedy zawodzą inne metody: pochwała, nagroda, zachęta, dialog, pertraktacje, perswazja, naleganie, prośba, dawanie świadectwa. Dopiero wówczas, kiedy zawiodą metody pozytywne i łagodne, uzasadnione staje się stosowanie metod negatywnych: upomnienia, nagany czy nawet kary.
Możemy powiedzieć, że istnieje tyle sposobów napomnienia, ile jest rodzajów ludzkich relacji. I tak na przykład inny rodzaj napomnienia należy stosować w relacji rodzice – dzieci, inny w związku małżeńskim, inny w relacji przyjaźni, a jeszcze inny w ramach wspólnoty kapłańskiej i zakonnej. Każda ludzka relacja wymaga odrębnego rozeznania słuszności napomnienia i stosowanych form. Matka nie może napominać swojego dziecka tak, jak napomina się w biurze leniwego urzędnika, a przyjaciele nie mogą się napominać tak, jak napominają się narzeczeni czy też małżonkowie.
Im bardziej powierzchowna i przypadkowa jest relacja, tym ostrożniej należy stosować metodę napomnienia. O ile w relacji rodzice – dziecko napomnienie jest niemal codzienną metodą wpływania na postawę i zachowanie dziecka, o tyle stosowanie tej metody w małżeństwie mogłoby narażać związek na ostry konflikt. Każdą sytuację upomnienia trzeba rozeznać oddzielnie. Jeśli mamy zamiar kogoś upomnieć, należałoby poradzić się osób postronnych, na ile jest to zamiar słuszny, czy przyniesie on spodziewane owoce oraz jakie zastosować metody.
Papież Paweł VI w encyklice Sacerdotalis caelibatus zwraca się do biskupów z zachętą, by przyjmowali wobec kapłanów ojcowską postawę tak, aby nie musieli ich napominać, ale by oni sami dobrowolnie wyznawali przed nimi swoje ułomności i upadki. „Uprzejma przyjaźń i zżycie się z wami waszych synów – pisze papież – z pewnością dadzą okazję i możność, by w odpowiednim czasie otwierali przed wami swe dusze i ukazywali wam swoje trudności, ożywieni niezachwianą nadzieją, że zawsze będziecie gotowi spieszyć im z pomocą, oraz by mogli błędy, w które się może uwikłają, wam powierzyć”.
Nie zawsze jednak relacje pomiędzy pasterzem diecezji i księżmi układają się tak dobrze. Zdarzają się przecież sytuacje uwikłań i zagubień moralnych, zaniedbania obowiązków, nieodpowiedzialności, nieszczerości, poważnych nadużyć czy też otwartego braku posłuszeństwa biskupowi.
W takiej sytuacji pasterz winien upomnieć kapłana, który mu podlega. Jest bowiem odpowiedzialny zarówno za niego samego, jak też za wiernych, do których kapłan został posłany. „Tego, kto znajduje się w bardzo bliskiej okazji popełnienia przestępstwa lub na kogo w wyniku przeprowadzonego dochodzenia pada poważne podejrzenie popełnienia przestępstwa, ordynariusz może osobiście lub przez innego upomnieć. Temu, którego postępowanie powoduje zgorszenie lub poważne naruszenie porządku publicznego, może także udzielić nagany, w sposób dostosowany do szczególnych warunków osoby i faktu”. Kiedy jednak zwyczajne upomnienie nie skutkuje, wówczas Kodeks Prawa Kanonicznego nakazuje: „Ordynariusz […] powinien wszcząć postępowanie sądowe lub administracyjne celem wymierzenia lub deklaracji kary, gdy uznał, że ani braterskim upomnieniem, ani naganą, ani też innymi środkami pasterskiej troski nie można w sposób wystarczający naprawić zgorszenia, wyrównać naruszonej sprawiedliwości i doprowadzić do poprawy winnego”.
Kiedy jednak dochodzi do tak dramatycznych sytuacji, jest już zwykle za późno. Stąd też, zanim będzie musiał interweniować sam biskup, wzajemne napomnienie braterskie winno dokonywać się najpierw w ramach wspólnoty kapłanów. Spotykając się przy różnych okazjach, współpracując z sobą, przyjaźniąc się i posługując sobie nawzajem sakramentem pojednania i kierownictwem duchowym, księża bardzo dobrze znają swoje ułomności, braki, błędy i nadużycia. To źle rozumiana tolerancja oraz ludzka obawa, by nie zburzyć koleżeńskich relacji, sprawiają, że nie upominamy brata w kapłaństwie, choć tego wymagałaby nieraz zaistniała sytuacja. Brak dobrze funkcjonującego correctio fraterna we wspólnocie kapłańskiej bywa nierzadko przyczyną bolesnych kapłańskich dramatów i tragedii oraz wielkiego zgorszenia wiernych.
Dzisiaj ludzie coraz częściej pozwalają sobie na krytykę księży, nierzadko w bezpośrednich spotkaniach. Duszpasterze nie powinni przyjmować postawy obronnej, ale analizować krytyczne zdania, także wtedy, kiedy wyrażone są one w niezbyt przyjemnej formie. Przyjmowanie napomnień ze strony wiernych winno być złączone z postawą pokornej modlitwy o światło wewnętrznego rozeznania, na ile są one słuszne i prawdziwe.
Jeżeli tak, to można je przyjąć jako łaskę i dar samego Boga.
Tomasz a Kempis w O naśladowaniu Chrystusa proponuje nam piękną modlitwę o poddanie się Bożemu upomnieniu: „Oto, Ojcze święty, jestem w Twoich rękach, pochylam się pod rózgą Twojego napominania. Uderzaj w grzbiet mój i kark, bym nagiął do Twojej woli mój wykrętny sposób mówienia. Uczyń mnie pobożnym i pokornym uczniem, jak dobrze czynić zwykłeś, bym postępował według skinienia Twojego. Tobie siebie i wszystko, co moje, powierzam do poprawy. Lepiej jest tu być poprawionym niż w przyszłości”.
Józef Augustyn SJ