Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu (J 1, 28).

 

Betania Zajordańska (dzisiejsze Chirbet el Medesz) to miejsce nad Jordanem, położone kilka kilometrów na północ od Morza Martwego w Jordanii. W miejscu tym znajduje się potok, wpływający do Jordanu, który nie wysycha nawet w najbardziej upalne lata. Jordan w pobliżu jest bardzo płytki. To dogodne położenie wykorzystał Jan Chrzciciel, udzielając w tym miejscu chrztu; zwłaszcza, że prowadził tędy szlak handlowy ze wschodu na zachód. Dzisiaj zajmuje je bardzo rozległy park archeologiczny z wieloma interesującymi obiektami.

Do parku wybieram się rano, gdy temperatura powietrza jest jeszcze dość znośna – ponad trzydzieści stopni Celsjusza! W godzinach popołudniowych upał staje się nie do wytrzymania. Ścieżka wiedzie wzdłuż Jordanu przez gęsty tamaryszkowy las. Jordan jest w tym miejscu dość wąski. Niestety, nie przypomina naszych rzek. Jest brudny, szaro i brązowo-zielony, wokół niego porasta las trzcinowy, a ziemia jest popękana od słońca. Mimo to wywołuje wzruszenie. Jest przecież wspominany corocznie w liturgii kończącej okres bożonarodzeniowy.

Wraz z przewodnikiem i towarzyszącymi mi pielgrzymami docieram do miejscu chrztu Jezusa. Kiedyś znajdowały się tu kościół bizantyjski z wieku V/VI, który zbudowano na dwóch wcześniejszych kaplicach. Schody z kościoła prowadziły bezpośrednio do Jordanu. Do dziś zachowały się ich fragmenty. Są one świadectwem, że w czasach bizantyjskich neofitów nie chrzczono już bezpośrednio w Jordanie, ale w basenach przykościelnych. Natomiast nad kościołem Jana Chrzciciela zbudowano prostą, dość prymitywną, otwartą kaplicę. Widoczne są w niej ślady bizantyjskich mozaik podłogowych, fragmenty fundamentu i odcinki murów poprzednich kościołów.

W ocienionej zacisznej kaplicy uświadamiam sobie, że miejsce to jest naznaczone obecnością Trójcy Przenajświętszej. To tutaj Jezus, który nie miał nawet cienia grzechu, stanął w grupie grzeszników oczekujących pokornie na Janowy chrzest. Wszedł w ludzki świat, słabość, nędzę, grzech. „Zbrukał się” niejako wszystkimi grzechami świata, by później wyzwolić z nich ludzkość poprzez krzyż. W kościele wschodnim wyraża to symboliczny obrzęd uświęcenia wód Jordanu dokonany poprzez zanurzanie krzyża w rzece. To tutaj Bóg Ojciec wypowiedziała nad Jezusem słowa: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Łk 3, 22). Tutaj również Duch Święty, który jest miłością, „unosił się między Ojcem i Synem”, czyniąc ich jednością.  Dobrze jest mieć świadomość, że miejsca, które dziś dotykam, zostały wcześniej „dotknięte” przez samego Boga.

Z miejsca uświęconego obecnością Trójcy Świętej udaję się odnowić swój chrzest. Wcześniej jednak nawiedzam współczesny grecko-prawosławny kościół. Uderza zgrabna architektura i złocone pokrycia kopuł. Wewnątrz można podziwiać piękne freski przedstawiające wydarzenia związane z chrztem Jezusa. Poniżej kościoła wokół trzcinowego lasu, znajduje się specjalnie przystosowany podest,  na którym można odnowić sakrament chrztu świętego. Obrzęd trwa dłuższy czas, gdyż każdy z uczestników podchodzi do kapłana, który czerpie wodę z Jordanu i polewając głowę wodą z Jordanu wypowiada słowa: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Uświadamiam sobie na nową wielką godność i powołanie człowieka, wynikające z chrztu. Ten sakrament inicjacji czyni bowiem ochrzczonych dziećmi Boga Ojca, przyjaciółmi Jezusa, i napełnia miłością Ducha Świętego. Daje więc udział w boskim życiu, życiu  Trójcy Świętej!

Myśli te snuję, siedząc w ocienionym miejscu przy kamiennej chrzcielnicy, obok Jordanu, naprzeciw izraelskiego posterunku granicznego.

Stanisław Biel SJ