Ewangelia  niedzieli Chrztu Pańskiego opisuje zdarzenie mające miejsce 30 lat po narodzeniu Jezusa. Przez tak długi czas żył On w ukryciu wypełniając proste czynności, pracując, wypoczywając, poznając najbliższe otoczenie i ludzi. Jezus wszedł w całą tę rzeczywistość, która nam czasem bardzo ciąży, mianowicie w naszą szarą codzienność, w doświadczenie przemijanie dnia za dniem, w monotonię powtarzających się czynności. Najpierw jako dziecko, potem chłopiec a następnie mężczyzna, zastanawiał się na tym, czego od Niego oczekuje Bóg.

 
Jezus postanowił rozpocząć wypełnianie swej misji powierzonej Mu przez Ojca. Chrzest Pana w Jordanie był początkiem Jego publiczne działalności. Gdy usłyszał doniosły głos Jana Chrzciciela i jego wezwanie do nawrócenia, uznał, że „czas się wypełnił” i trzeba, by teraz przemówiło do zagubionych ludzi samo „Słowo dające życie”.
Właśnie Jego zapowiadał prorok Izajasz, gdy pisał: „Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomyku”. On został posłany, aby ocalić to, co zginęło i uratować nawet najmniejsze pragnienie dobra, jakie jest w człowieku zranionym przez grzech. Jezus jest wierny Ojcu, chce żyć zgodnie z Jego trudną do wypełnienia Wolą. Bo przecież na przedłużeniu chrztu w Jordanie jest inny Chrzest: ten na Golgocie, gdy umierał na krzyżu powierzając swego Ducha Ojcu. „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie”.
Jezus przyjmując chrzest od Jana Chrzciciela, solidaryzuje się z każdym grzesznikiem pragnącym nawrócenia i przemiany swego życia. Obmycie wodą jest znakiem duchowego odnowienia. Pan daje nam dzisiaj przykład, byśmy nie bali się wchodzić razem z Nim do Jordanu. Woda, która obmywa człowieka z brudu jest też symbolem śmierci i bezsilności człowieka, gdy zdany jest tylko na siebie samego.
Jezus towarzyszy nam w tym zanurzaniu się w wody Jordanu dodając odwagi:
Nie bój się, bo Ja jestem z tobą;
to zanurzenie w bezmiarze mojej łaski umocni cię.
Miej tylko odwagę wejść w logikę krzyża, ogołocenia.
Wiedz, że choć to droga trudna, to przecież jest to jedyna wąska droga wiodąca do życia;
inne, poza Mną, prowadzą do śmierci, do nicości i miałkości życia.
Pan Jezus przychodzi tej niedzieli do każdego z nas, byśmy mieli Jego życie w sobie. Zapytajmy otwarcie, czy żyjemy tą pełną łaski tajemnicą sakramentu chrztu świętego? Czy codziennie oddajemy naszą słabość, grzech, lęki, lenistwo i małoduszność Jezusowi, by On to wszystko przemienił Swoją mocą i dał nam Bożego Ducha? To On, Umiłowany Syn Ojca czyni nas swoimi braćmi, którzy nie muszą się już o nic w swoim życiu lękać, bo we wszystko obfitują, we wszelką łaskę!
 
Pan Bóg wyprowadza nas z naszego rozdarcia grzechem i duchowego rozbicia. Wchodząc w nurty Jordanu, wchodzimy w tajemnicę Chrystusa i  stajemy się chrześcijanami. Pozwalamy, by On wszystko w nas opatrzył Miłością otrzymaną od Ojca; uleczył pełnym miłosierdzia spojrzeniem i odnowił Duchem odwagi.
Oto Jezus przychodzi nad brzeg Jordanu i nalega, by w geście solidarności z wszystkim grzesznikami, został ochrzczony przez proroka Jana.
 
Ten, który przychodzi z wysokości, przenika do najgłębszej otchłani.
 
Ten, który jest miłością, przychodzi zająć miejsce tego,
którego ukochał.
 
Ten, który jest przebaczeniem, przychodzi zająć miejsce
grzesznika.
 
Ten, który się ofiaruje i wydaje siebie, przychodzi, aby
zająć miejsce tego, co nie jest zdolny się ofiarować.
 
Ten, który jest światłością, przychodzi zająć miejsce
ślepca.
 
Ten, który nic nie mówiąc, jest Słowem, przychodzi zająć
miejsce, niemych, ażeby z nieba dał się słyszeć głos
(kard. Jean-Marie Lustiger).
Prośmy Pana Jezusa, byśmy odnowili w sobie świadomość przynależności tylko do Niego. Zapragnijmy, byśmy jak On przeszli przez ziemię dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich.
Wierzymy, że On nam w tej misji towarzyszy, gdy tylko pragniemy być Jego uczniami. I pamiętajmy, byśmy jak Jan Chrzciciel mieli świadomość, że po nas idzie zawsze Ktoś silniejszy – Ojciec, Syn i Duch Święty.

Marek Wójtowicz SJ