Kościół jest wielkim skarbcem modlitw. Począwszy od pacierza, którego uczymy się w dzieciństwie, poprzez nowenny, litanie, rozważanie Pisma Świętego i medytację, skończywszy na modlitwie uwielbienia. Co jednak zrobić, gdy wszystkie te „sposoby” przestają nam wystarczać?
Ciągle się rozwijamy
Życie duchowe polega na rozwoju. Człowiek, który przyjmuje Komunię świętą, przystępuje do spowiedzi i regularnie się modli, przechodzi na swojej drodze różne etapy relacji z Bogiem. Wystarczy spojrzeć w przeszłość. Jako dzieci uczymy się prostych modlitw; zaczynamy od znaku krzyża, następnie modlimy się słowami „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario” czy „Aniele Boży”. Modlitwy te towarzyszą nam później przez całe życie. Jednak z biegiem lat, kiedy stajemy się starsi, zaczynamy zadawać pytania. Także Bogu. W końcu zaczynamy Mu opowiadać o swoich problemach, dziękujemy za otrzymane dary, prosimy o pomoc dla siebie i swoich bliskich. Ważną rolę w naszym rozwoju odgrywają też wspólnoty, do których należymy. To właśnie one są często „ostatnim przystankiem” w naszym życiu duchowym. To piękna droga i dobrze, jeśli ludzie nią podążają. Bez względu czy jest to grupa modlitewna św. Ojca Pio, Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat, czy róża Żywego Różańca.
Czasem jednak zdarza się, że mimo systematycznej modlitwy i bogatego życia duchowego ciężko znaleźć nam satysfakcjonujący sposób kontaktu z Bogiem. Towarzyszące nam ciągłe „za mało” powoduje tylko frustrację i niezadowolenie. W takich chwilach można sięgnąć po jeszcze jeden sposób modlitwy – drogę kontemplacji.
Czym jest modlitwa kontemplacyjna?
Kontemplację tak naprawdę trudno nazwać modlitwą. To bezwarunkowe, wolne od jakichkolwiek wpływów zewnętrznych przebywanie z Bogiem. Człowiek, który decyduje się na drogę kontemplacji chce po prostu trwać w obecności Boga, wyłączając całkowicie siebie samego. Cel kontemplacji, czyli spojrzenie w twarz Boga, wymaga od nas zostawienia na boku wdzięczności, próśb i wszelkich „rozmów”, jakie zwykliśmy z Nim prowadzić. To trochę tak jak spotkanie dwóch, najlepszych przyjaciół. Cisza, która między nimi zapada, nigdy nie jest niezręczna. To proste, ale bardzo głębokie przebywanie w obecności drugiego. Wolne od jakichkolwiek obciążeń.
Modlitwa kontemplacyjna to bardzo osobisty sposób modlitwy. Ponieważ nie zakłada żadnych oczekiwań, jest tak naprawdę modlitwą niezwykłej wolności, oddaniem stu procent swojego czasu Panu Bogu, całkowicie dla Niego.
Takie spojrzenie na modlitwę rodzi niestety wiele wątpliwości. Droga kontemplacji często jest traktowana jako coś, co odciąga nas od „ważniejszych” spraw, takich jak rozważanie Pisma Świętego, medytacja, formacja czy praca nad sobą. Ale czy może być coś ważniejszego od spotkania z Bogiem, od poświęcenia Mu stu procent swojego czasu? To wstęp do tego, co będziemy kiedyś przeżywać w niebie. To przedsionek nieba na ziemi.
Dlaczego modlitwa kontemplacyjna?
Kontemplacja to jedyna droga, która pozwala nam w możliwie największej pełni stanąć w obecności Boga. Ale nie jest to jej jedyna zaleta. W zabieganym świecie ludzie nie potrafią tracić czasu. Bierność traktowana jest jako jedna z najgorszych i najmniej pożądanych cech człowieka. Presja, jaką bez przerwy wywiera na nas życie zawodowe, rodzinne, a często wspólnotowe, nie zostawia nam czasu na nudę. W codzienności podkręcanej jeszcze przez media społecznościowe nie ma mowy o duchowym odpoczynku.
Modlitwa kontemplacyjna to dar od Boga na dzisiejsze czasy. Jest wspaniałym lekarstwem na tempo narzucone przez świat. Daje możliwość autentycznego spotkania z Bogiem. Bez oczekiwań, presji i zbędnych słów. I właśnie to – paradoksalnie – jest jej największą trudnością. Nie chce nam się mieścić w głowach, że do spotkania Boga wystarczy tak niewiele.
Jak wejść na drogę kontemplacji?
To bardzo indywidualna kwestia. Czasem wystarczy po prostu pójść za swoim pragnieniem i zacząć trwać w cichej obecności przed Bogiem. Ponieważ kontemplacja polega na bierności, trzeba zostawić na boku wszelkie oczekiwania. To czas dla Boga, nie dla nas. Jeśli pojawią się rozproszenia (a pojawią się niemal na pewno), trzeba po prostu je odsunąć i powrócić do kontemplacji.
W modlitwie kontemplacyjnej bardzo ważne jest spokojne przyglądanie się swoim uczuciom, ale nie analizowanie ich. Jeśli np. czujemy złość, nie staramy się szukać jej źródła; po prostu pozwalamy jej być. Złość, jak każde inne uczucie, ma prawo się w nas pojawić. Takie podejście daje niesamowity komfort i wolność.
Modlitwa kontemplacji to nie jest modlitwa na jeden wieczór. Kto raz wejdzie na tę ścieżkę i doświadczy jej uwalniającej mocy, prawdopodobnie będzie chciał ją kontynuować. W takich przypadkach dobrze jest wziąć udział w specjalnych rekolekcjach o medytacji chrześcijańskiej. Dla kogoś, kto nie ma możliwości uczestniczenia w rekolekcjach, bardzo przydatne mogą się okazać książki węgierskiego jezuity Franza Jalicsa:
Modlitwa kontemplacyjna to wstęp do tego, co będzie się działo w niebie. To spojrzenie w pełen miłości wzrok Boga. To oddanie mu stu procent swojej aktywności. Jak najlepszemu przyjacielowi. I choć wiele osób powie, że takie „nicnierobienie” jest stratą czasu, czas „stracony” z Bogiem jest najlepszy na świecie.
Piotr Kosiarski / DEON.pl