Pokora to cnota, która wzbudza chyba największe wątpliwości. Tak trudno bowiem „oceniać jedni drugich za wyżej stojących od siebie”, jak zaleca realizować pokorę św. Paweł w Liście do Filipian.

Wielu teologów wypowiadając się na temat kwestii rozstrzygnięcia, czy dany czyn był dobry, czy zły, wskazuje, że trzeba przyglądnąć się jego intencji. Jeśli intencja pobudzająca nas do działania była wielkoduszna – sam czyn staje się taki dzięki niej. Jeśli u źródła uczynku był egoizm, zła wola – również czyn, nawet jeśli zewnętrznie wydawałby się dobry – będzie grzechem.

Przyglądając się swoim intencjom warto zadać sobie pytanie, czy moim działaniem nie kierowało podkreślenie „faktu”, że jestem w jakikolwiek sposób lepszy od kolegi, koleżanki, siostry, brata, współpracownika.

To „lepszy” może się objawiać w różnych wymiarach: bogatszy – bo jeżdżę lepszym samochodem, piękniejsza, szczuplejesza i modniej ubrana od koleżanek, bardziej inteligenta, oczytana, mający więcej ciekawych i znaczących znajomych, bywający w eleganckich miejscach, na stanowisku, spędzający wakacje tam i tam, czytający bardziej ambitne książki, mający na swoim koncie takie i takie sukcesy. Wydaje się, że ludzie obecnie głównie temu poświęcają czas i tym samym określają intencję swoich czynów, czego efekt ma podreślić ich wyższość nad innymi. Skąd się to bierze? Z grzechu nr jeden na liście grzechów głównych – pychy.

Pycha i fałszywa pokora

Pycha to pułapka. Wydaje się, że uszczęśliwi nas fakt, gdy poczujemy się lepsi od innych ludzi – tymczasem ciągłe porównywanie się nie ma końca i zawsze ostatecznie trafimy na kogoś piękniejszego, bogatszego, z ciekawszym pakietem książek i znajomych w zanadrzu, którzy skutecznie zepchną nas w pogardę wobec samych siebie. Pycha zamyka nas w samotności – patrzenie na innych w kategoriach ewentulnego zagrożenia nie pozwala na zbudowanie przyjaźni ani miłości, tego, czym naprawdę karmi się serce człowieka i czego naprawdę potrzebuje. Pycha skurcza człowieka do mieszaniny zawiści i lęku, bez dostępu do źródła wewnętrznej wolności i radości.

Istnieje tylko jedno lekarstwo na tę chorobę duszy i jest nią pokora – przeciwieństwo pychy. Pokora, czyli cnota, która wzbudza w nas największe wątpliwości. Kojarzy się z poniżeniem, niesprawiedliwą oceną, milczeniem, gdy trzeba stanowczo zareagować i uśmiechaniem się do ciemiężycieli. Wiele z tych naleciałości to nieporozumienie.

Typowy przykład pokory niemożliwej do zrealizowania, podają przeciwnicy religii katolickiej, przytaczając przykład słów Jezusa: „Jeśli ktoś cię uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5,39). Podpierając się wyrwanymi z kontekstu fragmentami Ewangelii, próbują udowadniać, jak nieżyciowa jest nauka Jezusa. Tymczasem jakoś zapominają o zachowaniu Jezusa, gdy sam faktycznie został uderzony. Czy z uśmiechem i służalczością „nadstawił drugi policzek”? Nie, ale zapytał: „Dlaczego mnie bijesz?”. Jeśli wyrwie się z kontekstu słowa Ewangelii, okaże się, że w większości, gdzie jedno się stwierdza, tam w innym miejscu się temu przeczy. W Ewangelii trudniej o takie „złote myśli” niż się wydaje, gdyż cała wypowiedź jest zawsze głęboko zespolona z kontekstem społecznym.

O pokorze w Ewangelii

Także w mówieniu o pokorze na postawie Ewangelii trzeba być ostrożnym. Jednak na pewno w tym miejscu warto przywołać słowa Jezusa z Ewangelii Marka: „kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich” (Mk 10,43).

Te słowa ukazują drogę do prawdziwej pokory. Polega ona właśnie na umniejszaniu się, odwracaniu logiki tego świata na rzecz logiki Królestwa Niebieskiego. Każdy człwowiek ma zalety, dzięki którym może czuć się wartościowy, ale nie lepszy niż inni. Sam fakt, że jesteśmy dziećmi Boga i Bóg oddał swoje życie, żeby przywrócić nam nasze – daje nam niesamowitą godność. Tę godność i wszystkie nasze dodatkowe wyróżniające nas zalety musimy wykorzystać na stanie się sługą, niewolnikiem innych. Jesteś bogaty? Dziel się hojnie z biednymi, wspieraj akcje charytatywne. Jesteś inteligentny? Służ tą cechą dobrej sprawie, wykorzystując inteligencję do szerzenia Ewangelii. Jesteś sprawny fizycznie? Wpieraj mniej sprawnych, wyręczając ich czy to w domu czy w pracy. Każdą zaletę da się pozytywnie przekształcić w pokorne działanie.

Nauczyciele pokory

 

Z pomocą w rozumieniu, czym jest pokora i w wejściu na drogę jej praktykowania, przychodzą nam także święci, którzy zostawili po sobie spuściznę literacką. Św. Teresa od Jezusa w swojej książce „Droga doskonałości” pisała: „Prawdziwa pokora polega głównie na tym, byśmy zawsze ochotnie gotowi byli na wszystko, cokolwiek Pan z nami zechce zrobić i zawsze uważali siebie za niegodnych zwać się jego sługami”. A w innym miejscu zwracając się do swoich siótr dodaje: „Niech każda patrzy, ile ma pokory, a zobaczy jak daleko postąpiła w doskonałości”. To, jakimi naprawdę jesteśmy ludźmi, zależy od tego, ile mamy w sobie pokory. Pracowitość, ograniczanie się w posiadaniu, czystość, umiarkowanie, opanowanie bez pokory mogą służyć wbijaniu nas w pychę. Każda cnota, żeby była prawdziwa, musi być podparta pokorą. Jest najgłębszym wymiarem jest zaś jak najdoskonalsze spełnianie woli Bożej.

Modlimy się przecież o to codziennie słowami Ojcze nasz: „bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi”. Na poziomie deklaracji wszystko wydaje się więc być w porządku. Jednak dobrym sprawdzianem są sytuacje, gdy Bóg nie udziela nam łaski, o którą usilnie prosimy lub dopuszcza na nas jakieś – w naszym rozumieniu – nieszczęście. Ile w nas jest wtedy buntu, a ile zgody, na to co się nam przytrafia? Ile gniewu, a ile zrozumienia, że Boże plany nieskończenie przekraczają nasze małe, ludzkie? To są faktycznie pytania o to, ile w nas jest pokory.

Anna Kaik/deon