Na czym polega głupota?

 

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:

«Podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w swoich naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, senność ogarnęła wszystkie i posnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oto pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie”.
Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”.
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny».

Mt 25, 1-13

 

****

 

„Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy” (Mt 25, 3).

„Czuwać znaczy czynić to, co słuszne, co za takie uchodzi w oczach Boga” (Benedykt XVI).

Chyba największym skandalem w tej przypowieści jest to, że nie chodzi w niej o ludzi, którzy odrzucają Ewangelię, lecz o chrześcijan żywo zainteresowanych sprawami królestwa, obytych nawet w teologii, znających się na rzeczy. Wszystkie panny to uczniowie Pana, członkowie Kościoła. Z tym że w dniu powtórnego przyjścia Pana połowa okaże się mądra, a połowa głupia. Połowa wejdzie do środka, do światłości, a połowa pozostanie na zewnątrz, w ciemnościach.

Polskie tłumaczenie łagodnie opisuje panny, które nie postarały się zawczasu o oliwę. Nazywa je „nierozsądnymi”. Ewangelista używa greckiego przymiotnika „moros” – „głupi, tępy, naiwny”. Głupotą okazuje się tutaj pewien styl życia i postawa, która, co ciekawe, odsłania swoje ukryte oblicze dopiero w kryzysowym momencie. Zupełnie jak w życiu. Do chwili nadejścia pana młodego głupie panny niewiele różniły się od mądrych. Też czekały na oblubieńca, chciały się z nim spotkać i wejść na ucztę. A jednak Jezus mówi, że nie czuwały. Można zatem wieść żywot całkiem porządnego chrześcijanina, pragnąć dobrych rzeczy, modlić się, wykonywać jakieś pobożne uczynki, a mimo to równocześnie pielęgnować w sobie głupotę. Jej zgubne działanie odsłoni się na końcu. Wtedy maska pęknie jak balonik przekłuty szpilką.

Przypowieść ta jest echem słów z Kazania na Górze. Tam Jezus opowiada o ludziach, którzy nie tylko zwracają się do Boga w pełnych czci słowach: „Panie, Panie”, ale nadto czynią wiele cudów w Jego imię, prorokują, wyrzucają złe duchy. Zaskoczeni słyszą jednak z Jego ust: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie”. (Por. Mt 7, 21-23). Dlaczego zostali odrzuceni? Bo wykorzystując imię Pana, nie robili tego, co chciał Ojciec, nawet jeśli były to dobre rzeczy.

W czym więc problem? O wszystkim rozstrzyga miłość. Kiedy głupie panny zorientowały się, że zabrakło im oliwy, wcale nie przyznały się do błędu i zaniedbania. Gdzież by tam. To pozostałe panny powinny je teraz wybawić z opresji. Wychodzą więc z żądaniem miłości względem nich: nie bądźcie takie, podzielcie się z nami, nie możecie nas zostawić z niczym. Logika głupoty jest taka: najważniejsze, żeby się jakoś przecisnąć. Wszystko jedno jak. Cóż je obchodzi, że i mądrym może nie wystarczyć? Grunt to wspiąć się do nieba na czyichś plecach. Gdy głupie panny poszły kupić oliwę, zapewne myślały, że skoro pan młody tak długo się opóźniał, to przecież nie będzie taki zasadniczy i poczeka jeszcze te kilka minut. Nie wiedziały wówczas, jak bardzo się myliły. Kiedy wróciły, drzwi były zamknięte, z klamką od wewnątrz. Dramat polega na tym, że one tak myślały przez całe życie i postąpiły według tego samego schematu nawet w ostatniej chwili.

Tak właśnie działa w życiu człowieka głupota. Niewiele ma wspólnego z brakiem wykształcenia i obycia na salonach. Nie polega na tym, że ktoś gada od rzeczy. Tu chodzi o deficyt prawdziwej miłości i pokory. Gdy człowiek kocha tylko siebie, to wówczas najważniejsze wydaje mu się nie to, co on ma zrobić dla innych, ale co inni powinni zrobić dla niego. Głupi zawsze sądzi, że wszystko ułoży się po jego myśli. Wydrąża go iluzja wszechmocy. Nie liczy się z czasem. Wysuwa nawet roszczenia pod adresem innych, którzy, w jego mniemaniu, mają być do usług. Głupi nie rozumie, że pewnych spraw nikt za niego nie zrobi. I nie będzie można tego później „jakoś” nad – robić. Wszystko można zrobić tylko we właściwym czasie.

To nie pierwszy raz, gdy Jezus mówi o głupocie w Ewangelii według św. Mateusza. Spójrzmy wstecz. Czasownik „moraino” – „stawać się głupim” pojawia się na początku Kazania na Górze, gdy Jezus nazywa uczniów solą ziemi. Przestrzega ich, że jeśli sól utraci swój smak (dosłownie „stanie się głupia”), to trudno przywrócić jej słony smak. Taka sól, czyli uczeń, nadaje się tylko do wyrzucenia. Ale czy sól jako taka może się zepsuć? Mało realne. Natomiast jeśli sól jest obrazem ucznia, wówczas sprawa wygląda inaczej. Soli nie da się niczym zastąpić. Uczeń, który, otrzymawszy wiele darów duchowych, przestaje spełniać to, co do niego należy i nie konserwuje dobra w tym świecie, zamienia się w głupca. Żyje tylko dla siebie, marnotrawiąc dary, które otrzymał.

Św. Mateusz używa również przymiotnika „głupi”, gdy Jezus opisuje człowieka, który słucha Jego słowa, ale nie wypełnia go (Mt 7, 26). To słuchacz, który buduje dom bez fundamentu, na piasku. Zauważmy, że nie jest nierobem. Być może bardzo się stara, pochłonięty sprawami, które wszelako nie czynią go bardziej kochającym. Ileż napracował się bogacz, któremu dobrze obrodziło pole (Por. Łk 12, 16-21). Zburzył stare spichlerze, kazał zbudować nowe, nie mówiąc o tym, że wcześniej trzeba było zasiać ziarno i zebrać żniwo. A Bóg nazywa go głupcem („moron”), ponieważ uczynił to wszystko dla siebie i dlatego był biedny przed Bogiem.

W kontekście Kazania na Górze budowa domu na skale, czyli mądrość, oznacza  powstrzymywanie się od osądzania, panowanie nad gniewem i pożądliwością, wytrwałą modlitwę, oczyszczanie własnych motywacji, nieuleganie lękowi o przyszłość, unikanie odwetu, nieoczekiwanie odpłaty, przebaczanie itd. Innymi słowy, chodzi o „wewnętrzną” pracę, którą należy wykonać razem z Panem, aby być przygotowanym na Jego przyjście, a nie tylko o sprawy „zewnętrzne”: zabezpieczenie bytu, walkę o przetrwanie, domaganie się swego. To też kosztuje wiele zachodu. Jednak bez wewnętrznej przemiany takie działanie nie wystarczy, aby ostać się pod naporem silnego wiatru, burzy i powodzi. Cała robota pójdzie na marne. Jezus mówi: „To daremne słuchać Słowa, jeśli równocześnie nie masz zamiaru wcielać go w życie. W chwili krytycznej czeka cię katastrofa, bo zbudowałeś tylko widzialne ściany, a o wnętrzu zapomniałeś”.

Głupota polega więc na tym, że człowiekowi zamazuje się cel życia albo nawet jeśli go widzi właściwie, bo czeka na Pana, to podejmuje niewłaściwe środki do jego osiągnięcia. Głupota jest nieprzewidywalna. Mądre panny odmawiają pożyczenia oliwy, bo przeczuwają, że mogłoby im nie wystarczyć. Czas leci, a energia nie jest niewyczerpana.  Jezus stanowczo oświadcza, że kara za głupotę będzie surowa. A gdyby tak głupie panny jednak nie poszły nabyć oliwy, gdy pan nadchodził, ale pokornie uznały swoją winę i pozostały na miejscu, to może by znalazło się dla nich miejsce na uczcie?

 

Dariusz Piórkowski SJ