Droga krzyżowa – o. Jerzy Sermak SJ
Wstęp
Panie Jezu, z radością towarzyszyłem Ci w drodze Twojej publicznej działalności, słuchałem Twojej nauki, patrzyłem na Twoje cuda, cieszyłem się gdy ludzie przyłączali się do Ciebie. Teraz zapraszasz mnie, bym Ci towarzyszył na Twojej drodze na Golgotę. Daj mi odwagę i siłę woli, bym wytrwał przy Tobie aż do końca, bo jak zapowiedziałeś: „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”.
I. Skazaniec
Jezu, dlaczego zostałeś skazany na tak okrutną śmierć? Przecież przeszedłeś przez ten świat wszystkim dobrze czyniąc. Uzdrawiałeś chorych, wskrzeszałeś umarłych, głosiłeś Prawdę, objawiałeś Ojca i jego miłość, uczyłeś kochać. Ci, którzy doświadczyli Twej dobroci, teraz wołają: „Ukrzyżuj Go”. Dlaczego? Bo nie na takiego Mesjasza czekali, bo byłeś dla nich zbyt surowy, wymagający, trudny. Zawiedli się na Tobie, bo oni przecież oczekiwali wyzwolenia. I dałeś im je, tylko, że znów nie takie, jakiego się spodziewali. Przecież dałeś im więcej niż oczekiwali. Obdarzyłeś ich wolnością wewnętrzną, w której człowiek może sam o sobie decydować.
Ja też jestem wolny i mogę zadecydować czy wybiorę Ciebie, czy stanę pośród tych, którzy Cię postanowili wyeliminować z krainy żyjących.
II. Obarczony krzyżem
Jezu, dlaczego tak serdecznie wyciągasz ramiona do krzyża? Przecież to była szubienica zarezerwowana dla największych drani. Zaliczono Cię do nich. Przyjąłeś ten ciężar bez szemrania, a nawet stał się brzemieniem słodkim i lekkim. W nim bowiem zobaczyłeś narzędzie wypełnienia misji zbawienia świata, jaką Ci Ojciec powierzył. Piłat przez Twój krzyż wypełnił wolę Żydów, a Ty wolę Ojca. Nas uczysz, że Bóg może się posłużyć nawet ludzką złością, żeby swój plan zrealizować.
Przecież tak może być i w moim życiu, jeśli tylko w krzyżu nie będę widział jedynie jego ciężaru, ale gdy zobaczę, że jest on najpełniejszym sposobem wypełnienia woli Ojca.
III. Pierwszy upadek
O Jezu, upadłeś pod ciężarem krzyża. Chyba to zbyt duży ciężar, a Ty przecież masz za sobą trudny czas konania w Ogrojcu, sądu u Annasza i Kajfasza, u Piłata i Heroda, strasznego biczowania i okrutnego cierniem ukoronowania, zaparcia się, zdrady i ucieczki uczniów. A teraz jeszcze ze swoim krzyżem jesteś zupełnie sam. To się musiało skończyć bolesnym upadkiem. To się jednak nie mogło tak skończyć. Przed Tobą jeszcze długa droga na Golgotę. Chcę Ci w niej towarzyszyć, choć tak bardzo boję się tego, co w moim życiu nazywam krzyżem.
Jezu pomóż zrozumieć moją słabość i tchnij w me serce nadzieję, że prawdziwa moja moc nie tkwi w tym, żeby nie upaść, ale żeby umieć powstawać.
IV. Spotkanie z Matką
Jezu, w strapieniu krzyżowej drogi przeżywasz jednak chwilę pocieszenia. Przychodzi z nim Twoja Matka. Jej obecność ucieszyła Twoje serce i wzmocniła ubiczowane ciało. Dla Maryi było to jednak bardzo bolesne spotkanie. Sama wolałaby cierpieć niż patrzeć na mękę swego Syna. Ona najlepiej wiedziała, że jesteś niewinny, a ta świadomość potęgowała jej ból i smutek. Spojrzeliście na siebie z miłością, ale to spojrzenie było niezwykle wymowne, jakbyś oczami mówił do Matki: „Nie płacz, tak trzeba było”, a Ona do Ciebie: „Synu, kocham Cię i jestem z Tobą”.
Matko, dziękuję, że jesteś na mojej drodze, a wtedy gdy mi ciężko, pełnym miłości spojrzeniem wskazujesz na Jezusa i Jego krzyż i w nim każesz szukać nadziei.
V. Szymon z Cyreny
Jezus, Twoich oprawców przeraziła świadomość, że możesz nie dojść na Golgotę, że umrzesz w obrębie miasta. Do tego nie mogli dopuścić. Dlatego pozwolili, a wręcz zmusili Szymona, aby Cię wspomógł w niesieniu krzyża. Nie był tym zadaniem zachwycony, ale je podjął. Nie wiedział, komu pomaga, ale wypełnił ewangeliczne wskazanie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. Przyjąłeś tę przymuszoną pomoc z wdzięcznością. Niedługo Szymon przekona się komu pomagał nieść krzyż.
Ja też mam wiele okazji do tego, by pomóc Ci w niesieniu krzyża. Czekasz na to w moich potrzebujących braciach. Nie pozwól, bym swoją obojętnością zawiódł ich i Ciebie.
VI. Weronika
Cóż mogła zrobić dla Ciebie, Jezu, ta życzliwa, dobra kobieta? Przecież Ty potrzebowałeś konkretnej pomocy. Ona zapewne też się zastanawiała, w jaki sposób mogłaby Ci ulżyć w cierpieniu. Stać ją było tylko na spontaniczny gest otarcia Twej twarzy z potu i krwi. Gest po ludzku niewiele znaczący, ale jakże wymowny. Zawarła w nim całą swoją miłość i współczucie. Ty przyjąłeś z wdzięcznością jej dobroć i na chuście, którą otarła Twą twarz zostawiłeś swoje odbicie. Naprawdę otrzymała stokroć więcej, bo zawsze bardziej obdarowany jest ten, kto miłosierdzie daje od tego, komu je okazuje.
Gest Weroniki jest dla mnie zachętą, bym wartość tego, co mogę uczynić dla potrzebujących nie mierzył wielkością czynu, ale serca.
VII. Drugi upadek
Na Twojej Jezu drodze krzyżowej nie pomogła obecność tak dobrych ludzi jak Twoja Matka, Szymon z Cyreny czy Weronika. Ciężar krzyża okazał się być zbyt wielki. Znów Cię przywalił i przygniótł do ziemi. Ten upadek daje Ci jednak sposobność, by przez chwilę odetchnąć i ożywić zbawczą myśl, że Twoja misja jeszcze się nie skończyła. Trzeba wstać i kontynuować dzieło woli Ojca i ludzkiej złości. Tyle razy przecież mówiłeś o konieczności podejmowania krzyża i o wytrwaniu z nim aż do końca. Teraz już nie tylko o tym uczysz, ale dajesz tego wymowne świadectwo.
Twój drugi upadek i Twoje powstanie uczy mnie wytrwałości w drodze za Tobą. Dopóki jestem w drodze żaden upadek nie jest ostatnim. Z każdego można się podnieść.
VIII. Płaczące niewiasty
Jezu, te proste kobiety czują, że uczyniono Ci krzywdę, że nie powinieneś się znaleźć na tej krzyżowej drodze. One teraz nad Tobą płaczą, a być może ich mężowie i synowie kilka godzin wcześniej wołali przed Sanhedrynem: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj Go!”. Dlatego, przyjmując ich gest współczucia, pragniesz jednak ich żal skierować tam, gdzie tkwi przyczyna Twojego cierpienia: „Nie płaczcie nade Mną, ale nad synami waszymi”, pomóżcie im zrozumieć, że skazując Boga na unicestwienie, sami stają się uschłym drzewem, które nie wyda żadnego dobrego owocu.
Panie, niech te płaczące kobiety uczą mnie większej odpowiedzialności za moje słowa, myśli, uczynki i zaniedbania.
IX. Trzeci upadek
Już tak niedaleko do celu Twojej Jezu drogi. Już widać szczyt Kalwarii. A jednak znów upadasz. Czy zdołasz jeszcze powstać? Siłą woli, resztkami sił i przy pomocy Szymona wstajesz, żeby dowlec się na miejsce Twojego przeznaczenia a naszego zbawienia. Wiesz przecież, że tak trzeba, żeby się wypełniły proroctwa o Twoim odejściu. Powstajesz, żeby nam pokazać, że nie można ustać w drodze, a nawet z najcięższego upadku można powstać, jeśli tylko nie zgasi się iskry nadziei, że „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”.
Jezu, zaradź niedowiarstwu memu i pomóż zrozumieć, że „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, zwłaszcza wtedy gdy upadam.
X. Jezus z szat obnażony
Oto jesteś już na Golgocie. Wydawać by się mogło, że czeka Cię już tylko egzekucja na szubienicy krzyża. To będzie końcem Twojej męki. Tymczasem prostackim żołdakom to nie wystarcza. Przed śmiercią chcą Cię jeszcze upokorzyć i wystawić na pośmiewisko gapiów. Zdzierają z Ciebie strzępy odzienia i tym gestem depczą godność Twojego ciała. Biedni, mali ludzie, wydaje się im, że zwyciężyli i że mogą zrobić co zechcą ze Skazańcem, który oddany jest w ich ręce. Nie zdają sobie sprawy, że to nie Ty, ale oni są obnażeni w swojej podłości, nienawiści i w najniższych instynktach.
Jezu, ucz mnie szacunku dla ludzkiego ciała i nieustannie przypominaj, że to, co najbardziej obnaża człowieka to intencje jego serca.
XI. Jezus przybity do krzyża
Jezu, Twoje obolałe, ociekające krwią ciało przybijają do krzyża, żeby jeszcze przed śmiercią przymnożyć Ci cierpienia. A może chodzi im też o pewność, że na pewno umrzesz na krzyżu. Ci bezduszni siepacze nie wiedzą jednak, że wypełniają proroctwa Starego Testamentu: „Osacza mnie zgraja złoczyńców, przebodli ręce i nogi moje” (Ps 22,17). Jak strasznie musi Cię boleć nie tylko samo przybijanie do krzyża, ale to co ono wyraża: ludzką złość, nienawiść i niewdzięczność.
Jezu, zostałeś przybity za moje grzechy. Dzisiaj chciałbym Cię za nie przeprosić, podziękować za Twoje miłosierdzie i wynagrodzić. Nie chcę już być pośród tych, którzy Cię do krzyża przybijają.
XII. Jezus umiera na krzyżu
Wykonało się! Wykonany został wyrok Piłata, żołdacy spełnili swój obowiązek. Ci, którzy wołali: „Ukrzyżuj Go!” mogą tryumfować i naigrawać się z Ciebie: „Jeśli jesteś Synem Bożym zstąp z krzyża”. Przede wszystkim jednak spełniły się zapowiedzi proroków i Twoja zapowiedź, że nie ma większej miłości jak oddać życie za przyjaciół swoich. Teraz się to dokonuje, z woli Ojca. Z wysokości krzyża mówisz Ojcu: „W ręce Twoje oddaję ducha mego”, a nam przypominasz, że Twój krzyż jest kotwicą naszej nadziei: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,33).
Jezu, dzięki Ci za dar zbawienia, który spłynął na nas z wysokości krzyża. Staję przed nim i pytam: Co uczyniłem dla Jezusa? Co czynię dla Jezusa? Co uczynię dla Jezusa?
XIII. Jezus zdjęty z krzyża
Po przebiciu Twego boku, z którego wypłynęła krew i woda, i upewnieniu się, że na pewno umarłeś zdjęto Cię, Jezu z krzyża, pod którym stała Twoja Matka. Zanim złożą Cię do grobu pozwolą Jej jeszcze wziąć w ramiona Twoje martwe ciało. Jak straszny ból musiał przeszywać serce Twojej Matki. Każda rzeźba Piety nam to przypomina. Twoja męka się skończyła, teraz cierpi Matka, patrząc i tuląc do serca martwe ciało swego Syna. W tej scenie jest nam tak bliska, zwłaszcza wtedy, gdy i my opłakujemy odejście naszych bliskich.
Matko Bolesna z wysokości krzyża Jezus oddał Cię umiłowanemu uczniowi. Chcę nim być i chcę Cię zabrać do siebie, byśmy razem mogli wypełnić testament Jezusa.
XIV. Jezus złożony do grobu
Oto doszliśmy wraz z Tobą, Jezu do ostatniej stacji Twojej drogi na ziemi. Nie masz już życia i nie masz nawet własnego grobu. Odarto Cię ze wszystkiego. A jednak wciąż się Ciebie obawiają, bo przy Twoim grobie stawiają straże. Ludzie chcieliby, żeby Bóg umarł i żeby im już nie przeszkadzał w realizowaniu ich planów budowania szczęścia. Chcą być wolni od Ciebie, nie wiedząc, że w ten sposób sami wtrącają się w największą niewolę, od samych siebie, od światowych przywiązań i ostatecznie od szatana.
Jezu złożony do grobu ludzkich przekonań, umacniaj we mnie nadzieję, że grób nie był Twoim ostatnim etapem życia na ziemi, ale zmartwychwstanie. Daj mi odwagę trwania na Twojej drodze krzyża, by razem z Tobą cieszyć się chwałą zmartwychwstania.
Zakończenie
Dzięki Ci Jezu, że mnie zaprosiłeś do przejścia razem z Tobą najtrudniejszego etapu Twojej drogi na ziemi. To był najtrudniejszy ale i najważniejszy odcinek Twojej ziemskiej drogi. Poznałem ją, ale ona wciąż jeszcze przede mną. Chcę na niej wytrwać aż do końca, w nadziei, że kto wytrwa przy Tobie w krzyżu, ten będzie miał też udział w Twoim zmartwychwstaniu.