Cześć, jestem Dan K., seksoholik. Syn Roya K, również seksoholika i autora Białej Księgi SA. Spróbuję podzielić doświadczeniem, siłą i nadzieją, co łączy się z wpływem ojca na moje życie.

Nasze relacje były antagonistyczne, głównie z powodu naszych obsesji na punkcie wzajemnych wad charakteru.  Uświadomienie sobie, że nie mogę zmienić nikogo innego zajęło mi wiele lat cierpienia. Jestem jedyną osobą, którą mogę zmienić – co jest już wystarczająco trudne. Cieszę się, że na krótko przed jego śmiercią w pełni się pojednaliśmy. Dziękuję Bogu za ten cud, bo byłoby bardzo smutno, gdyby odszedł bez wzajemnego przebaczenia.

Korzenie mojego uzależnienia tkwią w bólu i traumie, których doświadczyłem we wczesnym dzieciństwie. Żądza pojawiła się później, prezentując się jako wspaniały środek uśmierzający. Wtedy mój tata był głęboko pogrążony w seksoholizmie. Był albo emocjonalnie nieobecny, albo wściekły. To było straszne. Paraliżowało mnie, gdy zwracał się do mnie z krzykiem, jego twarz wykrzywiona wściekłością.

Wycofałem się z rzeczywistości w fantazje. Czytałem książki science-fiction, zawsze uciekając do innych światów. Zacząłem kompulsywnie jeść, żeby ukoić ból. Przed okresem dojrzewania odkryłem masturbację i od razu się uzależniłem. To było lepsze od jedzenia i fantazji, ale i te nałogi utrzymałem.

W wieku dojrzewania zacząłem zauważać dziewczyny, a fantazje stały się romantyczne. Byłem zbyt nieśmiały, by rozmawiać z dziewczynami, ale na pewno potrafiłem o nich fantazjować. Sparaliżowany strachem, żyłem w swojej głowie. Ze względu na doświadczenie emocjonalnego wykorzystania, wierzyłem w najgorsze o sobie, że jestem brzydki, wadliwy, nieodpowiedni. Przerażało mnie odrzucenie. Miałem głęboką potrzebę jakiś środków odurzających. Kiedy miałem 15 lat, dodałem narkotyki do tej mieszanki.

Patrząc wstecz, widzę, że mój Tata nie był złym człowiekiem. Nie był osobą wredną. Nie stosował przemocy fizycznej. Miał czułe serce, ale choroba sprawiła, że zachowywał się irracjonalnie i odreagowywał. Nie potrafił kontrolować wybuchów złości, niezależnie jak bardzo się starał. Raz wpadł w szał z powodu mojego małego wykroczenia, a potem płakał ze smutku i próbował mnie pocieszać.

W tym czasie ja też byłem już uzależniony, a uzależnienie postępowało w kierunku kradzieży czasopism dla dziewcząt, potem filmów porno, a następnie małżeństwa – „moralnego” ujścia dla mojej choroby. Małżeństwo stało się chore – żona wielokrotnie odkrywała dowody mojej choroby. Myślała, że wyszła za innego człowieka, nie za osobę, która uwielbiała tajemnice, intrygi, podrywanie i to, co zakazane. Dziś boli mnie, gdy pomyślę, jak bardzo ją skrzywdziłem.

Wiele razy próbowałem przestać, ale nie potrafiłem. Próbowałem religii, terapii i książek samopomocowych. Dla mnie lekarstwo zawsze było na zewnątrz – ktoś lub coś, co mnie naprawi. Magiczne myślenie! Nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że aby otrzymać nowe życie, będę musiał umrzeć dla starego.

W tym czasie Tata był już na programie zdrowienia. Dołączył do AA, gdyż wtedy w naszym mieście nie było programu uzależnienia od seksu. To właśnie poprzez AA poznał zasady 12 kroków zdrowienia, które miały stać się fundamentem Anonimowych Seksoholików. Próbował przepracować ze mną Dwanaście Kroków, ale nie byłem na to gotowy. Wtedy nie chciałem tego, co on miał. Kłóciłem się z nim o jego definicję trzeźwości. Przecież w masturbacji nie ma nic złego – mówiłem. Musiałem tylko nad tym zapanować.

Myślałem, że jego definicja trzeźwości wynika z jego chrześcijańskich przekonań. Później zrozumiałem, że chrześcijańska moralność nie ma z tym nic wspólnego. Gdy rządzi uzależnienie, wtedy moralność, poczucie dobra i zła – nie są problemem. W miarę postępu choroby stałem się otwarty na wysiłki Taty, żeby do mnie dotrzeć. Posłuchałem jego rady i wstąpiłem do AA, ale po pięciu latach abstynencji seksualnej nastąpił nawrót choroby. Nadal żyłem żądzą. Nie rozumiałem, że żądza to pierwszy kieliszek. Prawdopodobnie, nie chciałem zrozumieć. Wiele lat później, gdy każdego dnia kapitulowałem wobec żądzy, odkryłem, że nie mam już ochoty oglądać pornografii, masturbować się czy uruchamiać seksualnie. Gdy nie ma pierwszego kieliszka, nie ma wyzwalacza, żeby się napić.

Miałem trzy okresy pięcioletniej abstynencji i trzy nawroty. Musiałem się nauczyć rozróżniać abstynencję i trzeźwość. Nadal zachowywałem się jak szalony, odreagowywałem, byłem pełen lęku, wściekłości i pretensji. Nawet kiedy przeniosłem się z AA do wspólnoty zajmującej się uzależnieniem od seksu, wciąż miałem nawroty, ponieważ pozwolono mi samemu definiować seksualną trzeźwość.

25 marca 2014 roku – pięć lat po śmierci taty – w końcu przyznałam, że jestem bezsilny wobec żądzy i dołączyłem do Anonimowych Seksoholików. Od tego czasu jestem wolny od chęci uruchamiania się. Szkoda, że mój tata nie doczekał mnie we wspólnocie Anonimowych Seksoholików. Byłoby to dla niego ogromne przeżycie, gdyby zobaczył mnie tu dzisiaj, przemawiającego na zlocie SA w Armenii.

Patrząc wstecz na te okresy abstynencji widzę, że moją motywacją były obawy przed uruchamianiem się, obawy przed konsekwencjami. Ponadto, pracowałem nad programem wybiórczo, na przykład miałem sponsora, ale nie korzystałem z jego pomocy, nie pracowałem nad Krokami dalej niż Krok Czwarty, itd. Próbowałem wykręcić się stosując półśrodki. Programem kierowałem ja, a nie Siła Wyższa.

Obecnie jestem zdolny do tego, żeby się uczyć. Dlatego, iż wiem, że dosięgnąłem dna i pamiętam to uczucie. Dziś zrobię wszystko, by zachować trzeźwość. O ile utrzymuję zdrowy stan duchowy, jeden dzień na raz, mogę stawić czoła wszystkiemu, co życie mi przynosi niezależnie od trudności. Chętnie wykorzystuję wszystkie narzędzia programu – telefony, mitingi, wiadomości tekstowe, służbę – wszystko co trzeba. Koniec z półśrodkami.

Moje drugie małżeństwo jest teraz niewiarygodnie wspaniałe, ponieważ nie jest zanieczyszczone żądzą. Jest w nim obecne zaufanie i prawdziwa intymność. Nie ma żądzy w naszym łożu małżeńskim. To wynika z praktykowania zasad zdrowienia, o których tata pisał w Białej Księdze. Nie mam już oporów przed tymi pomysłami.

Uważam, że u podstaw mojej dawnej niechęci i oporu leżał lęk i ego. Wymagało to wiele cierpienia, abym znalazł się tam, gdzie jestem dzisiaj. Kiedy rozpacz wystarczająco się nasiliła, upadłem na kolana i pozwoliłem Bogu na wszystko, żeby tylko wytrzeźwieć. Potem czekałem jak przestraszony dzieciak, że Bóg wymierzy jakąś surową karę – tak jak karzący rodzic. Ale On nie zadziałał w taki sposób. Po prostu dał mi pełne, jasne zrozumienie tego, dokąd zmierzam, jeśli nie zmienię sposobu życia. Z absolutną jasnością ujrzałem otchłań – pełną grozę tej sytuacji. W tym czasie próbowałem kontrolować i cieszyć się żądzą – byłem bliski utraty drugiego małżeństwa. Przestałem chodzić na mitingi i pracować na programie. Jednak w wyniku tego, że zobaczyłem wizję mojej przyszłości, przełknąłem dumę i dołączyłem do programu SA. Żona w pełni mnie w tym wspierała.

Niektórzy z nas rzeczywiście doświadczają strasznych konsekwencji, ale nie myślę, że są jak kara represyjnego rodzica. Uważam, że to Boży sposób motywowania nas, zrodzony z Jego wielkiej miłości dla nas i pragnienia, żeby nas uratować. Dar rozpaczy jest wart swojej ceny. Wolność i radość płynące ze zdrowienia są po prostu niedostępne w inny sposób.

Jak więc wygląda poddanie się programowi w moim przypadku? Dla mnie kapitulacja oznacza działanie. Jeśli nie ma działania, nie ma kapitulacji. Wykonuję więc telefony do innych osób i kapituluję. Modlę się za osobę, którą postrzegam jako wyzwalacz. Nie tylko pragnę dla siebie trzeźwości, ale robię wszystko, by pozostać trzeźwym. Dziś jest to u mnie instynktowne.

Walka z żądzą jest przegrana, jak wejście na ring z bokserem wagi ciężkiej. Zrezygnowałem z prób walki z żądzą. Obecnie robi to za mnie mój Starszy Brat. On oczekuje, że odrobię pracę domową, zanim będzie za mnie walczył. O ile będę czynić Jego wolę i podejmować czyny miłości wobec innych, On przyjdzie i za każdym razem zgniecie tego potwora.

Trzeźwość to jedna sprawa. Zdrowienie to inna. Zdrowienie oznacza radzenie sobie z życiem na warunkach życia. Oznacza pracę na Krokach nad tymi wadami charakteru, które powodują emocjonalne upojenie – konflikty, strach, poczucie winy, urazy, itp. Gdy kapituluję wobec swoich wad, powoli zyskuję spokój i wtedy choroba ma mniej do zaoferowania. Jednak, jak mawiał tata, „Nie jestem wolny od żądzy, ale jestem wolny, żeby nie kierować się żądzą”.

Wieczorna inwentura Kroku Dziesiątego jest kluczowa dla mojego zdrowienia i rosnącego pokoju ducha. Ukazuje mi wady, które są we mnie aktywne. W Kroku Szóstym staję się gotowy, aby Bóg je usunął. W Kroku Siódmym proszę Boga o ich usunięcie. Dawniej myślałem, że Krok Szósty oznacza gotowość, żeby zatrzymać te wady. Myślałem, że Krok Siódmy oznacza proszenie Boga o pomoc, żebym to ja je powstrzymał. Te interpretacje przechodziły przez filtr samowoli. Nie jestem w stanie kontrolować wad w mojej inwenturze. Jestem tak samo bezsilny wobec wad, jak wobec żądzy.

Dziś proszę o gotowość, aby to Bóg je usunął. Proszę Boga, żeby je zabrał, i zrobił dla mnie to, czego sam nie mogę zrobić dla siebie. Tak samo z żądzą. A jeśli On ich nie zabiera, to pokazuje mi, że jest jeszcze coś dla mnie, z czego mogę się uczyć i rozwijać. Teraz postrzegam modlitwy, które pozornie pozostają bez odpowiedzi, jako okazje do rozwoju. Podobnie jak inni przede mną mogę szczerze powiedzieć, że jestem wdzięczny za bycie zdrowiejącym seksoholikiem.

Na końcu powinienem wspomnieć, że musiałem uzyskać pomoc z zewnątrz, aby utrzymać się na drodze zdrowienia. Cierpiąc na chorobę dwubiegunową, musiałem poddać się terapii. Cierpienie i szaleństwo choroby psychicznej w dużej mierze napędzały moje uzależnienia. Nie pozwalały mi w pełni wejść na program. Mówi się, że urazy to pierwszy zabójca osób uzależnionych. Zaobserwowałem u siebie i innych, że też trauma jest zabójcą osób uzależnionych. Moja żona jest na programie zdrowienia dwunastu kroków. Jest również pracownikiem jednej z najlepszych klinik leczenia traumy w USA, a jej wykształcenie i doświadczenie potwierdzają tę obserwację.

Dziękuję Wam za zaproszenie mnie do służby i za pomoc w zachowaniu trzeźwości. Niech Siła Wyższa błogosławi Was ponad wszelkie oczekiwania. Wciąż wracajcie bez względu na wszystko.

Dan K., Kalifornia, USA

 

Ten tekst jest streszczonym i zredagowanym zapisem spikerki, którą Dan wygłosił przez Zoom na zlocie Ormiańskim 9 września 2022 roku.

Pełny zapis można przeczytać na stronie sa.org/essay/articles.

Można też posłuchać nagrania: https://on.soundcloud.com/kJsMF

 

Opublikowane z magazynu Essay; wykorzystane za zgodą Sexaholics Anonymous, Inc.