„Tylko na 24 godziny” – jakże wartościowa, powiedziałabym nawet nie oszacowana, pomoc życiowa. Ułatwiła mi ona, nie tylko na początku mojej „suchości”, ale i teraz, w innych dziedzinach mojego życia, dokonanie wielu trudnych sytuacji życiowych.

 

24 godziny są dla mnie okresem, który znajduje się w zasięgu wzroku, w przeciwieństwie do „nigdy”, które sięga daleko w przyszłość i nie zawsze w końcu – jak to sama przeżyłam – odpowiada prawdzie. Mogę odstawić pierwszy kieliszek na 24 godziny, ale a kiedy siły maleją – wiem, że jutro zacznie się nowy dzień, przynosząc nowe siły na następne 24 godziny. Najcudowniejsze ze wszystkiego było to, że z każdym dniem, chociaż czasem prawie niezauważalnie, było mi lepiej. Nie pić przez 24 godziny – to było do zrobienia. Kiedy jednak dołączały się do tego cierpienia fizyczne lub duchowe, stawało się to dosyć trudnym. Ale 24 godziny można było wytrzymać – często przy dodatkowym wspomaganiu przez poprzez odwracanie uwagi telefonowaniem, literaturą AA, odwiedzinami, spacerami czy sprzątaniem. Udawało mi się wciąż lepiej.

 

Metoda ta pomagała mi też w innych przypadkach, jak np. depresje czy inne choroby ducha. Kiedy dawniej miewałam depresję, czułam się jak uwięziona i wydawało mi się, że stan ten nigdy już się nie skończy. Ból spowodowany rozwodem był tak wielki, iż myślałam, że nie będę w stanie dłużej tego znieść, tak iż pojawiły się już nawet myśli samobójcze. Moja ostatnia depresja miała natomiast całkowicie inny przebieg. Zamiast, tak jak zwykle, przyjąć, że faza ta nigdy się już nie zmieni, potrafiłam – jeszcze podczas tego smutnego okresu – wyobrazić sobie, że jutro na pewno będzie mi już lepiej, a kiedy już wszystko minie, będę się czuła tak dobrze, jak jeszcze nigdy dotąd. Potrafiłam prawie cieszyć się na czas mego zdrowienia, dzięki czemu czas trwania depresji na pewno uległ skróceniu.

 

Podczas mojego ostatniego rozstania było jednak trochę trudniej. Musiałem się podczas tych 24 godzin podeprzeć nie tylko pomocą ze strony Wspólnoty, ale także terapeutyczną. Dzisiaj pokonuję trudne sytuacje tak samo jak wtedy – przy pomocy rozmów oraz AA. W ostatnim okresie dołączyła do tego jeszcze moja Siła Wyższa. Często prowadzę całodzienne modlitwy wewnętrznie, które na zewnątrz pozostają niewidoczne. Dodatkowo jeszcze, staram się przedstawić sobie obrazowo moją sytuację z dobrym zakończeniem. Postępując w ten sposób, oduczyłam się już prawie sama sobie przysparzać trosk. W miejsce zatroskanych myśli staram się wstawić modlitwę oraz pozytywne obrazy dobrego zakończenia. Dzięki temu nie ściągam samej siebie w dół, lecz wszelkimi siłami staram się siebie wesprzeć. Jeżeli jednak, mimo wszystko, zakończenie jest negatywne, wtedy intensywną modlitwą proszę moją Siłę Wyższą o jak największe wsparcie. Dzisiaj wiem, że dzięki wsparciu Siły Wyższej jestem w stanie wszystko bez wyjątku przetrwać.

 

Niezliczone, wartościowe pomoce życiowe, które dane mi było poznać w AA, wspierały mnie nie tylko podczas mojego trwania w „suchości”, ale znalazły zastosowanie w całym moim życiu. Życie w bólu i cierpieniu przemieniło się w życie pełne miłości i zadowolenia.

Dobrych 24 godzin

Życzy wszystkim Iza

Zdrój 2(130)/2016