Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami moją historią. Na początku zacznę od tego, że w tej historii możliwy jest happy end i to chyba najistotniejsze dla mnie dzisiaj, na te kolejne 24 godziny, jeden dzień na raz ku wolności i zdrowieniu.

 

Moje dzieciństwo nie było łatwe. Urodziłem się w latach osiemdziesiątych, gdzie alkohol, szczególnie wśród klasy robotniczej, której przedstawicielami byli moi rodzice, był codziennością. Mogę chyba mówić o dużym szczęściu, że pił tylko mój ojciec. Niestety nie znaczy to, że moja mama była wolna od nałogów, ale o tym może innym razem. Tak więc przyszło mi dorastać w domu alkoholika, który ani myślał nawet myśleć o zdrowieniu. Nie widział swojego problemu, a mama i ja byliśmy jego ofiarami.

 

Trauma tego permanentnego lęku wpędziła mnie w świat fantazji. Uciekałem do wnętrza własnej głowy, bo tam było bezpiecznie. W którymś momencie pojawiły się fantazje seksualne, później masturbacja i to uczucie – nie umiałem i nadal nie umiem go nazwać – ale wiedziałem, że chcę do niego wracać. Tak zaczął się mój nałóg, którego tak jak mój ojciec alkoholizmu, nie chciałem już w dorosłym życiu dostrzec przez wiele lat.

 

W okresie dojrzewania poznałem pornografię; na początku czasopisma i kasety wideo. Wraz z wejściem w dorosłość wszedłem w świat internetu i tam treści dla dorosłych stały się dla mnie dostępne bez ograniczeń, o każdej porze dnia i nocy. Było to katapultą w nałóg, w którym przyjemność stała się koniecznością. Zatraciłem się całkowicie, a jednocześnie prowadziłem podwójne życie, bo przecież musiałem pracować. A poza tym miałem zawsze jakąś relację z kobietą.

 

Kolejny etap mojej choroby nastąpił po inicjacji seksualnej z moją partnerką. Mogę to porównać do otwarcia puszki Pandory. Żądza wręcz eksplodowała we mnie powodując zniszczenie wszelkich relacji poprzez zdrady. Podczas tych bardzo chorych 4 lat oprócz wielokrotnych relacji seksualnych z różnymi kobietami, cały czas tkwiłem w pornografii i masturbacji, a wręcz permanentnie żyłem we własnej głowie i fantazjach seksualnych.

 

Mój związek w końcu rozpadł się na dobre. Myślałem, że to koniec, ale po kilku tygodniach nastąpił początek nowego życia i drugiej szansy od Boga: poznałem wtedy moją obecną żonę. Oczywiście, od razu się zakochałem, jak to miałem w zwyczaju. Jednak tym razem kobieta, którą poznałem była całkowicie inna niż wszystkie do tej pory. Szanowała siebie, wiedziała czego chce, miała klasę, a przede wszystkim – gdy tylko po kilku spotkaniach zapowiadało się na to, że oboje chcieliśmy bliższej relacji – od razu postawiła granicę: dla niej nie ma pojęcia zdrady. I jeśli kiedykolwiek przyszłoby mi to do głowy, to lepiej żebym od razu z nią zerwał; bo jak się dowie, że coś takiego zrobiłem, to będzie koniec.

 

Bardzo mnie to zmotywowało i przez wiele lat byłem z siebie dumny, że teraz jestem wierny. Nie byłem wierny. Po prostu zamieniłem seks z kobietami na życie w nierzeczywistym świecie filmów dla dorosłych i onanizmu. Po kilku latach takiego życia zaczęło mnie to męczyć i przeszkadzać. Nawet zaczęły przychodzić mi myśli o tym, że mam problem i chyba jestem uzależniony, ale zaprzeczenia w mojej głowie i racjonalizacje były silniejsze. Z moją sferą psychiczną było coraz gorzej.

 

Oprócz seksu uciekałem również w alkohol i inne używki. Dzięki Bogu, praca zawsze była dla mnie ważniejsza od nich i dlatego w którymś momencie zaprzestałem używać narkotyków. Został alkohol, który też potęgował seksoholizm. Moje życie stawało się koszmarem dla moich bliskich i dla mnie samego. Pewnie skończyłbym w więzieniu, psychiatryku lub pod ziemią.

 

Jednak pod koniec 2016 roku, Bóg posłużył się moim przyjacielem i dotarł do mnie. Wiedziałem, że muszę coś zmienić, ale nie wiedziałem co. I nie wiedziałem jak. Zacząłem od powrotu do religii. Zacząłem czytać Pismo Święte i wróciłem do praktyk i sakramentów. Byłem jednak tak pogubiony, że dopiero po około pół roku zorientowałem się, że muszę w końcu uporządkować swoją sferę seksualną. Zanim jednak zacząłem szukać pomocy na poziomie psychologicznym, musiały minąć kolejne dwa lata.

 

W końcu jednak Bóg wskazał mi, jak mniemam, właściwą drogę. Poznałem rozwiązanie mojego problemu. Nie jest to łatwa droga, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Niemniej jednak coś, co właściwie przez większość życia wydawało mi się niemożliwe do osiągnięcia, teraz i dla mnie staje się faktem. Doświadczam tego, że seks jest kwestią wyboru, i że mogę żyć w czystości seksualnej. To jest niewątpliwie cud w moim życiu; cud, którego nie byłoby bez Bożej łaski działającej poprzez wspólnotę zdrowienia do której należę. I choć wspólnota ta nie utożsamia się z żadną religią, to ja osobiście wierzę, że działa tam Bóg, tak jak ja go pojmuję.

 

Moje życie nabiera sensu. Zaczynam dostrzegać otaczającą mnie rzeczywistość. Uczę się cieszyć małymi cudami codzienności. Poprawiają się moje relacje z najbliższymi i uczę się nawiązywać nowe. Zaczynam czuć życie i często nie jest to łatwe, ale nie zamieniłbym żadnej, nawet najtrudniejszej chwili w trzeźwości, na „najlepszą” w nałogu. Jestem wdzięczny za drugą szansę i każdy kolejny dzień życia. Jeżeli więc utożsamiasz się z tym problemem to mogę podzielić się z Tobą moim rozwiązaniem.

 

Darek