Do wspólnoty UA (Underearners Anonymous – Anonimowi uzależnieni od niedostatku) trafiłem kilka lat temu. Dowiedziałem się o niej od osoby z innej wspólnoty dwunastokrokowej, z którą rozmawiałem o moich dylematach i problemach dotyczących pracy.
Pracowałem od kilku lat w zawodzie, w którym nie potrafiłem się odnaleźć. Mimo kilku lat doświadczenia miałem silne przeczucie i myśli, że się zupełnie do tej pracy nie nadaję. Uważałem, że jestem bardzo kiepski w tym co robię. Porównywałem siebie do kolegów, którzy przychodzą do pracy i mają ledwie kilka miesięcy doświadczenia, a łatwością rozwiązują problemy, których ja nie jestem w stanie rozwiązać. Towarzyszyło mi ciągłe poczucie bycia byle jakim, gorszym, ciamajdą, niewartym pracy, którą wykonuję. Mimo różnych moich starań (praca po godzinach, poświęcenie prywatnego czasu na naukę) wiecznie byłem niezadowolony z siebie i z tego jak pracuję. Również na początku mojego bycia we wspólnocie UA zauważyłem u siebie spory problem w podejmowaniu decyzji finansowych, nieco bardziej kosztownych zakupów, choćby zwykłych butów czy ubrań. Poświęcałem absurdalnie dużo czasu na podejmowanie decyzji i zawsze wiązało się to ze sporymi rozterkami i poczuciem winy, gdy coś było nie tak, kiedy popełniłem błąd lub czegoś nie przewidziałem.
Uczestnicząc w mityngach z początku nie utożsamiałem się z wieloma wypowiedziami i nie rozumiałem tego, co jest na nich mówione. Wydawało mi się, że tego typu problemy (jak np. nieukrywanie przed innymi siebie, wyjście z „jaskini” swojego życia) mnie nie dotyczą. Bardzo długi czas zastanawiałem się, czy potrzebuję wspólnoty UA i czy jest ona mi pomocna. Trzymał mnie przy wspólnocie lęk: przed przyszłością zawodową, przed tym, że pozostawię pracę, w której czuję się bezwartościowy i popadnę w kłopoty finansowe. Również słowa sponsorki, która potwierdziła u mnie uzależnienie od niedostatku, pomogły mi podejmować wysiłek i pozostać.
Pracowałem na programie UA, uczestniczyłem w mityngach w Polsce i za granicą (telekonferencje). Dzwoniłem do osób ze wspólnoty, mówiłem o moich problemach, zwłaszcza w podejmowaniu decyzji przy zakupach. Organizowałem mityngi pozytywnego działania przy „grubszych” tematach: kupno samochodu i mieszkania.
Po kilku latach we wspólnocie staram się o awans w pracy; mój szef docenia moją pracę i mówi, że jest bardzo zadowolony z tego co robię. Mam stabilną pracę, ale nie zawieszam na niej swojego poczucia wartości i w razie wyzwań i problemów uciekam się do Boga.
Sponsorka i wspólnota przypominają mi o właściwym ustawieniu priorytetów w życiu i skupieniu się na kontakcie z Bogiem i narzędziach, które ułatwiają działanie. Zmieniłem samochód na nowy i kupiłem mieszkanie. Pomogły mi w tym m.in. mityngi pozytywnego działania i wsparcie osób ze wspólnoty.
Nadal mam przed sobą wiele wyzwań, które przynosi każdy nowy dzień. Mam jednak Boga, wspólnotę i narzędzia i wierzę, że dam radę podołać trudnościom, które przynosi życie.