Najlepszym wyjściem jest nie wchodzić

Tekst z plakatu, a na nim postać otwierająca drzwi, który wisiał w korytarzu poradni od uzależnień, gdzie uczęszczałem na spotkania jako nastoletni chłopak. Pamiętam dokładnie to przekonanie, że chciałbym to wiedzieć, zanim otworzyłem te drzwi i wszedłem. Chciałem, aby to było moim wyjściem z tej sytuacji. Chciałem, ale było już za późno. Nie widziałem już możliwości wyjścia.

Nie trafiały do mnie wtedy słowa terapeuty, który próbował zawrócić mnie z tej drogi; nic nie było w stanie mi pomóc. Byłem ofiarą przemocy domowej ze strony ojca; czułem się jak zwierzę trzymane w klatce, bite, obrażane, rejestrujące mnóstwo przykrych i okropnych sytuacji i zachowań. Nie chciałem żyć. Bezsilność i ból towarzyszyły mi przez większość czasu; tylko alkohol i narkotyki potrafiły go uśmierzyć, otwierały mi usta, sprawiały, że duszony, destrukcyjny gniew, trzymany w środku, rozrywający mą duszę na strzępy, znajdował ujście. To było zawsze przyczyną moich problemów i ciężkich, przykrych doświadczeń.

Schemat się zazębiał, a ja nie byłem wtedy świadomy tego strasznego mechanizmu, który sterował mną. I tego, że krzywdzę siebie, mych bliskich, znajomych i przypadkowych ludzi, którzy stawali mi na drodze. Stałem się więźniem nienawiści i ciągłej niezaspokojonej potrzeby odurzania się, stojąc obiema nogami w bagnie, które wciągało mnie powoli na dno.

Jako szesnastolatek trafiłem na trzymiesięczny zamknięty oddział w szpitalu psychiatrycznym. Przerażające i dziwne miejsce; bez klamek, z kratami w oknach. Byłem przestraszony, widziałem tam ludzkie wraki, uzależnionych, chorych mentalnie, skrzywionych i wypaczonych; chorych psychicznie, wycieńczonych i przesiąkniętych beznadzieją, aż do szpiku kości; uzależnionych od różnych substancji; wielu z nich zarażonych wirusem HIV; bez cienia nadziei na zmianę i lepsze życie. Wystarczająco wiele naocznych dowodów, które powinny mnie wtedy przekonać do tego, że uzależnienie jest niebezpieczne. Ale wtedy myślałem, że mnie to nie dotyczy, że jestem wyjątkowy, lepszy, że jestem wybrańcem i nie powinno mnie tu być, że spotkała mnie kolejna krzywda i niesprawiedliwość. Że muszę udowodnić sobie i całemu światu, iż dam radę.

Jeszcze dwukrotnie byłem w ośrodku uzależnień, w którym ukończyłem terapię. Wyszedłem z wiedzą schematu działania uzależnienia. Zdaje się, że to wszystko powinno wystarczyć, by już nigdy nie wrócić do nałogu. Jednak tak nie było. Zacząłem sięgać po alkohol; z czasem pojawiła się trawka i inne substancje psychoaktywne. Pociąg zaczął się powoli rozpędzać i gdy się już zorientowałem, że lecę znów pełną parą, było już za późno, by się zatrzymać. Zorientowałem się, że ta cienka granica, której nie widziałem, została przekroczona i znalazłem się po drugiej stronie lustra. Straciłem wolną wolę, dotarłem do miejsca, w którym nie mogłem przestać, potrzebowałem brać, by móc funkcjonować. Nie potrafiłem żyć bez używek, mimo iż wiedziałem i czułem, że umieram.

Byłem już prawie martwy mentalnie. Mój duch był złamany; on praktycznie nie istniał. O wolnej woli nawet już nie myślałem. Życie kręciło się wokół uzależnienia i traciłem wszystko, co w życiu ważne: rodzinę, bliskich, a co najgorsze straciłem siebie. Pamiętam te długie, bezsenne noce sam ze sobą, rozmawiając z odbiciem w lustrze, na skraju załamania, zawału i szaleństwa które zabierało mnie – cząsteczka po cząsteczce – w otchłań bez powrotu. Mówiłem głośno patrząc we własne oczy: „to już koniec!!!” Taki będzie koniec mego przykrego, pełnego bólu żywota. Nie mam już sił, stałem się kimś, kim nigdy nie chciałem być: bezsilny, bez wiary, bez nadziei; dno. Umierałem każdego dnia nie mając siły i odwagi, by poprosić o pomoc, zrozumiałem, że sam nie dam rady i muszę coś z tym zrobić.

Zadzwoniłem do człowieka, który spotkał się ze mną na krótką rozmowę, po czym poszedł ze mną na spotkanie. Wtedy nie wiedziałem jeszcze co to jest, jak to działa, na czym to polega. Wiedziałem jedynie, że ci ludzie mieli ten sam problem, jaki dotknął mnie. Łączyło nas to samo uzależnienie, z tą różnicą, że znali oni drogę do wyjścia, drogę, o której istnienia nie miałem pojęcia, drogę do wolności, drogę do pogodzenia się z przeszłością i zrozumienia tego, co się ze mną dzieje.

W miejscu tym odnalazłem odpowiedzi na większość moich pytań. Zrozumiałem i zacząłem poznawać siebie na nowo. Poznałem wielu zdumiewających i inspirujących, dających nadzieje i przykład wyzdrowienia autentycznych ludzi. Przewartościowałem swoje życie. Uwolniłem się od obsesji brania i picia. Pozostaję trzeźwy. Odzyskałem rodzinę. Moi bliscy wracają do mojego życia, odnalazłem drogę do wybaczenia. Nienawiść zaczęła roztapiać się, a moje serce i umysł otwierać. Przechodzę przez wspaniały proces zdrowienia i odzyskuję szacunek do siebie i innych ludzi. Uczę się miłości i akceptacji, dzień po dniu, krok po kroku. To wspaniałe miejsce, gdzie odzyskałem zdrowy rozsądek, świadomość, wolność wyboru, przebaczenie, tolerancję, akceptację i miłość. To CA. Wspólnota CA oferuje pomoc wszystkim uzależnionym bez wyjątków; nie jest istotne, co ciągnie Cię na dno, w CA jest rozwiązanie. Zapraszamy

Dawid

 

Pomocne linki:

ca-polska.org

pi.ca.org