Mam na imię Grzegorz. Jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Alkohol towarzyszył mi przez ponad 20 lat mojego życia. Moja historia zniewolenia przez alkohol, a zarazem odejścia od Pana Boga, zaczęła się od spróbowania wina domowej roboty na dyskotece szkolnej w 7 klasie szkoły podstawowej. Nie chciałem zostać alkoholikiem, ale droga, którą kroczyłem, doprowadziła mnie do tego, że się nim stałem. Alkohol stał się w moim życiu regulatorem na moje słabości i problemy. Stał się ucieczką od odpowiedzialności za siebie i innych. Przez alkohol moja edukacja zakończyła się na zasadniczej szkole zawodowej. Byłem aktywnym i dobrze zapowiadającym się sportowcem. Przez alkohol traciłem te szanse.
Poszedłem do wojska, tam też nie brakowało alkoholu. Po wyjściu z wojska poszedłem do pracy, ale z powodu nadużywania alkoholu parokrotnie traciłem ją. Przeżyłem dwa wypadki, z których cudem ocalałem, za każdym razem obwiniając innych za ten stan rzeczy, jaki mnie spotkał. Uważałem, że to nie moja wina, że wszyscy są przeciw mnie, nawet Bóg. Do kościoła coraz mniej uczęszczałem. Przestałem przystępować do sakramentu spowiedzi. Moje poczucie wartości i godności człowieczeństwa było wypaczone, ale nie zdawałem sobie z tego najmniejszej sprawy. Wielokrotnie jeździłem rowerem w stanie upojenia alkoholowego, będąc zagrożeniem dla innych uczestników ruchu drogowego, za co kilkakrotnie byłem karany. Przyszedł czas, że za jazdę pod wpływem alkoholu zostałem ukarany karą więzienia i utratą prawa jazdy na parę lat. Będąc w więzieniu myślałem, że trafiłem do piekła. Jednak tam miałem dużo czasu na to, żeby zweryfikować swoje życie. Zacząłem się modlić na różańcu i miałem tą łaskę, że mogłem uczestniczyć w Mszach świętych. Przeczytałem również książkę pt. „Moc Boga”, która jakimś cudem wpadła mi w ręce w bibliotece. Wtedy zapragnąłem coś zmienić w swoim życiu, ale nie na długo.
Po wyjściu dalej piłem, aż do całkowitego wyczerpania. Znalazłem się na detoksie w krytycznym stanie. Jednym słowem, „uciekłem przed śmiercią”. Dostałem drugą szansę. Mimo, że kombinowałem, jak się tylko dało, dostałem się na odwyk. Zrozumiałem, że teraz chcę naprawdę zmienić swoje życie i chcę być trzeźwy dla samego siebie. Zrozumiałem też, że terapeuci są po to, aby mi wskazać, jak mam sobie radzić z chorobą.
Przełomowym momentem było to, że w niedzielę poszedłem do Kaplicy szpitalnej Ojca Pio, prosząc go o to, by mi pomógł być trzeźwym. W następną niedzielę było Zesłanie Ducha Świętego. Wtedy usilnie się modliłem, aby Duch Święty wskazywał mi drogę, jak mam godnie żyć. Po terapii stopniowo krok po kroku wdrażałem plan w życie. Spotkałem kolegę Adama, który powiedział mi, że jest Wspólnota Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Jak bym chciał, to mogę się z nim zabrać i zobaczyć, jak jest na spotkaniach tej Wspólnoty. Rzeczywiście było dla mnie zaskoczeniem, jak z serdecznością i z taktem przywitała mnie ta Wspólnota na czele z s. Justyną, która ją założyła. Wspólnota ujęła mnie tym, jak czyta się Słowo Boże i jak nim można żyć na co dzień. Zaskoczyły mnie również świadectwa osób wyzwolonych i tych, którzy nie mają problemu z alkoholem, lecz podejmują abstynencję za innych, pomagając w wyzwoleniu z nałogów.
Ważnym dla mnie etapem trzeźwości była pielgrzymka do Sanktuarium Matki Bożej w Zawadzie, w odpust ku czci Matki Bożej Szkaplerznej. Spowiedzi, którą tam przeżyłem, nie zapomnę. Zrozumiałem, że ma umrzeć we mnie stary alkoholik, by narodził się trzeźwiejący alkoholik w Chrystusie. Usłyszałem mocne słowa: „Jeżeli powrócę do picia, to będę chodzącym trupem i zaprzedam duszę diabłu”. Otrzymałem również zbawienną radę, aby zawierzyć się Maryi. Zrozumiałem, że ciężaru swojego zniewolenia alkoholem sam nie udźwignę. W przypływie tego doświadczenia, po przyjęciu Komunii Świętej, w serdecznej, szczerej modlitwie przed Cudownym Obrazem Matki Bożej, zawierzyłem Jej swoje życie, moją chorobę alkoholową i to, aby mnie oddała swojemu Synowi.
Szczególną łaską było dla mnie, gdy 15 sierpnia tegoż samego roku po zawierzeniu się Maryi, poszedłem z pielgrzymką Krucjaty Wyzwolenia Człowieka do Sanktuarium w Zawadzie. Modliliśmy się o trzeźwość w naszych rodzinach i w naszym narodzie. Wówczas złożyłem postanowienie abstynencji na ołtarzu i oddałem w ręce Maryi deklarację KWC. Od tego czasu upłynęło 16 lat mojej trzeźwości. Dzięki łasce, jaką dostałem będąc w szeregach Wspólnoty, moje życie się zmieniło i nadal zmienia. Podczas poniedziałkowych spotkań czytane i rozważane jest Słowo Boże, dzielimy się świadectwami. Moje życie nabrało sensu. Nauczyłem się czytać Pismo Święte, rozumieć, jak mówi do mnie Bóg poprzez wersety Pisma Świętego oraz to, jak mam żyć na co dzień i jakim mam być człowiekiem.
I to, że Bóg mnie kocha takim, jaki jestem, ponieważ jestem Jego dzieckiem. Krucjata Wyzwolenia Człowieka ma również członków. Jestem także w grupie AA i korzystam z mityngów. Poznałem program 12 kroków, który jest mi bardzo pomocny do życia w trzeźwości.
Dziękuję Maryi, że kieruje moim życiem, przybliża mnie do Jezusa. Mogę dzisiaj się rozwijać, pomimo, że tak wiele w życiu straciłem.
Ukończyłem szkołę średnią, studium informatyki. Krucjata Wyzwolenia Człowieka umożliwiła mi również uczestnictwo w studium Apostolstwa Trzeźwości w Krakowie, co pomaga mi obecnie w podejmowaniu służby i pomocy osobom z problemem uzależnień. Dzięki doświadczeniu wyniesionemu z dębickiej wspólnoty KWC i zdobytym umiejętnościom, założyłem także grupę KWC w Mielcu, gdzie obecnie mieszkam.
Miłość i łaska Boża, którą odczuwam w swoim życiu, a na którą nie zasługuję, jest niepojęta dla mnie. Przez długi czas prosiłem Maryję o dobrą żonę. Zostałem wysłuchany. Poznałem najwspanialszą kobietę, która mnie pokochała, pomimo że powiedziałem, że jestem alkoholikiem. Oddała mi serce i rękę. Siedem lat temu zawarliśmy sakramentalny związek małżeński. Msza święta była z błogosławieństwem od Biskupa. Przyjęcie weselne było bezalkoholowe.
Dziękuję Panu Bogu za wszystkie łaski, które za przyczyną Maryi zostały mi wyproszone, za moich rodziców i rodzeństwo, którzy się modlili za mnie i nadal modlą, za dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, Siostrę Justynę i tych wszystkich, którzy mnie wspierają w trzeźwości oraz grupie ,,AA” Krokus. Dzisiaj i ja mogę podać pomocną dłoń drugiej osobie. Wiem, że dopóki bije serce w osobie zniewolonej, nie wolno takiej osoby skreślać. Dzisiaj jako trzeźwiejący alkoholik i członek KWC mogę i pragnę innym pomagać.
Grzegorz, trzeźwy alkoholik
Świadectwo Grzegorza ukazało się w „Apostole Trzeźwości. Vademecum 2023”