„Lekarze powiedzieli, że gdybym coś zjadł, to nawet nie byłoby warto wzywać karetki. Miałem 30 kg wagi przy 182 cm wzrostu” – to dramatyczne wyznanie Grzegorza Jakielskiego, uzdrowionego dzięki modlitwie do Sługi Bożego Mateusza Talbota, poznaliśmy w 40. numerze ,,Królowej Różańca”. Grzegorz od lat rozpowszechnia wiedzę o Mateuszu Talbocie, ożenił się oraz wydał książkę ,,Matt Talbot. Święty alkoholik”.
W ostatnim czasie dzięki jego staraniom możemy zobaczyć Mateusza Talbota na zrekonstruowanej fotografii (po lewej).
Grzegorzu, kim był Mateusz Talbot?
Mateusz Talbot był irlandzkim robotnikiem żyjącym na przełomie XIX i XX wieku. Mając 12 lat po raz pierwszy spróbował alkoholu i szybko się od niego uzależnił. Żył w nałogu do 28. roku życia, gdy odrzucony przez „kolegów od kieliszka” podjął decyzję o nawróceniu. Wyspowiadał się pierwszy raz od kilku lat, złożył deklarację trzeźwości na ręce księdza na trzy miesiące. Następnie ponowił na rok, a po tym okresie na całe życie. Wytrwał w tej deklaracji aż do śmierci, przez 41 lat. Historię jego życia przedstawiam w książce „Matt Talbot. Święty alkoholik”.
Skąd pomysł, aby zrekonstruować zdjęcie Mateusza Talbota?
Za życia Mateusza zrobiono mu jedynie jedno zdjęcie. Był w grupie robotników zakładu, w którym pracował. Zdjęcie zrobiono ponad 100 lat temu, więc naturalne jest, że jego jakość była dosyć słaba. Od kilku lat chodziła za mną myśl, żeby w jakiś sposób odrestaurować tę fotografię, żeby osoby proszące Mateusza o orędownictwo zobaczyły, jak wyglądał naprawdę. Szukałem grafika lub artysty rysownika, który mógłby pomóc, ale wszyscy odmawiali mi ze względu na słabą jakość oryginalnego zdjęcia. Dotarłem nawet do rysownika portretów pamięciowych, który także odmówił pomocy, argumentując, że gdyby był to przestępca to co innego, a takich działań przywracających stare zdjęcia poza pracą nie realizuje. Na jakiś czas dałem sobie spokój, aż trafiłem przypadkiem na grafika z Wietnamu, który podjął się zadania.
Z poprzedniego wywiadu do „Królowej Różańca” wiemy, że zawdzięczasz Mateuszowi pewną łaskę.
Tak, kilka lat temu ciężko zachorowałem. Pękł mi wrzód dwunastnicy, a następnie posypała się cała lawina kolejnych chorób. Od kilku lat szerzyłem już informacje o Mateuszu Talbocie, więc naturalne było, że to do niego ja i moi najbliżsi zaczęliśmy zanosić prośby o pomoc.
Zajmujesz się informowaniem o Mateuszu. Dlaczego i w jaki sposób to robisz?
Przed chorobą była to chęć rozpropagowania informacji o tym mało jeszcze znanym słudze Bożym. Po chorobie jest to podziękowanie za wstawiennictwo, dzięki któremu możemy rozmawiać. Przygotowuję materiały, obrazki, ulotki, medaliki, które dystrybuuję w Polsce i zagranicą. Prowadzę stronę www.mateusztalbot.pl oraz profil na Facebooku. W trakcie mojej działalności zebrałem całe archiwum materiałów o Talbocie, które postarałem się w pewnej części zawrzeć w książce. W języku marketingowym można powiedzieć, że prowadzę działania 360 stopni, a więc, aby w każdy możliwy sposób dotrzeć z informacjami o Mateuszu Talbocie do zainteresowanych i tych, którzy jeszcze go nie znają.
Czy i w jakich intencjach możemy modlić się przez wstawiennictwo Mateusza Talbota?
Mateusza Talbota można prosić o pomoc w wyjściu z nałogów dla siebie i swoich najbliższych. Sam przecież był przez wiele lat uzależniony od alkoholu, ale też i od fajki, więc wie, jak ciężko jest porzucić nałóg. Mateusz jest też skutecznym orędownikiem w problemach z pracą, brakiem środków do życia czy, jak widać po moim przypadku, w sytuacjach ciężkich chorób. Myślę, że nie ma problemu, które go nie można powierzyć Mateuszowi z prośbą o jego orędownictwo. Ale pamiętajmy, jak mawiał Mateusz, że wszystko zależy od Boga.
Rozmawiał mw
Przedruk z: „Królowa Różańca Świętego” nr 6 (59) 2022