Zanim pojawiło się pytanie: „Gdzie jest Bóg w zagubionym świecie?” stawiano pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego świat jest tak zagubiony, nieuporządkowany? Dlaczego Bóg, jeśli rzeczywiście istnieje i ma realny wpływ na świat, nie reaguje? Dlaczego, jeśli jest miłością, pozwala na cierpienie i zło? Dlaczego?

 

 

Noc Elie Wiesela to jedna z najgłośniejszych książek o Holokauście, ciągle utrzymująca się na szczytach zachodnich list bestsellerów. Jej kanwę stanowią wspomnienia pisarza, dziennikarza, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, który w wieku piętnastu lat został z rodziną wywieziony do Birkenau. Po selekcji trafił do Auschwitz, potem do jednej z jego filii – Monowitz. W 1945 roku został ewakuowany do Buchenwaldu, gdzie doczekał końca wojny.

 

W powieści Noc uderzają dwie rzeczywistości. Opowieść zaczyna się sielankowo. Autor opisuje spokojne życie prowadzone przez Żydów w siedmiogrodzkim miasteczku Sighet. „W dzień studiowałem Talmud, a nocą biegłem do synagogi, by opłakiwać zburzenie Świątyni”
– wspomina Wiesel. Sielankowy początek opowieści mocno kontrastuje z opisem pierwszych godzin spędzonych w obozie – z obrazem mordowanych niemowląt, krematoryjnych pieców i ludzkiego przerażenia podczas dokonywanej przez hitlerowskich lekarzy selekcji na tych, którzy zginą od razu i tych, którzy będą mogli jeszcze trochę pożyć.

 

Wiesel opisuje obozową codzienność Birkenau i Auschwitz, a później Monowitz, która pozbawiała ludzi godności, gdy w nieludzkich warunkach walczyli o przetrwanie, zapominając o człowieczeństwie. Często katami dla więźniów stawali się ich towarzysze niedoli. Przyjaciel zdradzał przyjaciela, syn ojca; nikomu nie można było ufać. Wiesel odkrywa drugie oblicze świata i człowieka. Ale również drugie oblicze Boga. Nie ukrywa, że widząc Auschwitz, stracił wiarę: „Po co, dlaczego miałbym Go wysławiać? Każda cząstka mojej istoty sprzeciwiała się temu. Dlatego, że tysiące dzieci spłonęło w dołach spaleniskowych? Dlatego, że podsycał płomień w sześciu krematoriach, we dnie i w nocy, w niedzielę i święta? Dlatego, że w swej potędze stworzył Auschwitz?”.

 

Rzeczywistość cierpienia i zła pokutuje nieustannie w Polsce jako zmory Holocaustu. W innej wypowiedzi Wiesel mówi:

 

„Na tej ziemi skażonej i przeklętej żyją Polacy. A ci, którzy żyją na ziemi skażonej i przeklętej sami są skażeni i przeklęci. […] Nie jest to zwykły przypadek, że obozy największej zagłady powstały u nich, w Polsce, a nie gdzie indziej”.

 

Równie kontrowersyjne stwierdzenia znaleźć można w ostatnio wydanej książce Jana Tomasz Grossa Strach (2006). Autor pisze między innymi:

 

„Polacy w przeważającej większości nie okazywali pomocy ani nawet współczucia mordowanym współobywatelom Żydom i jakże często, na różne sposoby, uczestniczyli w procesie Zagłady”.

 

Jednak cierpienie, zło nie jest najważniejszym słowem Polaków w czasie II wojny światowej. Pamiątką i symbolem bohaterstwa jest Yad Vashem, instytut i pomnik poświęcony żydowskim ofiarom Holokaustu w Jerozolimie. Gdy spacerowałem Aleją Sprawiedliwych uderzyło mnie, że ponad sześć tysięcy, spośród dwudziestu dwóch tysięcy odznaczonych medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, to Polacy. Wśród drzewek posadzonych w Alei Sprawiedliwych znajduje się również drzewko posadzone w 1963 roku przez Władysława Bartoszewskiego i Marię Kann w imieniu Żegoty (Rada Pomocy Żydom) – jedynej organizacji w okupowanej Europie powołanej w celu ratowania Żydów.

 

Gdy piszę tę słowa dobiega do mnie z eteru informacja o śmierci Ireny Sendlerowej. „Irena Sendlerowa jest symbolem najlepszych polskich cech – humanizmu, tolerancji i ogromnego zaangażowania na rzecz narodu. Jej dokonania mają jednak też charakter uniwersalny. Irena Sendlerowa heroicznie broniła podstawowych wartości człowieczeństwa w skrajnie nieludzkich czasach” – pisał rok przed śmiercią Sendlerowej Władysław Bartoszewski.

 

Irena Sendlerowa w czasie wojny pracowała dla miejskiego ośrodka pomocy społecznej. Pomagała Żydom długo jeszcze przed powstaniem getta warszawskiego. Sendlerowa organizowała przemycanie dzieci żydowskich z getta, umieszczając je w przybranych rodzinach, domach dziecka i w domach zakonnych. Aresztowana w 1943 roku przez Gestapo, była torturowana i skazana na śmierć. Żegota zdołała ją uratować.

 

W ukryciu kontynuowała dalej pracę nad ocaleniem żydowskich dzieci. Uratowała około dwa i pół tysiąca dzieci. Nazwiska rodziców i nowe, przybrane personalia zakopywała w słoiku, w ogrodzie: tylko dzięki tym notatkom, dzieci, które przeżyły wojnę, dowiedziały się o swoich rodzinach. Wielkie serce Ireny Sendlerowej jest odbiciem wielkiego serca i miłości Boga, który posługuje się człowiekiem, aby zmniejszyć rozmiar cierpienia i zła.