dzięki uprzejmości: http://www.deon.pl/
Giuseppe Pollano / Wyd. WAM
 

Dzięki łasce Bożej każda kobieta może stać się jak Maryja z Nazaretu – szczęśliwa, kochana i kochająca.

Medytacje o godności i powołaniu kobiety zainspirowane zostały listem apostolskim Jana Pawła II Mulieris dignitatem. Współczesne Czytelniczki znajdą w nich wiele cennych, praktycznych wskazówek, jak odkryć i wydobyć ze swej natury to, co najlepsze i najpiękniejsze.

Przywołane przykłady świętych kobiet pomogą dostrzec wielkie dzieła Boże, jakie przez nie dokonały się w historii ludzkości, docenić geniusz kobiecości i rozpoznać prawdziwie chrześcijański sens powołania.

 

 

Fragment książki:

 

Kobieta w sercu wydarzenia zbawienia[1]

 
Przyjrzyjmy się z bliska postaci kobiety w stworzeniu – to znaczy w „pewnym planie Boga zmierzającego do jakiegoś dobra” – a zatem przyjrzyjmy się postaci kobiety w ramach pewnego planu Bożego na rzecz dobra, inspirując się oczywiście Maryją i podążając w ślad za encykliką o Najświętszej Maryi Pannie.
 
Temat jest bardzo rozległy. Zacznijmy od przedstawienia paru istotnych elementów osobowości Maryi, a więc szczególnej kobiety w tym planie. Trzeba uchwycić wzajemną relację między postacią Maryi i każdej kobiety. Nie odrywajmy – w sensie teologicznym – Jej od nas, to znaczy spróbujmy dokonać głębokiego, praktycznego upodobnienia się do Niej w Bożym planie.
 
W Bożym planie pierwiastek żeński jest jeden. Oprócz tego są osoby, ale Bóg przeznacza element żeński do ściśle określonego zadania, które będzie współdzielone i przeżywane w różny sposób.
 
Cokolwiek mówimy o Maryi – choć dotyczy to Jej w sposób całkowicie uprzywilejowany, ponieważ jest Ona jedyna w swoim rodzaju – nie powinniśmy tego rozumieć wyłącznie w odniesieniu do Niej, ale w świetle wiary powinno to znaleźć przełożenie na naszą egzystencję.
 
Każda kobieta musi odnaleźć w swojej egzystencji rysy, zachowania i sens życia Maryi. Powinna to uczynić, ponieważ jest chrześcijanką. To jest podstawowa zasada, o której nie wolno zapominać. Nie jest to zagadnienie o charakterze teoretycznym, ale ma ono charakter duchowy. Zawiera pewną prawdę, ale zawsze prawdę przeżywaną. Bóg nigdy nie odrywa prawdy od życia.
 
Kościół ma bardzo bogatą historię kobiet chrześcijańskich, które wiernie naśladowały Maryję. Trzeba je traktować jak siostry.
 
Zagadnienie Maryi jako kobiety, przypomniane przez papieża na początku jego encykliki, stoi w samym sercu wydarzenia zbawienia. Jest to ważny temat przede wszystkim dlatego, że mówiąc o zbawieniu, zawsze mamy na myśli, iż cała ludzkość potrzebuje zbawienia. Znaczy to, że ludzkość jest w stanie historycznie patologicznym, tkwi w historii nigdy nierozwiązanej, nigdy nie udaje się jej poradzić sobie z własnymi bolączkami. Staje przed nimi stale na nowo i choć mają one tysiące różnych twarzy, w gruncie rzeczy pozostają zawsze takie same.
 

Właśnie ta kwestia ludzkiej historii ma pewien tragiczny aspekt, często dostrzegany przez jej obserwatorów: filozofów, poetów, literatów. W tej historii pojęcie zbawienia staje się „pojęciem pojęć”: kto nas wybawi nie tyle z takiej czy innej bolączki, ale z tego, że jesteśmy, jacy jesteśmy? Dla człowieka nie jest to możliwe -człowiek już to sobie uświadomił – dlatego potrzeba czegoś innego.

Termin „wydarzenie” jest w słownictwie biblijnym bardzo istotny. Nie jest zwyczajnie czymś, co się zdarza. Jest nowym faktem, który rozbija zastaną sytuację, odnawia ją całkowicie. Wydarzenie zbawienia w tym sensie staje się „ponadhistoryczne”, obejmuje w sobie wszystko i wszystkich. Wydarzenie jest czymś, co się dokonuje materialnie, ale jest zawsze czynem, historią kogoś. Za wydarzeniem zawsze stoi ktoś, a my wiemy, że tym Kimś jest nie kto inny, tylko sam Bóg, który się w to wydarzenie angażuje.

 
Przebywanie w sercu wydarzenia jest fundamentalne. Maryja jest w sercu wydarzenia, ale my także. Nie powinniśmy nigdy przyjmować postawy teologicznych widzów: pełnych podziwu, wdzięcznych, ale zasadniczo bezczynnych.
 
Maryja jest w sercu wydarzenia zbawienia, w którym każda kobieta w swoim środowisku jest obecna. Każda kobieta powinna więc uważać się za wspomożycielkę zbawienia, a nie tylko za zbawioną. Nie jest to wcale jakaś nowa idea, ale muszę przypomnieć, że zostaliśmy na ogół wychowani do życia jako zbawieni: modlitwa, spowiedź, komunia, cnoty, które należy przeżywać jako ci, którzy mają się zbawić, a nie jako wspomagający zbawienie.
 
Tymczasem w planach Bożych nie ma żadnej różnicy między zbawionym a wspomagającym zbawienie. Jest to tym samym, ponieważ zbawiony żyje w pewien określony sposób; sposób, który zbawia.
 
Mało tego, będąc w bezpośredniej komunii ze Zbawicielem, człowiek taki bierze na siebie dzieło Zbawiciela. Wyraźmy to jaśniej: aby wziąć je na siebie jako pewien projekt życiowy, potrzeba pewnej refleksji.
 
Tym wydarzeniem jest Jezus z Nazaretu i może On zbawić wszystkich innych ludzi – jak zresztą rzeczywiście się stało – przebóstwiając ich. Chodzi tu o zbawienie, które jest pewnym „superzbawieniem”, szczytem możliwości. Przyjęcie natury Boga jest szczytem możliwości. W tym wydarzeniu warto może przypomnieć wyrażenie: ludzie jacy są, które otwiera przed nami dość żałosny widok. W Nowym Testamencie, zwłaszcza w wielkich listach św. Pawła, często znajdujemy wykazy cnót i wad. Są one użyteczne, ponieważ budują pewną antropologię, pewien obraz, tak dobra, jak i zła.
 
Przyjrzyjmy się tylko jednemu z tych wykazów, aby uświadomić sobie, jak bardzo jest on fenomenologiczny, prawdziwy i konieczny. Mam na myśli fragment zawarty w Drugim Liście do biskupa Tymoteusza. Paweł mówi mu, jacy ludzie są i jacy będą. Jest to przyszłość tajemnicza, określona szeregiem przymiotników, z których jeden jest bardziej przerażający od drugiego. Nieszczęście polega na tym, że wszystkie one są prawdziwe. Egoiści, miłośnicy pieniądza… bez trudu się w tym odnajdujemy. Przyjmijmy to z pokorą, bo w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy dotknięci tymi różnymi chorymi, złymi aspektami człowieka. Jest to opis bardzo jasny, natchniony przez Boga. Taki jest człowiek -my i ludzie wokół nas – i takie są przyczyny naszego cierpienia.
 


[1] Poniższe wystąpienie jest komentarzem do rozdziału 3 listu apostol­skiego Mulieris dignitatem, napisanego przez Jana Pawła II w 1988 roku.