Pragną zyskać poczucie bezpieczeństwa i uznanie wynikające z zajmowanego stanowiska. I chociaż wielu ambitnym jednostkom uda się pewnie osiągnąć zadowolenie w tej dziedzinie, bo zdobędą pozycję w firmie albo, na przykład, zyskają sławę w świecie polityki, to – w moim przekonaniu – ważne jest tak naprawdę jedno – kim są jako ludzie.
Spotkałem emerytów, którzy po zakończeniu swej kariery zawodowej nie mieli przyjaciół czy choćby znajomych, nie rozwijali żadnych zainteresowań nie-związanych z pracą, nie byli związani ze swoimi rodzinami i chociaż pełnili funkcje dyrektorów naczelnych wielkich spółek, ich wnętrze zżerały pustka i samotność. W przeszłości tak się koncentrowali na pracy i awansie, że wcale lub prawie wcale nie zajmowali się sobą, nie budowali więzi przyjacielskich i w pewnym sensie się zagubili.
„Moim powołaniem było robić dokładnie to, co robię, do tego właśnie zostałem stworzony?
Le Monte Young, kompozytor
Trafiają się też ludzie, którzy po zwolnieniu z pracy nie umieją się do tego przyznać. Przypomina się tu znana, prawdziwa zresztą, historia o pewnym mężczyźnie: wstawał on codziennie rano o tej samej godzinie, wkładał garnitur, wsiadał ciągle do tego samego pociągu i włóczył się po biznesowym centrum Londynu, póki nie przyszła pora, by wracać do domu tym samym pociągiem co w czasach, gdy był jeszcze zatrudniony. Udawał, że dzień spędza w pracy. Całe jego życie było tak nierozerwalnie z nią związane, że nawet żonie nie mógł wyjawić, iż został bezrobotnym.
Życie i praca nabierają jednak zupełnie innego wymiaru, jeżeli traktuje się je jako powołanie. W przeszłości to słowo miało znacznie szersze zastosowanie niż dziś i zamierzam wszcząć kampanię na rzecz przywrócenia go do łask! Przez długi czas używano tego wyrazu w odniesieniu do takich zawodów, jak lekarz, duchowny, nauczyciel, czyli profesji, które – w powszechnym odczuciu – wykraczają poza zwykle „wykonywanie jakiegoś zajęcia”.
Tacy ludzie mogą powiedzieć: „Poczułem powołanie, by leczyć”, albo „Bóg powołuje mnie do tego, żebym został misjonarzem”. W najgłębszym sensie nadaje ono pracy wymiar religijny ze względu na osobę powołującego. Kiedyś człowiek powoływany mówił: „Właśnie to mam robić ze swoim życiem według woli Pana”, i moim zdaniem wyraz „powołanie” jest w tym kontekście jak najbardziej na miejscu.
„Nasza misja nie sprowadza się tylko do wypracowania zysku, chodzi w niej o wypełnienie powołania.”
Dianna Booher, przedsiębiorca i doradczyni do spraw łączności
To, kim jesteś, co robisz i jaki wpływ wywierasz na świat, stanowi wyraz twojego powołania. Jesteś tu w pewnym konkretnym celu, Ictóry nie ogranicza się tylko do zajęcia, za które ci płacą – choć to też stanowi element jego realizacji. Świadomość powołania polega na tym, że postrzegamy nasze życie jako zintegrowaną całość. Polega na widzeniu go w szerszej perspektywie i wierzę w to, że niezależnie od tego, co robimy, znaleźliśmy się tutaj w jakimś celu. Powołanie może dotyczyć zarówno spraw skromnych, jak i tych wielkich, może odnosić się równie dobrze do religii, jak i do biznesu. Może urzeczywistniać się przez obsługiwanie klientów, kształcenie dzieci czy leczenie chorych.
„Powołanie” to słowo dla każdego – dla wykonujących najrozmaitsze zawody osób, które poświęciły się swojej pracy z oddaniem i ludzką życzliwością, co wzbudza w nas podziw. Jak powiedział Martin Luther King w przemówieniu wygłoszonym w 1965 roku w Kingston na Jamajce:
Jeżeli przyjdzie nam być zamiataczem ulic, zamiatajmy ulice tak, jak Rafael malował obrazy, jak Michał Anioł rzeźbił w marmurze, jak Szekspir tworzył poezję, a Beethoven komponował muzykę. Zamiatajmy ulice tak dobrze, żeby wszystkie zastępy w niebie i istoty na ziemi musiały przystanąć i powiedzieć: „Tu mieszkał wielki zamiatacz ulic”.
Tak więc „powołanie” jest słowem, które powinno poruszać najgłębsze pokłady naszej duszy. To nie tylko deklaracja, dlaczego się tu znaleźliśmy. To także rzucone nam wyzwanie, brzemienna w skutki próba, ile jesteśmy skłonni zrobić dla odmienienia oblicza świata, w którym żyjemy. Czy zamiast iść na skróty w celu maksymalizacji zysków jesteśmy gotowi podjąć ryzyko i kierować naszą firmą inaczej, bo wierzymy w swoje powołanie? Czy potrafimy zdobyć się na uprzejmość i zadbać o to, by ostatni klient w danym dniu czuł się równie mile widziany i ceniony jak ten pierwszy, ponieważ uważamy to za część naszego powołania?
„Każda praca to autoportret wykonującej ją osoby. Podpisuj się pod swym dziełem z maestrią.”
Anonimowe
Pojmowanie naszego życia i zawodu jako powołania może się wiązać z obraniem ścieżki niełatwej i nieprzetartej. Taka decyzja nie jest równoznaczna z realizacją ambicji, bo oznacza gotowość na rozmaite, z pozoru negatywne, doświadczenia, które są jednak niezbędne, jeśli mamy postrzegać życie jako podróż, a pracę jako jeden z kluczowych sposobów na przejście konstruktywnej przemiany.
We współczesnej rzeczywistości bardzo potrzeba ludzi, zwłaszcza młodych, gotowych poświęcić swoją energię i wizję ulepszaniu świata, zamiast zamykać się w wygodnym światku małej stabilizacji. Nie urośniemy jako osoby, jeżeli nie będziemy gotowi podejmować ryzyka.
„Utrzymuję, że o ile człowiek nie odkrył sprawy, dla której gotów byłby zginąć, to nie nadaje się on do życia.”
Martin Luther King
Więcej w książce: Bóg, seks, kosmos i cała reszta spraw – Roy McCloughry