Jedną z wyjątkowo bolesnych konsekwencji pandemii koronawirusa oraz innych wymienionych powyżej przejawów obecnego kryzysu, jest gwałtownie rosnąca liczba osób uzależnionych w naszej Ojczyźnie. Można z bólem powiedzieć, że współczesny człowiek to człowiek uzależniony. Kilkadziesiąt lat temu dominującą i niemal jedyną formą uzależnień w Polsce był alkoholizm. Obecnie w naszym kraju – podobnie jak w innych krajach i na innych kontynentach – pojawiło się dziesiątki form uzależnień, które tak bardzo niszczą wolność człowieka, że popadanie w nie staje się rodzajem samobójstwa na raty.
Większość ludzi, która nie styka się bliżej z tematyką uzależnień, jest przekonana, że uzależnienia występują w jednej tylko formie, a mianowicie w formie uzależnień od określonych substancji, na przykład od alkoholu, nikotyny, narkotyków, leków czy „dopalaczy”. W rzeczywistości istnieje wiele form uzależnień. Pojawiają się też nowe formy nałogów i zniewoleń. Ta różnorodność uzależnień wynika z faktu, że człowiek jest w stanie zniekształcać swoją świadomość, „poprawiać” sobie nastrój czy uciekać od realiów życia w wieloraki sposób. Osiągnięciu takich celów służy nie tylko sięganie po określone substancje psychotropowe. Podobny efekt można osiągnąć poprzez kontakt z określonymi bodźcami czy poprzez nałogowe, czyli kompulsywne, niemal odruchowe powtarzanie określonych zachowań. Można uzależnić się niemal od wszystkiego: od bodźców, przedmiotów, zachowań, osób czy dążeń.
W literaturze fachowej wieloraką gamę uzależnień dzieli się najczęściej na dwie zasadnicze grupy: na uzależnienia od substancji oraz na uzależnienia behawioralne, czyli na uzależnienia od określonych zachowań (po angielsku słowo behaviour znaczy zachowanie, postępowanie). Jak każda próba klasyfikowania złożonych zjawisk, jest to podział nieco uproszczony, ale pomocny w rozróżnianiu podstawowych form nałogów i uzależnień. W naszym kręgu kulturowym najpierw pojawiły się uzależnienia od substancji psychotropowych. Nadal są one najczęstsze, a jednocześnie łatwiejsze do zaobserwowania niż uzależnienia behawioralne. Do tej grupy uzależnień należy alkoholizm, nikotynizm, narkomania, lekomania, a także uzależniania od suplementów diety czy od innych jeszcze substancji. Narkomania związana jest z bardzo szerokim spektrum substancji psychoaktywnych i dlatego bywa także określana jako uzależnienie od środków odurzających. Środki te bowiem w radykalny sposób zniekształcają świadomość i przeżycia człowieka uzależnionego.
Z uzależnieniami behawioralnymi mamy do czynienia wtedy, gdy człowiek wykonuje określone czynności w sposób kompulsywny, czyli odruchowo, automatycznie, nałogowo, natrętnie. Takie zachowania albo czynności stają się wtedy przymusowe i zniewalają daną osobę nie mniej drastycznie niż alkohol czy narkotyk. Człowiek uzależniony coraz częściej powtarza natrętne czynności, pomimo coraz boleśniejszych konsekwencji tego stanu rzeczy. Powtarza je także wtedy, gdy sam szczerze już tego nie chce. Uzależnienia behawioralne zaliczane są do zaburzeń nawyków i popędów. Z oczywistych powodów tego typu uzależnienia – podobnie jak uzależnienia psychotropowe – mają autodestrukcyjne skutki dla człowieka uzależnionego oraz stają się źródłem poważnych problemów i dotkliwego cierpienia dla osób z otoczenia tegoż człowieka.
W przypadku uzależnień behawioralnych chodzi o takie zachowania, czynności czy bodźce, które mają działania podobne do oddziaływania na człowieka substancji psychoaktywnych. Uzależnić można się od takich zachowań, czynności czy bodźców, dzięki którym człowiek może choćby na krótki czas zagłuszyć czy wypaczyć swoje sposoby myślenia i przeżywania, wynikające z jego aktualnej, trudnej sytuacji życiowej. Uzależnienia behawioralne oznaczają natrętne powtarzanie takich zachowań czy natrętne powracanie do takich bodźców, które pomagają człowiekowi „uciekać” od prawdy o sobie, o bolesnych stanach emocjonalnych, o potrzebie rozwoju i radyklanej przemiany siebie, o toksycznych więziach czy o całej sytuacji egzystencjalnej, która – z jego lub bez jego winy – stała się dla danego człowieka wyjątkowo bolesna i nie do zniesienia.
Istnieje wiele takich zachowań, czynności czy bodźców, które pomagają człowiekowi będącemu w kryzysie „zapomnieć” na jakiś czas o trudnej sytuacji życiowej czy chwilowo „poprawić” sobie nastrój. W konsekwencji istnieje wiele form uzależnień behawioralnych. Ciągle też pojawiają się nowe formy, gdyż czło- wiek, który dotkliwie cierpi i nie radzi sobie ze swoim życiem, spontanicznie szuka kolejnych sposobów na ucieczkę od prawdy, która go niepokoi, stawia trudne wymagania czy zobowiązuje do radykalnych zmian. Sytuację pogarsza fakt, że choć uzależnienia behawioralne mają charakter autodestrukcyjny, to niektóre z nich – jak na przykład pracoholizm czy uzależnienie od diety – bywają akceptowane społecznie czy traktowane jako coś wręcz pozytywnego.
Jedną z najbardziej obecnie rozpowszechnionych form uzależnień behawioralnych jest pornografia. W ten rodzaj nałogu popada znaczny procent osób w naszym społeczeństwie. Coraz częściej w uzależnienie od pornografii popadają już dzieci z pierwszych klas szkół podstawowych. Nadal jeszcze dominuje błędne przekonanie, że tego typu uzależnienie jest nieporównywalnie mniej groźne niż na przykład uzależnienia od narkotyków czy alkoholu. Tymczasem badania pokazują, że pod wpływem pornografii mózg człowieka zachowuje się podobnie jak w przypadku niszczącego oddziaływania silnych narkotyków. Pornografia niszczy wolność człowieka równie radykalnie jak narkotyk. Wpływa też w sposób destrukcyjny na relację mężczyzna-kobieta i to w sferze najbardziej intymnej, w której najłatwiej o głębokie i nieodwracalne krzywdy i zranienia.
Często uzależnienie od pornografii wiąże się z uzależnieniem od masturbacji. Każda forma autoerotyzmu wypacza sens ludzkiej seksualności, prowadzi do egoizmu i hedonizmu, zaburza relacje międzyludzkie, zniekształca pragnienia i aspiracje, niszczy zdolność człowieka do panowania nad samym sobą, osłabia wolność w innych dziedzinach życia. U ludzi wrażliwych moralnie powoduje bolesne poczucie winy. U wszystkich ludzi może wcześniej czy później doprowadzić do rozczarowania sobą, do utraty zaufania w odniesieniu do samego siebie, do gardzenia sobą i brzydzenia się sobą, do izolacji i osamotnienia, do niezdolności, by kochać.
Uzależnienie od popędu seksualnego może przybrać postać seksoholizmu. W obiegowej opinii seksoholizm to synonim erotomanii. W literaturze fachowej zwykle rozróżnia się znaczenie tych dwóch pojęć. Erotomania definiowana jest jako rodzaj obsesji i urojeń na tle seksualnym. Tak rozumiana erotomania traktowana jest jako przejaw zaburzeń psychotycznych o charakterze urojeniowym. Seksoholizm natomiast to uzależnienie od popędu i od współżycia seksualnego. Seksoholik to człowiek ulegający przymusowym czynnościom seksualnym. Jego zachowania w tej dziedzinie są kompulsywne, odruchowe, czyli takie, nad którymi uzależniony stracił kontrolę. Seks staje się dla niego rodzajem narkotyku, który nim zawładnął. Seksoholizm przypomina uzależnienie od substancji odurzających. Wynika to z faktu, że bodźce seksualne – podobnie jak alkohol i narkotyki – działają na tak zwany układ „nagrody” w mózgu. Podczas współżycia seksualnego – podobnie jak po nadużyciu alkoholu, spożyciu narkotyków czy wygranej przez hazardzistę w kasynie – w organizmie człowieka uzależnionego gwałtownie podnosi się poziom endorfin, czyli hormonów „szczęścia”. W rzeczywistości ze szczęściem nie mają one nic wspólnego, ale tu i teraz poprawiają uzależnionemu nastrój. Pozwalają mu zapomnieć o stresie i trudnej sytuacji życiowej, z którą sobie nie radzi. Uzależnienie od seksu jest tak skrajnie silne, że seksoholik godzi się na współżycie gdziekolwiek, z kimkolwiek, jakkolwiek i na jakichkolwiek warunkach, byle tylko doszło do stosunku seksualnego. Dla seksoholika nie ma takiej ceny, której by nie zapłacił, byle tylko tu i teraz zaspokoić popęd seksualny. To dlatego seksoholizm prowadzi do przestępstw na tle seksualnym, z pedofilią i gwałtami seksualnymi włącznie.
Kolejne uzależnienie behawioralne, coraz częstsze także w Polsce, to uzależnienie od hazardu. Niektórym ludziom hazard nadal kojarzy się z czymś niemal dystyngowanym, na przykład z grupą elegancko ubranych mężczyzn, którzy grają w pokera i palą drogie cygara. W rzeczywistości hazard to jedno z najbardziej destrukcyjnych uzależnień. Jest to bowiem kompulsywne, odruchowe, nałogowe podejmowanie gier na pieniądze. Hazardzista odczuwa niepohamowany pociąg do wszelkich czynności, które są ryzykowne i grożą utratą wszystkiego, co posiada, ale dają mu nadzieję na wygraną. Uzależniony jest pochłonięty myślami i miłymi wyobrażeniami na temat gier hazardowych. Wyobraża sobie, że znowu gra i że tym razem wygrywa wielkie pieniądze, rozwiązując w ten sposób – bez wysiłku i natychmiast – wszystkie swoje problemy osobiste, małżeńskie, rodzinne, zawodowe, społeczne. Istnieje wiele form hazardu. To nie tylko gry w kasynie czy na automatach. Obecnie popularny staje się hazard elektroniczny, który daje pełną anonimowość, stały i nieograniczony dostęp do kasyna on-line (także dla dzieci i młodzieży), a jednocześnie uwalnia od presji czasu. Paradoksalnie przegrana nie jest dla hazardzisty motywem, żeby się wycofać z gry, lecz pretekstem do dalszej gry. Hazardzista uzależnia się nie tylko od czynności hazardowych, lecz także od towarzyszacego im coraz bardziej intensywnego napięcia emocjonalnego. Coraz więcej osób ulega uzależnieniu od pożyczek i kredytów. To uzależnienie prowadzi do równie tragicznych skutków, co hazard.
W XXI wieku pojawiła się cała grupa nowych form uzależnień, związana z urządzeniami elektronicznymi oraz z nowymi możliwościami, jakie stwarza świat wirtualny. Urządzenia multimedialne oraz Internet to nowego rodzaju bodźce, które okazały się wysoce niebezpieczne, gdy chodzi o swoją potencjalną zdolność wikłania człowieka w czynności nałogowe i obsesyjne. Uzależnienie od smartfona, tabletu, komputera, telewizora, sieci internetowej, stron społecznościowych polega na niekontrolowanym, kompulsywnym, obsesyjnym korzystaniu z tychże urządzeń czy możliwości, co powoduje poważne szkody w sferze fizycznej, psychicznej, duchowej, społecznej i ekonomicznej. K. Young z University of Pittsburgh (USA), która jest pionierką badań nad uzależnieniem od urządzeń elektronicznych, ustaliła, że osoby uzależnione spędzają przy komputerze czy innych urządzeniach tego typu średnio 35 godzin tygodniowo. Do uzależnień elektronicznych należy uzależnienie od gier komputerowych, a także od blogów, polegające na obsesyjnym śledzeniu cudzych historii na stronach internetowych lub na kompulsywnym opisywaniu wydarzeń z własnego życia. Często tego typu nałogowe korzystanie ze stron społecznościowych pro- wadzi do uzależnienia od związków tworzonych w świecie wirtualnym, a także do obsesyjnego poszukiwania nowych kontaktów, co powoduje drastyczne ograniczanie i zubożanie więzi z ludźmi w świecie realnym.
Kolejną formą uzależnienia behawioralnego jest pracoholizm. To uzależnienie charakteryzuje się stałym, wewnętrznym przymusem wykonywania pracy lub innych czynności z nią związanych. To obsesyjna nadaktywność zawodowa, połączona z ciągłym myśleniem o pracy, która dla człowieka uzależnionego staje się jedynym sensem jego życia i jedynym źródłem satysfakcji. Wszystko inne, łącznie z więziami z Bogiem i ludźmi, staje się mało ważne. Kompulsywne skupianie się na pracy prowadzi do skrajnego zaniedbania wszystkich innych aspektów życia. Dla człowieka uzależnionego praca staje się tak patologicznie atrakcyjna, jak narkotyk dla narkomana. Ten rodzaj uzależnienia bywa o tyle groźniejszy, że w wielu środowiskach jest akceptowany społecznie, a nawet wspierany. Pracoholizm traktowany jest tam bowiem nie jako uzależnienie, lecz jako przejaw podziwu godnej pracowitości, solidności, odpowiedzialności, troski o zakład pracy czy o własną firmę. Pracoholicy charakteryzują się skłonnością do ucieczki w samotność. Żyją w przewlekłym stresie, związanym z przemęczeniem, z presją rywalizacji i pogonią za sukcesem. Dla kariery zawodowej poświęcają małżeństwo, rodzinę i wszystkie inne wartości. Wielu z nich usiłuje rozładować napięcie poprzez kompulsywne zachowania seksualne, sięganie po alkohol czy inne substancje psychoaktywne.
Coraz częstszą formą uzależnienia behawioralnego, zwłaszcza u kobiet, jest zakupoholizm. Uzależnienie od zakupów to w polskim społeczeństwie zjawisko dosyć nowe, gdyż w okresie rządów komunistycznych sklepy w naszym kraju były niemal puste. Od trzech dekad ta forma uzależnienia staje się coraz bardziej widoczna. Zakupoholizm to kompulsywne, obsesyjne dokonywanie zakupów. Przejawia się ono w natrętnym kupowaniu produktów czy usług, także wtedy gdy zupełnie nie są one człowiekowi uzależnionemu potrzebne. Osoba, która popadła w to uzależnienie, dokonuje zakupów w sposób nadmierny i nieprzemyślany. Kupowanie staje się czynnością patologicznie atrakcyjną, której uzależniony nie potrafi przeciwstawić się ani z niej zrezygnować. Idzie na zakupy odruchowo, gdy tylko przeżywa emocjonalny niepokój, stres, złość czy poczucie samotności. Zakupoholizm wzmaga dodatkowo moda na konsumpcjonizm, profesjonalnie przeprowadzane działania marketingowe, profesjonalnie zaprogramowana reklama, a także karty płatnicze, które sprawiają, że osoba uzależniona ma mniejszą świadomość kwot, jakie wydaje.
Następną grupą uzależnień behawioralnych są nałogi związane z odżywianiem. Dotyczą one głównie nastoletnich dziewcząt oraz kobiet. Uzależnienie od jedzenia to spożywanie pokarmów w sposób obsesyjny, napadowy, odruchowy. To nałogowe objadanie się, które nie jest powiązane z odczuwaniem głodu. To spożywanie nadmiernej ilości pokarmów w niekontrolowany sposób. Osoba cierpiąca na kompulsywne objadanie się pochłania ogromne ilości produktów spożywczych ze względu na swoje napięcia emocjonalne, a nie ze względu na potrzeby organizmu czy głód. Dla osób uzależnionych jedzenie kompulsywne staje się formą odruchowej reakcji na psychiczne cierpienie. Chwilowa przyjemność, jaką organizm odczuwa podczas przyjmowania posiłku, przeradza się szybko w poczucie wstydu i winy, a to powoduje kolejny napad kompulsywnego objadania się.
Kompulsywne objadanie się często prowadzi do innych zaburzeń odżywiania, a mianowicie do bulimii albo anoreksji. Bulimia polega na łączeniu obsesyjnego sięgania po artykuły spożywcze z próbami usuwania z organizmu nadmiernych ilości spożytego pokarmu poprzez prowokowanie wymiotów czy stosowanie środków przeczyszczających. Napady kompulsywnego, nadmiernego jedzenia mogą również prowadzić – na zasadzie reakcji – do popadania w drugą skrajność, jaką jest anoreksja. Dzieje się tak wtedy, gdy osoba uzależniona od jedzenia próbuje uwolnić się ze swojego nałogu poprzez to, że popada we wstręt do jedzenia. Usiłuje wtedy w ogóle unikać kontaktu z jedzeniem. Wmawia sobie, że ma nadwagę i że musi przejść na radykalną dietę odchudzającą. Zaburzenia żywieniowe to zwykle reakcja na brak miłości ze strony rodziców, na upokorzenia i silne stresy doznane w okresie dorastania, na lęk w obliczu wchodzenia w dorosłość.
Jedną z postaci uzależnień behawioralnych są uzależnienia na tle religijnym. Przykładem może tu być kompulsywne korzystanie z zamkniętych rekolekcji. Dla niektórych osób częsty udział w kolejnych takich rekolekcjach staje się rodzajem wewnętrznego przymusu emocjonalnego i przejawem nałogu. Niektóre osoby – częściej kobiety niż mężczyźni – pracę nad sobą i mierzenie się z trudami życia zastępują pobożnymi praktykami. Takie praktyki nie prowadzą jednak do dojrzalszego postępowania, do uczenia się mądrzejszej miłości, czy do większej dojrzałości w budowaniu relacji międzyludzkich. Są wykonywane po to, żeby przeżyć chwilę ulgi czy wzruszenia, a zatem po to żeby poprawić sobie na chwilę nastrój, a nie po to, żeby zmieniać siebie i własną sytuację życiową. Osoby uzależnione liczą na to, że już sam fakt uczestnictwa w kolejnych rekolekcjach poprawi ich sytuację życiową. Mylą rekolekcje z poradnictwem psychologicznym czy z terapią. Jeżdżą z jednych rekolekcji na drugie, często wielokrotnie w ciągu roku. Nie zauważają, że udział w kolejnych rekolekcjach niczego nie zmienia w ich postawie do siebie, do bliźnich, do Boga. Przyjeżdżają z pragnieniem, żeby to ich bliscy się zmieniali, a nie oni sami, albo z przeświadczeniem, że to rekolekcjonista za nich zmieni ich trudną sytuację życiową.
Wymienione powyżej formy uzależnień psychotropowych i behawioralnych są obecnie najbardziej powszechne. Nie znaczy to jednak, że wyczerpują one listę istniejących uzależnień. Ludzie, którzy – z własnej lub bez własnej winy – ogromnie cierpią i którzy choćby na chwilę pragną uciec od nieznośnie ciążącego im życia, wynajdują wiele innych jeszcze sposobów na taką ucieczkę. Lista możliwych uzależnień wydłuża się niemal z każdym rokiem. Istnieją takie formy uzależnień, o których większość z nas być może nigdy dotąd nie słyszała. Istnieje, na przykład, tanoreksja, czyli uzależnienie od opalania się. Istnieje ortoreksja, czyli kompulsywna, natrętna koncentracja na zdrowym odżywianiu i na trosce o fizyczną kondycję. Niektóre osoby popadają w bigoreksję, czyli kompulsywną, natrętną dbałość o idealną sylwetkę, podejmując przesadne ćwiczenia fizyczne czy sięgając po sterydy anaboliczne. Istnieją osoby uzależnione od zabiegów medycyny estetycznej, czyli od operacji plastycznych. Możemy spotkać osoby uzależnione od lenistwa, od plotkowania i oczerniania, od przekleństw i wulgaryzmów, od hałasu, nadaktywności, agresji, muzyki, filmów, czytania książek, gromadzenia przedmiotów. Istnieją osoby uzależnione od popadania w stany zakochania i emocjonalnego zauroczenia w kolejnych osobach. Oblicza uzależnień są tak zróżnicowane i wielorakie, jak zróżnicowane i wielorakie są formy cierpienia, które popychają ludzi ku substancjom czy czynnościom, które przynoszą chwilową ulgę, ale odbierają wolność i prowadzą do jeszcze dotkliwszego cierpienia.
Im trudniejsza sytuacja, tym ważniejsza jest trzeźwość!
W czasie pandemii koronawirusa szczególnie zagrożeni są ludzie uzależnieni oraz ich współcierpiące rodziny. Znane są liczne przypadki, że ktoś z uzależnionych łamie zasady izolacji, że wychodzi po alkohol także wtedy, gdy podlega rygorom kwarantanny albo gdy już wie, że jest zarażony. Zdarza się, że ktoś taki ucieka ze szpitala zakaźnego, żeby kupić alkohol. Jeśli alkoholik przebywa w domu, to okazuje wobec bliskich jeszcze większą agresję i jeszcze bardziej dręczy ich psychicznie niż poprzednio. Połączenie pandemii koronawirusa z uzależnieniem to sytuacja gehenny dla całej rodziny. W takiej trudnej sytuacji tym bardziej widać, jak wielkim błogosławieństwem jest życie w trzeźwości i w wolności od uzależnień.
W 1993 roku byłem w Guest House pod Detroit, w ośrodku terapeutycznym dla księży-alkoholików, żeby poznać metody pracy z duchownymi, którzy popadli w nałóg. Poznałem tam ówczesnego dyrektora ośrodka i znakomitego terapeutę – Johna Higginsa. To świecki człowiek, trzeźwiejący alkoholik, który wtedy już od ponad dwudziestu pięciu lat trwał w abstynencji. Rok później zaprosiłem go z rewizytą do Polski. Jeździliśmy razem do ośrodków terapii uzależnień dla alkoholików. Gość z Ameryki wygłaszał do nich konferencje, a następnie odpowiadał na ich pytania. W czasie spotkania w Radomiu, w moim rodzinnym mieście, jeden z alkoholików powiedział do pana Higginsa, że po wyjściu z terapii powróci do małej wioski, gdzie wszyscy jego koledzy piją i gdzie nie ma perspektyw na zdobycie jakiejkolwiek pracy. Stwierdził, że w tej sytuacji nie pozostanie mu nic innego, jak tylko powrót do upijania się. Amerykański terapeuta popatrzył w oczy swemu rozmówcy i powiedział: „Pamiętaj o tym, że im trudniejsza jest sytuacja, w jakiej się znajdujesz, tym bardziej nie powinieneś sięgać po alkohol. Każdy bowiem kontakt z tą substancją jedynie jeszcze bardziej pogorszy położenie, w jakim się znajdujesz”.
Od tamtego spotkania minęło już ćwierć wieku, a słowa owego amerykańskiego terapeuty uzależnień nie straciły nic na aktualności. Przeciwnie, w obliczu pandemii koronawirusa i różnych form kryzysu, z jakim przychodzi się nam obecnie mierzyć, słowa te okazują się równie ważne i jeszcze bardziej potrzebne niż wtedy. Wtedy, gdy mierzymy się z poważnymi trudnościami i kryzysami, gdy rośnie w nas niepokój, lęk, napięcie emocjonalne, czy troska o jutro, alkohol staje się wyjątkowo podstępnym wrogiem, który zastawia na nas śmiertelnie groźną pułapkę. Ta substancja jest mało groźna jedynie dla ludzi dorosłych, którzy są wyjątkowo dojrzali, szczęśliwi, opanowani i znajdujący się w komfortowej sytuacji życiowej.
Każdy małżonek, rodzic, kapłan, nauczyciel, polityk, samorządowiec, dziennikarz, twórca kultury, każdy szlachetny i odpowiedzialny człowiek powinien pamiętać o tej fundamentalnej zasadzie, że im trudniejsza jest sytuacja, w jakiej się znajdujemy, im bardziej dotkliwe są skutki pandemii koronawirusa, z im większą próbą charakteru i człowieczeństwa przychodzi się nam mierzyć, tym bardziej radykalnie należy dbać o własną trzeźwość oraz o trzeźwość całego Narodu. Tym większym też błogosławieństwem dla wszystkich stają się ci, którzy decydują się na abstynencję i żyją w wolności dzieci Bożych.
W czasach kryzysu i trudnych wyzwań potrzebujemy trzeźwego myślenia, trzeźwej hierarchii wartości, trzeźwego sumienia, trzeźwych więzi z samym sobą i z bliźnimi. Bez trzeźwości nie ma wolności, odpowiedzialności, mądrości, zdrowego rozsądku. Bez trzeźwości nie jest możliwe panowanie nad samym sobą. Bez trzeźwości nie jesteśmy w stanie kierować się miłością, prawdą, dobrem i pięknem. Człowiek nietrzeźwy naraża siebie na coraz większą bezmyślność, bezradność, na podporządkowanie siebie własnym instynktom i popędom, albo na uleganie manipulacjom ze strony ludzi przewrotnych i zdemoralizowanych. Trzeźwość to warunek funkcjonowania w nas duchowego, moralnego i społecznego systemu immunologiczne-go, czyli takiego systemu, który sprawia, że stajemy się silniejsi od naszych słabości i że w błogosławiony sposób radzimy sobie z trudnościami i próbami, jakie przynosi nam bardzo twarda czasami rzeczywistość.
Jedynie Kościół ma w naszych czasach odwagę, by otwracie mierzyć się z problemem nietrzeźwości i alkoholizmu w naszej Ojczyźnie. W dominujących mediach czy na internetowych stronach społecznościowych nie znajdziemy zwykle nic o wychowaniu, o uzależnieniach, o słabościach człowieka, o potrzebie czuwania, nawracania się i pracy nad sobą. W mediach komercyjnych jest to wręcz temat tabu. Media liberalne interesują się wyłącznie takimi tematami, jakie podobają się ich odbiorcom i jakie tym odbiorcom schlebiają. Wszystkie inne tematy są zakazane. Gdy w mediach społecznościowych ktoś pisze o wychowaniu, miłości, odpowiedzialności, o mobilizacji do życia w trzeźwości i wolności dzieci Bożych, to jest zwykle brutalnie atakowany. Takie tematy dla bardzo wielu osób i środowisk stają się bowiem źródłem wyrzutów sumienia.
Nowe rozwiązania legislacyjne w Polsce zwiększyły autonomię samorządów w zakresie troski o trzeźwość. Niektóre z samorządów skorzystały z tych nowych regulacji po to, żeby zmniejszyć liczbę punktów sprzedaży alkoholu, a jednocześnie żeby zwiększyć działania na rzecz promowania trzeźwości u dorosłych oraz na rzecz abstynencji u dzieci i młodzieży. Nadal jednak sporo jest niestety takich samorządów, które okazują się skrajnie nieodpowiedzialne, gdyż przyznają kolejne koncesje na sprzedaż alkoholu i zupełnie lekceważą dobro lokalnej społeczności. W tej sytuacji konieczny jest nasz nacisk i nacisk wszystkich ludzi dobrej woli na samorządowców oraz wykorzystywanie wszelkich narzędzi społecznej kontroli. Każdy z nas jest samorządowcem w najważniejszym znaczeniu tego słowa, bo przecież każdy z nas sam zarządza własnym życiem i własnym losem oraz może w pozytywny sposób wpływać na sytuację środowiska, w którym żyje.
Jako uczniowie Jezusa wszyscy jesteśmy powołani i zobowiązani do bycia apostołami trzeźwości. Pamiętajmy o tym, że abstynencja to jedyna forma trzeźwości nie tylko w odniesieniu do dzieci i młodzieży. To także moralny obowiązek i jedyna forma trzeźwości w odniesieniu do ludzi uzależnionych, do matek w okresie ciąży i karmienia niemowlęcia piersią, a także w odniesieniu do kierowców i tych, którzy są w miejscu pracy. Abstynencja jest wielkim błogosławieństwem, gdy decydują się na nią rodzice niepełnoletnich dzieci, żeby być w stanie dzień i noc służyć im pomocą. Abstynencja jest równie wielkim błogosławieństwem, gdy decydują się na nią kapłani, siostry zakonne, katecheci, nauczyciele, wszyscy ochrzczeni, którzy chcą optymalnie radzić sobie z trudnościami dnia codziennego i którzy chcą dać optymalny przykład dzieciom i nastolatkom oraz pragną być duchowym wsparciem i znakiem nadziei dla tych, którzy ciągle jeszcze tkwią w czynnej fazie uzależnienia od alkoholu.
Wszyscy jesteśmy wezwani do codziennej modlitwy o trzeź- wość nas samych, naszych bliskich, naszego Narodu. Jesteśmy też zobowiązani do odważnego dawania świadectwa, że życie w trzeźwości jest błogosławione. A także do sprzeciwiania się przymusowi picia i złym obyczajom, z jakim nadal spotykamy się w wielu środowiskach. Być apostołem trzeźwości to wpływać na polityków i samorządowców. To sprzeciwiać się zakazowi reklamy tej substancji, przez którą drastycznie cierpi wiele milionów Polaków. To stanowczo pilnować egzekwowania prawa wtedy, gdy sprzedawca lub ktoś inny narusza prawo w odniesieniu do podaży i sprzedaży napojów alkoholowych. To wpływać na media, żeby promowały trzeźwość i pokazywały znaczenie dobrowolnej abstynencji w społeczeństwie, w którym kilka milionów osób się upija.
Odpowiedzialność Kościoła katolickiego za troskę o trzeźwość naszego Narodu jest wyjątkowa. W tej trosce nie zastąpi nas ani państwo, ani samorządy, ani media, ani organizacje po- zarządowe. To dlatego parafie powinny stawać się bardziej niż dotąd miejscem, w którym moralnie zdrowe i trzeźwe rodziny aktywnie pomagają tym małżonkom i rodzicom, którzy z jakichś względów nie radzą sobie z własnym życiem i z katolickim wychowaniem swoich dzieci. Księża powinni jeszcze częściej niż dotąd podejmować w codziennym duszpasterstwie sprawy związane z troską o trzeźwość ludzi dorosłych i o abstynencję nieletnich. Warto tworzyć nowe ruchy abstynenckie i aktywizować te, które już istnieją. Podstawą owocności takich działań jest dar abstynencji ze strony księży i świeckich misjonarzy trzeźwości. Im więcej będziemy mieli tych, którzy z miłości do Boga i ludzi rezygnują z alkoholu, tym więcej będzie trzeźwych dorosłych oraz takich nastolatków, którzy zachowują abstynencję, by wzrastać w łasce i mądrości u Boga i ludzi.
Zakończenie
W czasie pandemii koronawirusa, w czasie pandemii egoizmu, agresji i egoizmu, w czasie kryzysu wielu małżeństw i rodzin, w czasie kryzysu sporej części katolików duchownych i świeckich, te osoby, które całym sercem angażują się w pracę trzeźwościową, są dobroczyńcami całego naszego społeczeństwa, a ich trud jest dla naszej Ojczyzny błogosławiony. Tym właśnie słowem apostolat trzeźwości określił św. Jan Paweł II w czasie Mszy świętej w moim rodzinnym mieście – Radomiu, w dniu 4 czerwca 1991 roku. Błogosławione owoce przynosi działające od dziesięcioleci dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Błogosławione są nowopowstające stowarzyszenia abstynenckie. Osobiście ogromnie cieszę się błogosławionymi dziełami trzeźwościowymi, jakie powstają w diecezji łomżyńskiej z inicjatywy Księdza Biskupa Tadeusza Bronakowskiego, przewodniczącego Zespołu Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych przy Konferencji Episkopatu Polski. Podobnie godne naśladowania są dzieła trzeźwościowe, jakich podejmuje się diecezjalny duszpasterz trzeźwości diecezji Gorzowskiej – ks. Henryk Grządko. Wraz z grupą kompetentnych, odważnych i ofiarnych świeckich przemienia on całą lokalną społeczność – rodziny, parafie, polityków, samorządy. To konkretne przykłady, na których możemy się uczyć. W dobie pandemii koronawirusa oraz w obliczu wielu innych zagrożeń pamiętajmy o tym, że trzeźwość to warunek błogosławionego zarządzania naszym własnym życiem, a także warunek błogosławionego oddziaływania na życie naszych bliskich i naszego Narodu.