Mam na imię Wiesław i stałem się przemocowcem ze względu na obojętność moich rodziców. Urodziłem się w rodzinie, gdzie ojciec pił, a mama była współuzależniona. Byłem najmłodszym dzieckiem z piątki rodzeństwa. Tata pił i bił mnie i nieraz nie wiedziałem za co. Dawał mi do wyboru cienki pasek albo gruby, bo był strażakiem. Jak paski schowaliśmy, to bił wężem do ściągania wina albo kablem od żelazka.
Mama nie reagowała. Była obojętna na znęcanie się taty nad nami. Znienawidziłem kobiety i nie szanowałem ich. Rodzice nie interesowali się co robię, jakie mam talenty, jak się uczę i jakie mam potrzeby. Zauważali mnie, jak coś narozrabiałem, więc taki sposób wypracowałem sobie, żeby zaistnieć w domu. Złość, agresja.
A gdy dorosłem, biłem swoich rodziców. Agresja rodzi agresję. Nie mogłem w domu wyrażać uczuć, nie wolno było wyrażać emocji, nie wolno było się śmiać, bo nikt na to nie reagował, więc swoją agresję przenosiłem na podwórko i na ulicę. Stałem się agresywnym dzieckiem i przeniosłem to na swoje dorosłe życie. W wieku 17 lat wylądowałem w więzieniu za pobicie.
Założyłem rodzinę i zacząłem używać przemocy psychicznej i fizycznej do żony i dzieci. Straszyłem i biłem swoje dzieci paskiem. Taki obraz wyniosłem z domu. Obojętność rodziców, moich rodziców doprowadziła do tego, że stałem się mężczyzną nie umiejącym być mężem i ojcem, synem.
W wieku 33 lat osiągnąłem dno przemocowca, dzieci się mnie bały, żona straszyła rozwodem. Nie radziłem sobie z życiem. Zacząłem pracę nad sobą w różnych wspólnotach 12 krokowych. Schowałem pasek i powiedziałem swoim dzieciom, że nigdy nie będę je bił.
Trwa to 22 lata. Jestem trzeźwy i przestałem być przemocowcem. Jestem wdzięczny i szanuję ludzi. Kieruje się miłością i empatią. Zmieniłem myślenie na pozytywne i wiem, że przemoc rodzi przemoc. Kocham swoją rodzinę ludzi i świat. Kocham życie.
Wiesław