dzięki uprzejmości:

Reklama

  

Chęć zemsty odgrywa naturalnie znaczną rolę w naszych relacjach z innymi ludźmi. Budzi się ona najczęściej w takich na przykład sytuacjach, kiedy swojemu byłemu i/albo jego nowej przyjaciółce chcesz dać nauczkę albo kiedy chcesz dać ciętą odprawę koleżance, która intryguje i wywołuje niezdrową atmosferę, kiedy masz ochotę zrewanżować się własnej siostrze, która zniszczyła pożyczoną od ciebie sukienkę albo kiedy nachodzi cię pomysł, żeby oczernić szefa przed jego przełożonymi, ponieważ nie zgodził się dać ci podwyżki.

Rzeczywistość dostarcza wiele powodów, by móc wygłaszać tyrady pełne nienawiści i nosić w sobie pragnienie odwetu.

Chęć odegrania się, odpłacenia komuś rodzi się z doznanej urazy i jest jednym z możliwych sposobów bronienia się przeciwko rzekomej albo rzeczywistej niesprawiedliwości, jaka nas spotyka. Jest to wprawdzie reakcja zrozumiała, ale w gruncie rzeczy nie służy ona dobrze naszemu obolałemu ego. Poczucie rewanżu satysfakcjonuje tylko na chwilę i jest szkodliwe. A przede wszystkim zemsta jest zupełnie bezużyteczna. No bo przyznaj szczerze – co ci osobiście z tego przyjdzie, jeśli oczernisz swego niewiernego ukochanego przed jego szefem albo gdy wysmarujesz mu kąpielówki maścią antyreumatyczną czy włożysz kawałek starego żółtego sera do jego górskich butów? Co ci to naprawdę da, że doniesiesz mężowi swojej przyjaciółki, na którą jesteś wściekła, że wiesz o jej miłosnej aferze i że mu poradzisz, żeby zlicytował jej śliczne autko na aukcji internetowej? Albo że nieznośnej koleżance podasz spagetti z sosem Pedigree-Pal? Nic.

Mimo to ta forma załatwiania spraw międzyludzkich nieustannie nas kusi. „Zemsta smakuje nawet na zimno” – twierdzą jej zwolennicy i powołują się na starotestamentową zasadę „Oko za oko, ząb za ząb”. Zemsta zaczyna się od drobnych złośliwości, a może się skończyć na naprawdę wielkiej krzywdzie. Swój szczyt osiąga w vendetcie, w której płynie krew. Może więc kosztować czyjeś życie, zrujnować komuś egzystencję, zniszczyć całe rodziny.

Początkiem każdego pragnienia odwetu jest doznanie rzeczywistej albo rzekomej straty w miłości, małżeństwie, dotyczącej poczucia własnej wartości, a ogólnie – uznania. Rewanż ma być odpłaceniem i wymierzeniem sprawiedliwości, wyrównaniem bilansu zysku i strat i rozładowaniem takich negatywnych emocji, jak frustracja, wściekłość i oburzenie. To, jak mocne jest pragnienie rewanżu, zależy od sytuacji i od tego, jak głęboko dana osoba odczuwa doznaną niesprawiedliwość oraz od jej przeświadczenia o możliwości wymierzenia sprawiedliwości w inny sposób. Ten, kto jest zdania, że tylko Bóg może osądzić tę całą sytuację jest wewnętrznie bardziej wolny, żyje lepiej.

Kto ma poczucie, że skompensuje sobie doznaną stratę bez wielkiego wysiłku w inny sposób, ten rzadko będzie pałał żądzą zemsty. Ten, kto w życiu kieruje się zasadami chrześcijańskimi i nakazem miłości bliźniego czy choćby tylko czuje się w obowiązku przestrzegać wartości humanistycznych, lepiej potrafi kontrolować swoją chęć zemsty, odpłaty, rewanżu, wyrównania rachunków.

Oczywiście zrozumiałe jest pragnienie, by kogoś, kto wyrządził nam krzywdę, pociągnąć do odpowiedzialności. Jednak twoje zranione ego w ostatecznym rozrachunku odniesie więcej pożytku, jeśli zrobisz coś dla siebie, niż przeciw komuś. Wyobraź sobie tego, kto wyrządził ci zło, jako człowieka małego i bezbronnego. Albo zrób tak jak ja: wyobraź go sobie półgołego, ubranego w spódniczkę z łyka, niby w tańcu kaczek; Włosi nazywają to „Il ballo della quaquaqua” i już samo określenie tej sytuacji wprawia w dziecięcą, błazeńską radość.

Zemsta ma przecież wyrównać poczucie słabości. Zmniejszasz poczucie przewagi twego przeciwnika nad sobą, kiedy ty robisz się większy. Może rzeczywiście jest on tylko ofiarą samego siebie? Jeśli jednak myśli o zemście ciągle nie dają ci spokoju, odsuń w czasie jej spełnienie. Powiedz sobie: „Na to zawsze będzie jeszcze czas – jak się lepiej poczuję!” Kiedy naprawdę poczujesz się lepiej, twoja chęć rewanżu osłabnie. I zrób coś dla poczucia własnej wartości.

Więcej w książce: KOCHAĆ SZCZĘŚLIWIE – Sylvia Schneider