Reklama

Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie (Flp 4, 4-7).

 
Poczucie humoru, które jest bardzo bliskie radości, aczkolwiek z nią nie tożsame, nie należy bynajmniej do ostatnich, najmniej wartościowych cnót, o jakie należy zabiegać, a posiadając – pielęgnować. Przeciwnie, jest ono cenne, wręcz konieczne do dobrego, pogodnego i zarazem wymagającego życia. Praktyka cnót bez praktyki cnoty radości byłaby nad wyraz uciążliwa. Czyni ona życie cnotliwe lekkim i stosunkowo przyjemnym.
 
Dobry humor niczego nie odbiera powadze życia. Człowiek radosny nie ponosi żadnego uszczerbku na życiu duchowym. Przeciwnie, radość i dobry humor mogą wpłynąć pozytywnie na jego rozwój. Przysłowie mówi, że kto chce tworzyć, musi promieniować radością.
 
Poczucie humoru jest wprawdzie cnotą pomocniczą, lecz pozbawione jej życie staje się uciążliwe. Ktoś określił humor jako cnotę lekką, czyli jako coś, co pozwala, nie lekceważąc powagi sytuacji, jednocześnie nazbyt nie dramatyzować. Ułatwia zachowanie dozy optymizmu w każdej niemal sytuacji. Człowiek, który ma dobry humor, jednym spojrzeniem lub jednym uśmiechem potrafi objąć skrajności, które w oczach ludzi smutnych wykluczają się na pozór.
 
Święty bez humoru to smutny święty. Wymownym tego przykładem jest osoba Św. Franciszka. Chociaż nosił na swoim ciele blizny męki Chrystus, przeszedł do historii jako radosny święty, „Boży wesołek”, który umiał się radować i cieszyć nawet w chwilach trudnych, w momentach cierpienia i nieporozumień. Dlatego też w maju 1936 roku Maksymilian pisał do brata Kasjana Teticha: Unikaj smutku z jakiegokolwiek powodu, chociaż nawet jak najbardziej byłby uzasadniony. Zawsze pokój i pogoda ducha. Wszelkie troski pozostawmy Niepokalanej.
 
Z podobną zachętą do radości zwracał się ojciec Kolbe pięć lat później, na kilka tygodni przed aresztowaniem, do brata Henryka Borodzieja:
[…] Unikaj smutku i zmartwień – pisał – bo nie ma racji do smutku. Czyż Opatrzność Boża nie kieruje światem? Czy może się wydarzyć cokolwiek, o czym by Pan Bóg nie wiedział i nie dopuścił?.
 

Odpowiedzialność za życie

 
Poczucie dobrego humoru, radość życia nie są oznaką lekceważącego stosunku do podjętych zadań. Dobry humor nie jest bynajmniej tożsamy z brakiem odpowiedzialności, z jakimś nieporządkiem czy bałaganem. Zwykło się natomiast mówić, że „gdzie praca, porządek i wierność – tam nie brakuje nigdy radości”. Kto umie się radować, komu dopisuje dobry humor, bez złośliwości i negatywnej uszczypliwości, ten umie również pracować, troszcząc się o siebie i powierzone sobie zadania. Radość, która graniczy z pewną umiejętnością zachowania właściwego dystansu do spraw natury osobistej czy też wydarzeń, jakie dokonują się na zewnętrz, jest wręcz nieodzowna dla zdrowia psychicznego. Kto bowiem nie nosi w sobie radości, ten nie znajdzie jej również poza sobą.
 
Marność mad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami – wszystko jest marnością. […] Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem. To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie (Koh 1, 2. 8-9).
 
Nawet najmniejsza radość i odrobina humoru pozwalają zachować zdrowy dystans do bieżących wydarzeń życia. Sprzyjają zarazem rozkwitowi człowieka. Tak więc roztropne poczucie humoru, wewnętrzna radość, która rodzi się również z zadowolenia lub pozytywnej akceptacji dokonujących się wydarzeń, stoi na straży zdrowia psychicznego i fizycznego. Jest zarazem gwarancją wzrostu życia duchowego i pomnaża duchowe dary.
 
Wspominał o tym ojciec Maksymilian w konferencji do braci w Niepokalanowie, którą wygłosił 28 kwietnia 1940 roku. Mówił im: Swoboda, wesołość – to nie jest jeszcze rozproszenie. Święci kanonizowani byli też swobodni i weseli, a więc i w tych sprawach byli doskonali. Można pogodnie porozmawiać i pożartować.
 
Kto wszystko bierze chorobliwie poważnie, bez chociażby odrobiny dobrego humoru, bez cienia radości, która rodzi zdrowy dystans do sytuacji danej chwili, zadręcza siebie i otoczenie. Z trudem znajduje przyjaciół, jest męczący w towarzystwie i brak mu nawet minimum koniecznego do życia optymizmu.
 
Odwołując się do dobrego humoru, należy przestrzegać zasady złotego środka, dlatego nie można korzystać z niego w nadmiarze. Jeżeli humor jest tylko wymówką, żeby komuś wyrządzić krzywdę, przestaje być cnotą. Najlepiej i najbezpieczniej śmiać się z samego siebie, ponieważ nie wszyscy mają jednakowe poczucie humoru i mogą się obrazić z powodu naszych żartów. Wówczas żart i śmiech mogą kojarzyć się z ironią, która nie jest cnotą. „Ironia pogardza, oskarża, potępia […]. Bierze siebie na serio, podejrzewa zaś tylko powagę drugiego”. Człowiek ironiczny usiłuje oszukać innych swoją pokorą, która jest fałszywa i udawana, w istocie chodzi mu o ośmieszenie drugiego. Zdarza się także, że żartuje z siebie z braku szacunku do siebie albo z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Każda z tych postaw jest negatywna i wymaga skorygowania.