Wielki Post to okazja do pojednania, okazania skruchy wobec Boga, uznania własnej słabości. Jednak ważnym wymiarem tego czasu i całego naszego życia powinna być otwartość na przebaczenie drugiemu. Bez tego żadne nasze wysiłki, wyrzeczenia czy długie modlitwy nie przyniosą najmniejszego pożytku.

 
Jezus uczył nas, że Ojciec jest pełen współczucia i skory do przebaczenia skruszonemu grzesznikowi. Przecież Syn został posłany przez Ojca na świat właśnie po to, aby przynieść przebaczenie: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, aby świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17). Bóg nakazuje nam przebaczać innym, tak jak On przebacza nam. To przykazanie ma szczególny związek z naszą modlitwą.
 
Jezus uczył nas, by modlić się: „I przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini” (Łk 11, 4). Prośba o przebaczenie, którą zanosimy w modlitwie, wiąże się z przebaczeniem tym, którzy zawinili przeciwko nam. Przekazując swoim uczniom modlitwę „Ojcze nasz”, Jezus dołączył do niej napomnienie: „Jeżeli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6, 14-15).
 
Nie możemy modlić się o przebaczenie, jeśli sami nie jesteśmy gotowi wybaczyć. Jezus kładł nacisk na konieczność przebaczania innym. Mówi o tym przypowieść o słudze, któremu pan darował ogromny dług, a który sam nie chciał podarować drobnej sumy swemu dłużnikowi (por.: Mt 18, 23-35). Pan dowiedział się o zatwardziałości serca swego sługi i kazał wtrącić go do więzienia, dopóki nie odda mu długu. Przypowieść kończy się surowym ostrzeżeniem pod adresem tych, którzy otrzymawszy przebaczenie, nie chcą obdarzyć nim innych: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18, 35). Jezus nalegał, byśmy nie stawiali granic przebaczeniu: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18,22).
 
Nasza gotowość do przebaczania jest tak ważna dla naszej modlitwy, że jeśli ktoś przyniesie ofiarę do świątyni i tam przypomni sobie o konflikcie z bratem, to – zgodnie z poleceniem Jezusa – powinien zostawić swój dar i pojednać się z bratem, zanim złoży Bogu ofiarę (por.: Mt 5, 23-24). Swoje nauczanie o wierze i ufności w modlitwie Jezus zakończył wskazówką: „A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie co przeciw komu, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze” (Mk 11, 25).
 
Dlaczego Jezus tak wielką wagę przykładał do przebaczania innym? Dlaczego uzależnił naszą zdolność do modlitwy od gotowości do przebaczenia?
 

Modlitwa do Boga miłosiernego

 
Przebaczenie jest tak ważne właśnie dlatego, że w modlitwie nie chodzi tylko o słowa i formalności. W modlitwie zwracamy się do naszego Ojca niebieskiego, aby wzrastać w zjednoczeniu z Nim. Ponieważ Bóg jest Bogiem miłosiernym, my także musimy być miłosierni, abyśmy mogli być Jego dziećmi.
 
Jezus objawił nam, że Bóg jest naszym Ojcem, który kocha nas ojcowską miłością, nie zaś prokuratorem, badającym nasze życie, aby znaleźć materiał dowodowy wystarczający do wydania wyroku skazującego. Kiedyś wprawdzie przyjdzie dzień sądu, ale naszemu Ojcu zależy głównie na tym, żeby doszukać się w nas skruchy, a nie winy. Dlatego daje nam wiele okazji do pokuty i przyjmuje nawet skromne starania z naszej strony, aby okazać Mu miłość.
 
W tym kontekście znowu trzeba rozważyć przesłanie przypowieści o synu marnotrawnym (por.: Łk 15, 11-32). Ojca w przypowieści spotkała krzywda i obraza ze strony syna, a jednak nadal go kochał i oczekiwał jego powrotu. Syn miał nadzieję tylko na to, że zostanie przyjęty w charakterze sługi, ojciec jednak nie chciał nawet o tym słyszeć. Przyjął go uroczyście jak syna, odziewając go w odświętną szatę i wyprawiając ucztę z okazji jego powrotu. Ktoś mógłby pomyśleć, że ojciec wita syna, który wrócił okryty sławą, a nie takiego, który roztrwonił ojcowski majątek, prowadząc rozwiązły tryb życia.
  

Przesłanie Jezusa było takie, że Bóg jest podobny do owego ojca. Obraz Boga, który powinien najmocniej wyryć się w naszym umyśle, to obraz kochającego ojca, zawsze gotowego przebaczyć, niezależnie od ciężaru naszych przewin. Ojciec jest hojny w swym geście przebaczenia. Daruje synowi i przyjmuje go do domu w sposób pełny i bezwarunkowy. Kiedy nam otwierają się oczy i wracamy do domu, nasz Ojciec pragnie wydać ucztę na naszą cześć – tak jak ojciec syna marnotrawnego, jak pasterz, który odnalazł zaginioną owcę, czy wreszcie jak kobieta, która odszukała zgubioną drachmę. Te trzy przypowieści mówią o Bożym miłosierdziu i wszystkie trzy kończą się radosnym świętowaniem (por.: Łk 15, 6-7, 9-10, 23-25, 32).
 
Boża miłość nie jest zarezerwowana jedynie dla tych, którzy na nią zasługują: „A ja wam powiadam: miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. (…) Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5, 44-45, 48).
 
Bóg nie czyni różnic w miłości. Zdaje się nie odróżniać tych, którzy zasługują na blask słońca nad głową, od tych, którzy nie są tego warci, tych, którym należy się deszcz użyźniający glebę, od tych, dla których właściwą zapłatą byłaby susza. Jezus wskazywał wręcz, że doskonałość Boga polega właśnie na kochaniu tych, którzy nie są godni miłości. Łatwo jest kochać tych, którzy odwzajemniają naszą miłość, ale Boska miłość daje się tym, którzy na nią nie zasługują (por.: Mt 5, 46-48).