Bóg, miast zawiesić prawa natury przez bezpośrednią interwencję, wybrał w swej mądrości grupę ludzi, aby wprowadzili w życie Jego boską dobroć. A wybrał ich spośród najbardziej poniżonych, chorych i nieszczęśliwych: zwrócił się bowiem do słabych tego świata, do alkoholików, którzy mają upowszechnić Jego wielką sprawę!


I tak oto zdaje się mówić do nas:

 

„waszym wątłym i słabym rękom powierzam siłę, jakiej się nie spodziewacie, siłę, której skuteczności nie przewidują najwięksi uczeni. Naukowcom ani politykom, wdowom ani matkom, ani nawet moim kapłanom nie dałem tego daru leczenia alkoholików, który powierzam wam. Ten dar nie może być użyty dowolnie czy nieroztropnie, nakłada on bowiem na was poważną odpowiedzialność.


Dzień nigdy nie może być dla was zbyt długi, nie wolno wam zasłaniać się brakiem czasu ani ważnymi wydarzeniami, czy też wymawiać się nadmiernym dla was wysiłkiem lub ciężarem nałożonego na was zadania. Dar mój musicie wykorzystać dla dobra ludzi w sposób umiejętny i cierpliwy, niezależnie od ich rasy, wyznania czy pochodzenia społecznego.


Nieraz wasz los wyda się wielu ludziom śmieszny, a wasze motywy będą źle oceniane, zaś wysiłki w pracy nad innymi alkoholikami nie zawsze zostaną uwieńczone sukcesem. Musicie być przygotowani na przeciwności, lecz pokonując je wspinacie się stopniowo, jakby po drabinie, ku duchowej doskonałości. Pamiętajcie, że w wypełnieniu tego dążenia nie będę od was wymagał niczego, co byłoby ponad wasze możliwości.


Nie zostaliście wybrani z powodu wyjątkowych uzdolnień. Starajcie się więc przypisywać osiągnięte sukcesy nie własnej osobistej wartości, lecz jedynie łasce wam udzielonej. Jeżeli chciałbym polecić wykonanie tej misji ludziom wykształconym, to łaską obdarzyłbym lekarzy i naukowców. Jeżeli zaś wolałbym mieć ludzi z darem krasomówczym czy pedagogicznym, znalazłbym lepiej przygotowanych od was. Zostaliście wybrani, ponieważ znajdujecie się niejako poza społecznością, a wasze długotrwałe pijaństwo uczyniło was, lub powinno było uczynić, pokornymi i czujnymi na rozpaczliwe wołanie waszych braci alkoholików. Miejcie zawsze w pamięci wyznanie, jakie złożyliście w dniu waszego przyjęcia do AA: że jesteście bezsilni i że w pełni dobrowolnie oddajecie wasze życie i waszą wolę pod moje władanie, abyście mogli odczuć ulgę.


Skoro nie pijecie przez rok, dwa lub dziesięć lat, nie sądźcie, że jest to tylko wynik waszego osobistego wysiłku. Moc, która utrzymywała was w tej równowadze ducha i ciała, będzie trwała w was tak długo, jak długo będziecie żyli według planu życia, jaki Ja wam naznaczyłem. Wystrzegajcie się pychy, rodzącej się z poczucia wzrostu liczebnego, z coraz większych wpływów lub z porównań między wami i waszą organizacją, a innymi, których sukcesy uzależnione są od liczby członków, ich pozycji i zasobów pieniężnych. To nie materialne składniki kształtują waszą wiarę i siłę! Gdy więc powodzenie materialnej organizacji polega na łączeniu wspólnych aktywów, waszym sukcesem jest jedność oparta na wzajemnej odpowiedzialności. Wezwanie, by wstępować do organizacji dających materialne korzyści polega na chełpliwym powoływaniu się na dokonane czyny i osiągnięcia. Wasze wezwanie polega na pokornym przyznaniu się do słabości.


Dewiza dobrze prosperującego przedsiębiorstwa głosi: „Ten korzysta najwięcej, kto najlepiej służy”. Wasze zawołanie niech brzmi: „Ten służy najlepiej, kto nie szuka korzyści”. Bogactwo materialnych organizacji mierzy się wedle tego, co pozostaje w kasie, wasze tym, co każdy z was dał z siebie.


Wśród praw wam przekazanych znajdują się nakazy, które mogą się wydać trudne do wykonania. Lecz jeśli wydają się one wam trudne, to tylko dlatego, że nie zrozumieliście lub zapomnieliście o właściwościach waszej słabości. Uleczenie choroby fizycznej wymaga niekiedy drastycznych środków, a w licznych przypadkach niebezpiecznej operacji. Wasza sytuacja w chwili wstąpienia do grupy ludzi leczących się, była poważniejsza niż sytuacja człowieka udającego się do szpitala z zakażoną nogą. Stawką ryzyka tego ostatniego jest jego życie, podczas gdy wy ryzykujecie nie tylko życiem, lecz również czymś o wiele cenniejszym: zdrowiem, pogodą ducha, szacunkiem dla samych siebie – waszą ludzką godnością. Nie spodziewajcie się, że łatwo rozwiążecie wasz problem, który nauka uznała przecież za nierozwiązalny; to nie zepsuty ząb, który trzeba usunąć, lecz długotrwały proces rehabilitacji wymagający czynów odważnych i trudnych, samodyscypliny i cierpliwej wytrwałości, a zawsze bezwzględnego posłuszeństwa nakazowi sumienia. Wkracza tu więc Boska Terapia, z którą człowiek ma współpracować. A ta współpraca wymaga wielkiej moralnej odwagi w wykonaniu trudnych zadań”.


Adaptował z języka angielskiego, według „Grapevine”, Zbigniew T. Wierzbicki

 

Fot. bing.com