Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawmy sobie Maryję, Matkę Jezusa w dwu scenach. Najpierw w scenie zwiastowania. Zauważmy najpierw zdziwienie obecnością niebieskiego zwiastuna, a następnie pokorną zgodę na jego posłanie. Wsłuchajmy się w słowa Maryi: Oto ja służebnica Pańska. W drugiej scenie przedstawmy sobie spotkanie Maryi z Jej Synem Zmartwychwstałym. Nie rozbudowujmy zbędnych szczegółów; zauważmy przede wszystkim radość i głęboki pokój Maryi.
Prośba o owoc kontemplacji: Prośmy Maryję, aby wyprosiła nam łaskę szczerej i głębokiej radości ze Zmartwychwstania Jezusa. Prośmy też, aby doświadczenie duchowej radości i pokoju było dla nas zaproszeniem i jednocześnie zapowiedzią radości życia wiecznego. Maryja bowiem uosabia nam wieczną radość.
1. To Ty? Mój Synu najukochańszy!
Św. Ignacy w czwartym tygodniu Ćwiczeń duchownych zaprasza nas do kontemplowania spotkania Chrystusa Zmartwychwstałego ze swoją Matką. Propozycja ta wypływa nie tylko z jego osobistej wrażliwości, która wczuwa się w synowskie serce Jezusa. Ojciec Ignacy odwołuje się w niej także do bardzo starej tradycji chrześcijańskiej. Tradycja ta przekazuje, że Maryja była pierwszą osobą, której objawił się Jej Zmartwychwstały Syn. Sedeliusz, chrześcijański pisarz żyjący na przełomie czwartego i piątego wieku wielbi hymnem tajemnicę objawienia się Chrystusa Zmartwychwstałego swojej Matce:
Matka najsławniejsza zawsze dziewicą zostaje,
Przed Jej oczyma najpierw zwycięski Chrystus staje.
Niech dobra Matka — ongiś droga Jego przybycia –
Świadczy teraz o cudzie Jego powrotu do życia.
W niniejszym rozważaniu posłużymy się dwoma opisami ukazania się Jezusa Zmartwychwstałego swojej Matce. Pierwszym z nich będzie opis R. Brandstaettera, który ukazuje nam najpierw bardzo ludzkie, a przez to bardzo nam bliskie, przeżycie przez Maryję męki i śmierci swojego Syna, a następnie niespodziewane spotkanie ze Zmartwychwstałym Synem. Drugi opis, który przytoczymy, należy do św. Wincentego Ferreriusza, wielkiego teologa i kaznodziei dominikańskiego, żyjącego na przełomie XIV i XV wieku.
W opisie Brandstaettera Maryja bardzo boleśnie przeżywa śmierć Jezusa. I chociaż jest pełna smutku i cierpienia, to jednak powierza się z wielkim zaufaniem Elohim. Objawienie się Zmartwychwstałego Syna jest dla Niej wielkim zaskoczeniem, niezwykłą niespodzianką. Dobra Nowina o Zmartwychwstaniu rodzi spontaniczną wielką radość, adorację i modlitewne milczenie. Posłuchajmy opowiadania Brandstaettera o spotkaniu Maryi z Jezusem Zmartwychwstałym.
Miriam, która już drugą noc spędziła z niewiastami na modlitwach, oparła się plecami o ścianę i zmęczona usnęła. Wówczas Mariamne z Magdali, Hana, Mariam, matka Jaakowa, i Salome, matka synów Zebadii, wyszły na palcach z izby i udały się pustymi ulicami, pogrążonymi jeszcze w jasnych ciemnościach księżycowej nocy, do Bramy Ogrodów, aby natychmiast po jej otwarciu — a było już do świtu niedaleko — pójść na Golgothę i uświęcić grób Jeszuy ben Josef wonnościami zakupionymi wczoraj wieczorem u znajomego sprzedawcy balsamu. Miriam ocknęła się. W kącie izby dopalała się oliwna lampka, której płomyk był teraz ledwo widoczny w jasnych płomieniach świtu. Niewiasta rozejrzała się po izbie. Poszły. Poszły do grobu. Nie zbudziły jej. Jak długo spała? Chciała z nimi iść. A one poszły same. Prawdopodobnie chciały, żeby nieco wypoczęła, ale właściwie po co chce iść do grobu? Ten grób dźwiga w sobie, pod sercem. Jak ongiś dźwigała Jeszuę w swoim macierzyńskim łonie, tak samo teraz dźwiga w sobie Jego grób. W łonie. Pod sercem. O, jak ciężkie jest to żałobne brzemię! Z Jego śmiercią dobiegło końca Jej życie. Nie ma już czego szukać na tym świecie. Tak… tak… wiedziała, że Ją bardzo kochał, ale poszedł w świat, cały oddany Elohim. Ojca więcej kochał niż Ją… Tak powinno być… Tak powinno być… Słowa te powtarzała wciąż od wielu, wielu lat i za każdym powtórzeniem przynosiły Jej wielką ulgę. A teraz Syn nie żyje. Czy nie mogła umrzeć przed Nim? Na pewno była do czegoś potrzebna, skoro Pan kazał Jej żyć i przeżyć śmierć Syna. Może życiem w cieniu miała świadczyć o prawdziwości cienistego Zwiastowania? Może Jej obecność potrzebna była pod krzyżem? Może Pan chciał, aby martwa głowa Jeszuy spoczęła na Jej łonie? Dobrze jest tak, jak jest. Wszystko spełniła, co Pan Jej kazał spełnić. Była posłusznym narzędziem Jego woli, chociaż nie wszystko po dzień dzisiejszy jest dla Niej zrozumiałe i jasne. Niech się dzieje według Jego słowa. O, jak ciężki jest ten grób, który w sobie dźwiga! Czy to jest naprawdę grób? Czy to jest naprawdę grób? Czy to brzemię jest naprawdę martwym ciałem Jej Syna? Jej niebieskie, głęboko osadzone oczy pod czarnymi łukami brwi zabłysły łagodnym światłem, jak wtedy, gdy będąc nazarethańską dziewczyną w domu rodziców ujrzała w sobie postać nieznanego Męża idącego ku Niej z głębi półmrocznej izby.
Upadła na twarz, objęła rękami Jego nogi i spytała:
— To Ty? Mój Synu najukochańszy.
Usłyszała odpowiedź.
Milczała, bo nie mogła z siebie wydobyć głosu
W tej kontemplacji prośmy Maryję, aby zaprosiła nas do przeżycia razem z Nią Jej cierpienia i bólu związanego z męką i śmiercią Jej Syna. Będziemy w stanie odczuć Jej niezwykłą radość, jeżeli najpierw wczujemy się w ból Matki, która straciła Jedynego Syna; Syna, który był Jej całym życiem. Tylko Maryja mogła kochać swojego Syna i oddać się Mu tak, jak człowiek może kochać i oddać się tylko Bogu. Żadna inna matka nie może w takich sposób kochać swojego dziecka i powierzyć się mu, jak Maryja kochała i powierzyła się Jezusowi.
Każda matka, aby kochać dojrzale swoje dziecko, musi najpierw ukochać Boga. Przykazanie: będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 30) tworzy fundament każdej miłości ojcowskiej i matczynej. Sam Chrystus przestrzega: kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10, 37). Tylko Maryja miała prawo kochać swojego Syna na równi z Bogiem, ponieważ Jej Syn był Bogiem i Człowiekiem. Stąd też Jej ból jest całkowicie inny od jakiegokolwiek bólu matki tracącej swoje dziecko. Stąd też tylko Maryja może nam odsłonić swój ból i zaprosić nas do współudziału w swoim cierpieniu.
Dzieląc ból Maryi prośmy Ją następnie, aby ukazała nam swoją wielką radość ze spotkania z Jezusem Zmartwychwstałem. R. Brandstaetter opisuje nam dość szeroko smutek i ból Maryi, ale wydaje się być bezradny wobec doświadczenia radości Maryi. Nie umie Jej opowiedzieć. Radość tę osłania jedynie zdziwieniem, zaskoczeniem i milczeniem Maryi, która nie mogła z siebie wydobyć głosu. Głęboka duchowa, mistyczna radość jest znacznie trudniejsza do wyrażenia i opisania, niż ból i cierpienie. Być może także dlatego, iż głęboka duchowa radość zdaje się być znacznie rzadszym doświadczeniem, niż doświadczeniu udręki i bólu.
Chciejmy przez dłuższą chwilę towarzyszyć Maryi w Jej zdziwieniu, milczeniu i adoracji Jezusa Zmartwychwstałego. Razem z Nią chciejmy uklęknąć i oddać Jezusowi chwałę.