Pamiętam, jak dwa lata temu byłem w Licheniu i usłyszałem słowa: „ty będziesz grać dalej”. Dzisiaj widzę, że mieli rację. Nic mi wtedy nie pasowało. Obwiniałem wszystkich, tylko nie siebie. Sponsorzy, terapeuci nie potrafią mi pomóc, a na terapię nie pójdę, bo mam pracę. Minęło sporo czasu, zanim zobaczyłem, że to nie ci ludzie nie umieją mi pomóc, tylko ja nie chcę słuchać.

Pamiętam dzień, kiedy postanowiłem w końcu pójść na terapię zamkniętą do Stalowej Woli. Już wtedy wiedziałem, że sam sobie nie dam rady. Wierzyłem w to, że tam dostanę receptę na szczęśliwe życie i że wszystkie problemy moje znikną.

Jednak tak nie było. Jednym z zaleceń po wyjściu z terapii było chodzenie na mitingi, więc uczepiłem się Wspólnoty i regularnie chodziłem do terapeutki. Po ośmiu miesiącach abstynencji usłyszałem od swojej indywidualnej terapeutki, że stoję w miejscu i nic nie robię, że może bym spróbował wejść na program Dwunastu Kroków? Mi się wydawało, że ja przecież dużo działam. Mitingi, kościół, terapeuta… ale tak naprawdę ja tylko tam chodziłem i nic w swoim życiu nie zmieniałem. Do terapeutki chodziłem i tylko użalałem się nad sobą; że rodzina przeszkadza mi w zdrowieniu, bo mama nadopiekuńcza; że w pracy nikt mnie nie rozumie i nie docenia, i tak dalej.

Dalej żyłem w iluzji, że gdyby tylko ludzie naokoło się zmienili i mnie tak nie denerwowali, to wszystko byłoby w porządku. Pamiętam, jak w domu denerwował mnie mój tata: cały czas się czepia i mówi mi, jak mam robić. Nie potrafiłem sobie poradzić ze swoją złością. I te straszne uczucie niezrozumienia przez innych ludzi. Lęk przed oceną i krytyką. Pomimo tego, że miałem abstynencję, nie potrafiłem sobie radzić w życiu na trzeźwo. To wszystko mnie przerastało.

Myślałem, że jak przestanę grać, to wszystko jakoś się ułoży. Znikną problemy i będzie wspaniale, ale tak nie było. Problemy dalej były, a ja nie wiedziałem, jak sobie z nimi dawać radę. Dlatego posłuchałem terapeutki i poprosiłem drugiego hazardzistę po raz kolejny o pomoc. O to, żeby przeprowadził mnie przez Dwanaście Kroków.

Na początku dostałem sugestie. Od samego początku miałem problem z dzwonieniem do ludzi. Musiałem przełamywać swoje lęki. O czym ja będę z nim rozmawiał? Nie będę mu przeszkadzał. Na pewno ma swoje problemy, a ja jeszcze będę zawracał głowę swoimi. Pomimo tych lęków chwytałem za telefon i dzwoniłem. Dzisiaj widzę, że te telefony są mi potrzebne. Kiedy jest źle, po prostu wyciągam telefon i dzwonię po kilku rozmowach. Nagle powraca pogoda ducha i spokój.

Nie lubiłem również robić codziennego obrachunku moralnego. Nigdy nie robiłem nic systematycznie. Zazwyczaj do wszystkiego miałem słomiany zapał, a obrachunek musiałem robić codziennie. Zresztą pokazywał mi on jakim jestem człowiekiem, ile mam wad; a ja zawsze o swoje niepowodzenia obwiniałem innych. To było dla mnie ciężkie doświadczenie, ale z biegiem czasu coraz chętniej to robiłem, bo widziałem, jak się zmienia moje nastawienie do ludzi.

Kiedyś myślałem, że to przez innych ludzi i przez to, jak mnie traktują, jestem nieszczęśliwy. Dzisiaj widzę, że to wszystko siedziało we mnie. Nie potrafiłem po prostu sobie radzić z urazami. W końcu zobaczyłem, że to nie ci ludzie są winni, tylko ja sam. I to jest wspaniałe, bo drugiej osoby nie jestem w stanie zmienić, ale swoje nastawienie do niej już mogę. I to mi codzienny obrachunek moralny daje. Natomiast lista wdzięczności pokazuje mi, jak dużo mam w życiu, tylko nie potrafię tego docenić. Kiedyś tylko zazdrościłem innym tego, co mają i się użalałem, że mam długi, że nie mam kobiety, jestem sam, że nigdy nikogo nie znajdę, a inni już mają żony i dzieci.

Natomiast codzienna lista wdzięczności pokazuje mi, jak dużo dostaję każdego dnia od mojej Siły Wyższej: kochającą rodzinę, zdrowie, pracę, dom, że codziennie mam co włożyć do garnka i gdzie spać. Dzięki telefonom zobaczyłem, że to łaska. Rozmawiałem z wieloma osobami i wiem, że dzisiaj nie każdy ma rodzinę, dach nad głową czy jest zdrowy. Codziennie uczę się wynajdywać drobne rzeczy, za które mogę podziękować. To, że dzisiaj ktoś się do mnie uśmiechnął, podziękował za pomoc i tak dalej.

Kończąc chciałbym podziękować Wspólnocie. Za nowe życie, za program Dwunastu Kroków. To właśnie dzięki mitingom, warsztatom i wszelkiego rodzaju wyjazdom mogę patrzeć na moje życie nową parą okularów. Dziś życie nie jest już szare i beznadziejne; nareszcie mogę żyć pełnią życia i cieszyć się każdym dniem.

Dziękuję wam wszystkim, bo to dzięki Wam mogę na nowo odkrywać swoje życie.

Pozdrawiam
Grzegorz hazardzista

Przedruk z: Biuletyn Wspólnoty Anonimowych Hazardzistów, marzec 2017

 

Więcej na temat Anonimowych Hazardzistów:
anonimowihazardzisci.org

 

Fot. Kreator obrazów DALL·E 3, bing.com