Pytania
Moja Siła wyższa pozostaje w kategorii pytań, a nie odpowiedzi.
Mam na imię Anna-Maria i jestem alkoholiczką. Mam 31 lat, męża, a niedługo będę rodzić czwarte dziecko. Zacząłem pić, gdy miałam 12 lat i piłam przez kolejnych 18 z niewielkimi przerwami. Pochodzę z normalnego domu. Jedyne co było w nim wyjątkowe, to moje poczucie wyjątkowości. Wydawało mi się, że jestem inna. Niepasująca. A przez to bardzo samotna. Mam poczucie, że towarzyszyło mi to od zawsze. Naprawdę od wczesnych lat dzieciństwa myślałam, że jest to coś z zewnątrz. Coś, w co zostałam niejako wtłoczona. Sytuacja, w którą zostałam postawiona przez rodzinę, przyjaciół, znajomych. Ktoś inny był odpowiedzialny za mój stan, przez co nie było możliwości, żebym sobie z nim poradziła. Wszyscy powinni się zmienić, wtedy ja będę czuła się lepiej, a w konsekwencji nie będę musiała pić. W wieku 28 lat, po próbach samobójczych i kilkumiesięcznym ciągu, trafiłam do szpitalnego oddziału leczenia uzależnień. Po rocznej terapii zamkniętej, trzeźwa, ale nie za bardzo szczęśliwa, trafiłam do AA. Patrząc z perspektywy czasu, jestem zaskoczona, że przez ten okres w ogóle nie słyszałam o Sile Wyższej. Co wcale nie znaczy, że nie było jej o Niej mowy. A raczej znaczy, że kompletnie nie byłam gotowa na otwarcie się w tym temacie. Czułam wspólnotowość, ale wcale nie dawało mi to spokoju.
Potrzebowałam jeszcze pół roku boksowania się ze światem, zanim weszłam na Program. Naprawdę miałam już dosyć swojego niezadowolenia z życia i tej cholernej samotności. Z początku we Wspólnocie bardzo dużo brałam od wszystkich wokół i czułam się świetnie. W końcu otrzymałam to, o czym już wcześniej słyszałam, mianowicie pogodę ducha. Później powoli zaczęłam oddawać to, co dostałam, co jeszcze bardziej poprawiało mi samopoczucie. A właściwie dało mi względny balans. Od początku nie było dla mnie czegoś takiego, jak zrobienie Programu. Przejście Dwunastu Kroków i Tradycji było jak sięgnięcie przeze mnie po podstawowe narzędzia, z których staram się korzystać na co dzień. Podstawowe, gdyż to dalsza codzienna praca przy pomocy Programu wyposaża mnie w kolejne, czasem bardziej zaawansowane elementy pomocnicze, a czasem przypomina mi o tych podstawowych.
Wiem, że nikt już nie myśli o minionych świętach Bożego Narodzenia. Ale je chciałabym do nich wrócić, gdyż tym razem był to dla mnie prawdziwie wyjątkowy czas. Dawniej wszelkie święta, począwszy od tych związanych z tradycją chrześcijańską po moje urodziny, były dla mnie najgorszym okresem. Czasem największej samotności. Czułam się okropnie odrzucona i wykluczona. Oczywiście, nie byłam w stanie tego znieść, więc sięgałam po różne formy ucieczki, co jeszcze bardziej pogłębiało ten stan. Dopiero w tamtym roku coś się zmieniło, nieśmiało chciałabym nazwać to przebudzeniem duchowym. Nie było żadnych fajerwerków, nie rozstąpiła się ziemia, po prostu poczułam spokój, czułam się obecna i nie miałam potrzeby uciekać. Nie zmieniła się moja sytuacja rodzinna, nie zmieniło się otoczenie, nie zmienili się ludzie wokół, zmieniło się coś we mnie. Złożyło się na to kilka czynników; zacznę od tego, że rozpoczynając pracę z moją sponsorską uwierzyłam jej, że nie muszę nazywać czy konstytuować mojej Siły Wyższej. Ja tego nie potrzebuję, a już na pewno nie Ona. Właściwie określanie Jej w jakikolwiek sposób bardziej mnie blokuje niż otwiera. Od tamtej pory, czyli od pierwszego spotkania dotyczącego Drugiego Kroku, moja Siła Wyższa pozostaje w kategorii pytań, a nie odpowiedzi. Byłam bardzo wdzięczna, kiedy ostatnio odkryłam cudowną modlitwę, czy jak kto woli mantrę: Kim Ty jesteś Panie, a kim ja? Zadawanie pytań stało się moją ulubioną formą kontaktu z moją Siłą Wyższą. Paradoksalnie nie określanie Siły Wyższej oraz pozbywanie się dzięki pracy ze sponsorską nabytych przekonań dotyczących tej Siły są dla mnie otwarciem, jest to dla mnie początek relacji, dzięki której jestem w stanie oprzeć się i zaufać mojej Sile Wyższej.
Idąc dalej, to pozwoliło mi poczuć obecność tej Siły w każdej sekundzie mojego życia. I co? W końcu nie jestem samotna! W końcu nie muszę walczyć o atencję ludzi, czy robić różne dziwne rzeczy, by zasłużyć na czyjąś miłość, ponieważ jest Ktoś/Coś co mnie kocha nieprzerwanie i bezwarunkowo. Idę zatem dalej, ponieważ świadomość obecności i bezwarunkowości pozwala mi próbować akceptować siebie właśnie taką, jaką jestem. Zobaczyłam też, że to nie wszyscy wokół mnie odrzucali tylko ja, z lubością, do znęcania się nad sobą, odsuwałam się w swoją otchłań samotności, w moje prywatne ciepłe piekiełko, które urządziłam sobie przez lata. Do tej pory sprawczość oddawałem w inne ręce: rodziny, rodziców, a w rzeczywistości to ja nieudolnie pociągałam za sznurki. Przebudzenie duchowe natomiast nastąpiło, kiedy oddałam kierownicę mojemu Bogu. Muszę tylko o tym pamiętać, oczywiście zapominam. Właśnie dlatego potrzebuję wspólnoty i dlatego zrobienie Kroków to tylko początek. Jeśli chcę być w dobrej formie fizycznej, to ćwiczę regularnie, dokładnie tak samo jest z kondycją duchową; jeśli chcę utrzymać tę kondycję, muszę ćwiczyć i poświęcać temu konkretny czas. Teraz jest troszeczkę łatwiej, ponieważ nie muszę tylko chcę codziennie zadawać pytania, czasem nawet chcę słuchać odpowiedzi. Dziękuję mojej sponsorce za nakłonienie mnie do napisania tego tekstu; dzięki temu zobaczyłam, ile dostaję nie tylko od święta, ale na co dzień od mojej Siły Wyższej.
Anna Maria
Więcej:
Zdrój. Pismo Anonimowych Alkoholików w Polsce, numer 206, 2/2021
https://zdroj.aa.org.pl
Fot. Kreator obrazów DALL·E 3, bing.com