Parze tuż po ślubie nie przychodzi nawet do głowy, by myśleć o dużych dzieciach: wydaje się jeszcze za wcześnie. Jednak mimo wszystko dobrze będzie, jeśli włoży do swojego bagażu wychowawczego również tę troskę, dalekosiężną, o to, co może być, jak to się mówi, „produktem finalnym” jej działania wychowawczego: dojrzałość ludzka dziecka.
Nie ma rodziców, którym by nie zależało na dobrym wychowaniu dziecka, na zobaczeniu go dojrzałym. A jednocześnie, nie ma dziecka, które nie dążyłoby w jakiś sposób do osiągnięcia tego celu. Tylko że, w okresie kształtowania się pierwszego zarysu dojrzałości (dorastanie i młodość), nasi młodzi ludzie-dzieci mogą przeżywać chwile i sytuacje lęku, ucieczki, oszołomienia. Mogą zatem przeżywać chwile paniki w tym „gąszczu”, jakim wydaje się im życie, uczynione być może „dzikim, surowym i mocnym” właśnie przez nas, tak zwanych „starszych”.
Kto bardziej niż młodzi pobudzany jest do podjęcia tej drogi zamiast innej? I kto bardziej niż oni czuje się często zagubiony wobec wielu propozycji i ponagleń? Zagubiony również dlatego, że młodym jest się przez krótki okres, podczas gdy przez resztę życia pozostaje się „dorosłym”. Pozostaje się dorosłym pod warunkiem jednak, że umiemy się nim stawać. A stajemy się nimi podejmując jedną tylko drogę: drogę własnego „dojrzewania osobistego”.
Zadaję sobie pytanie, i zadają je sobie również rodzice wychowujący: „Z jaką podstawową dyspozycją możliwe jest podjęcie drogi dojrzewania bez gubienia się i bez zbytniego żalu?” Odpowiedź jest natychmiastowa: przede wszystkim, używając świadomości.
Co to jest dojrzałość i do czego służy? Potrzebne jest od razu wyjaśnienie: dojrzałość, bardziej niż celem do osiągnięcia, jest sposobem poruszania się we własnym „tu i teraz”; dojrzałość, bardziej niż stacją docelową, jest sposobem podróżowania. To uściślenie pozwala nam od razu zrozumieć, że może istnieć dziecko ośmioletnie „dojrzałe” i inne ośmioletnie jeszcze niedojrzałe, dorastająca siedemnastolatka „dojrzała” jak na swój wiek i jej rówieśniczka jeszcze niedojrzała, trzydziestolatek dojrzały i pięćdziesięciolatek niedojrzały. Jak ich rozpoznać? Bardzo prosto – obserwując, czy w ich „sposobie bycia” istnieją ślady „dzieciństwa”, „młodości”, „wieku dorosłego”.
Jeśli dziecko, na przykład, zachowuje się zgodnie ze strukturalnymi cechami charakterystycznymi dla dzieciństwa (chęć zabawy, autentyczność, spontaniczność, wrażliwość), można uznać je za dojrzałe. Odnosi się to również do strukturalnych cech okresu dorastania (zaostrzona pobudliwość, wahania nastrojów, idealizm, wylewna uczuciowość). Jeśli więc nastolatek ujawnia takie cechy zachowania, może pełnoprawnie uważać się za nastolatka dojrzałego. To samo rozumowanie odnosi się do wieku dorosłego, który wydaje się charakteryzować czterema czynnikami: stałość uczuciowa, pogoda ducha, wytrwałość w obowiązkach, nadzieja. To prawda, że dojrzałość dziecka różni się od dojrzałości nastolatka i dorosłego, ale zawsze chodzi o „dojrzałość”. Być może dlatego dzieci, które robią wrażenie dorosłych, stają się antypatyczne, a nastolatki doświadczone i wszystkowiedzące wprawiają w zakłopotanie.
Pozostaje teraz opisać, w jej całości, strukturę dojrzałości ludzkiej. Ponieważ mowa jest o „osobie” i ponieważ osoba złożona jest z „ciała”, „umysłu”, „serca” i „duszy”, osobą „dojrzałą” będzie ta, która potrafi rozpoznać najlepsze cechy funkcjonowania „ciała”, „umysłu”, „serca” i „duszy”. A są nimi: dla „ciała” – bezpośredniość; dla „umysłu” – świadomość; dla „serca” – spontaniczność; dla „duszy” – pokora. Chodzi o optymalne cechy charakterystyczne funkcjonowania tego cudownego mechanizmu, jakim jest istota ludzka, przejawiające się w sposobie, w jaki przeżywa ona swoje relacje: relacje z sobą samym, z innymi, z przyrodą, z kosmiczną tajemnicą życia, z Bogiem… Przypatrzmy się im krótko po kolei.
1) Bezpośredniość ciała: rozumiana jako zdolność wejścia w relację jako osoba, bez uciekania się do masek, funkcji, ról i bez używania formalizmów czy zamierzonych gier. Dlatego można uznać za jeszcze niezbyt dojrzały sposób odnoszenia się rytualny, okolicznościowy, wyuczony, zachowywanie dystansu, jak i uporczywe narzucanie się.
2) Świadomość umysłu: rozumiana jako wyraźna samoświadomość własnego życia „tu i teraz”, z takim wiekiem, jaki się ma, w takiej, a nie innej sieci związków, w tym trudnym położeniu; świadomość wyczulona na własną teraźniejszość, ukierunkowana na konkretne cele. Dlatego można określić jako dalekiego od dojrzałości kogoś, kto przeżywa relacje w przeważającej postawie nietroszczenia się o teraźniejszość, powierzchowności, pośpiechu, ucieczki do przodu, do ziem obiecanych, lub przeciwnie, powrotu do utraconego raju przeszłości.
3) Spontaniczność serca: rozumiana jako zdolność przeżywania własnych emocji (radości, smutku, złości, strachu) nie zważając na wzory rodzinne, społeczne lub kulturowe. Przeżywać je dobrze w sensie rozpoznawania ich, umiejętności kierowania nimi, ukierunkowania ich, ujawniania, kontrolowania. Dlatego można zakwalifikować jako mało dojrzałą postawę relacji nacechowaną w przeważającej części podejrzliwością, strachem przed osądem innych, uwarunkowaną układami, okolicznościami.
4) Pokora duszy: która polega, w istocie, na zdolności zaakceptowania bez zbytnich niepokojów i bez zbytnich zawrotów głowy własnego tajemniczego miejsca w wielkiej przestrzeni tajemnicy Boga. Dlatego można opisać jako mało dojrzałą postawę egzystencjalną „wszystkowiedzących” lub „uważających się za bogów” w odniesieniu do tajemnicy życia, jak i postawę pogardy lub niedoceniania siebie.
Pozostaje odpowiedzieć na inne pytanie: dojrzałość po co? Odpowiedź jest natychmiastowa: dla radości życia. Również dlatego, że byłoby smutne nie być zdolnymi do życia z radością „na tym świecie”, mając na uwadze, że droga życia jest, w gruncie rzeczy, wspaniałą autostradą, przemierzającą niezmierzone przestrzenie nieskończoności.
Więcej w książce: Kraina miłości. Przewodnik dla zakochanych, narzeczonych i młodych małżeństw – Gigi Avanti