Sługa dobry, wierny i roztropny – Mt 25, 14-30

Umiłowani….

Nie tak dawno (2021 rok), właśnie w tym kościele, świętowaliśmy jubileusz 50 lat życia zakonnego ojca Jana, a rok później 40 lat kapłaństwa.  Nasze serca wypełniała wdzięczność i radość za dar jego życia zakonnego i posługi kapłańskiej.

Chciałbym Was zaprosić także dzisiaj do wdzięczności, jak również, pomimo smutku, do głębokiej radości. Dziękujemy bowiem Bogu za dar jego życia – 68 lat, którego zdecydowaną większość przeżył w zakonie i kapłaństwie.

Ojciec Jan był jednym z nas, tych którzy wstąpiliśmy do zakonu w wieku 15 lat. Można powiedzieć, że od dziecka oddał swoje życie Jezusowi w Jego Towarzystwie. Był formowany w duchu charyzmatu jezuickiego. Formacja ta była piękna, ale też trudna i wymagająca.  Formowano nas przede wszystkim, by poznawać i ukochać Jezusa i być wiernymi powołaniu i wzrastać w miłości do Towarzystwa Jezusowego.

Od najwcześniejszych zatem lat ojciec Jan odmawiał i uczył się żyć według modlitwy ofiarowania z kontemplacji Ad amorem Ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli: Zabierz, Panie, wszystko Ci oddaję, także siebie i swoje życie. Ty je przyjmij. Daj mi tylko Twoja łaskę i miłość i to mi wystarcza.

Z tej kontemplacji, która uświadamia nam wszystkim obdarowanym przez Boga, że wszystko jest darem, rodzi się w sercu każdego jezuity pragnienie wdzięczności, hojności, służby oraz miłości bezinteresownej. Wszystko dać i jeszcze więcej i bardziej, bo On jest wart naszej czci i miłości.

Dzisiejsza Ewangelia, którą wybrałem na tę Mszę pogrzebową, przypowieść o sługach, którym Pan powierzył swoje talenty, czyli dary, jest dla nas okazją, by sobie uświadomić to, co dał mi Pan i co czynię z darami otrzymanymi. Talent to życie, to zdolności, odpowiedzialności, powołanie kapłańskie i zakonne.  Talenty otrzymał każdy. Pan je rozdzielił według naszych zdolności i możliwości. To znaczy, że każdy może je wykorzystać i rozwinąć. Nie są ponad nasze możliwości.  Jesteśmy odpowiedzialni za to, jak nimi gospodarzymy. Jeśli ich nie wykorzystujemy, to jest to nasza wina. Pan o takich sługach mówi – zły, gnuśny, leniwy.

 

Sługa wierny

 

Ojciec Jan Gruszka był jezuitą bardzo przez Jezusa obdarowanym. Otrzymał wiele talentów i pomnożył je, wykorzystał, jego życie to potwierdza. Ufamy, że 26 września usłyszał od Jezusa słowa: Dobrze, sługo dobry, wierny, wejdź do radości swego Pana.  Był przez całe życie dobrym i wiernym sługą Jezusa, żyjąc i służąc Mu w Jego Towarzystwie. Był dobrym synem świętego Ignacego, kochającym nie tylko Jezusa, ale także Jego Towarzystwo.

Oto kilka ważnych dat z życia zakonnego ojca Jana. Po święceniach został skierowany do posługi w Rudzie Śląskiej, gdzie był katechetą i opiekunem ministrantów (1982-1983).  Po studiach specjalistycznych w Warszawie został ministrem i ekonomem w Kolegium w Krakowie (1985-1989). Podobne zadania pełnił w krakowskiej Wspólnocie Domu Pisarzy, pracując zarazem jako ekonom Wydawnictwa WAM (1989-1991). Dwa lata spędził w Niemczech (1991-1993), gdzie będąc kapelanem sióstr zakonnych w Monachium uczył się zarazem języka, a w Berlinie odbył Trzecią Probację. Po powrocie do kraju w 1993 roku został mianowany Ekonomem Prowincji, mieszkając na Małym Rynku w Krakowie. Urząd ten sprawował do 2009 r. Następnie został Rektorem i Proboszczem w Starej Wsi k. Brzozowa (2009-2017). Później został posłany do Zakopanego, gdzie najpierw był ministrem, a od 2018 roku przełożonym Wspólnoty. Zmarł w Zakopanem 26 września 2024 r.

Ojciec Gruszka zostanie przez nas szczególnie zapamiętany jako ekonom Prowincji – 1993-2009: szesnaście lat Współpracował z czterema prowincjałami.  Był także moim współpracownikiem przez 6 lat.

Był ekonomem naszej Prowincji w pięknych i trudnych latach przemian społeczno- politycznych, lat 90 i początku 21 wieku, dokonujących się w naszej Ojczyźnie. Jako jezuici tworzyliśmy nowe dzieła, otwieraliśmy się na nowe wyzwania apostolskie: Ignatianum, kolegium, bazylika Serca Pana Jezusa, biblioteka, reorganizacja WAM, Nowy Sącz – szkoła, bursa, bursa krakowska, renowacja budynków na Małym Rynku, Stara Wieś, kościół, kolegium, ogród biblijny, Chicago – ośrodek milenijny. Jakże nie wspomnieć „Górki”, która zawsze była bliska jego sercu. Za tymi dziełami stał ekonom Prowincji, czyli ojciec Gruszka, we współpracy z naszymi przełożonymi i dyrektorami dzieł, z którymi umiał dobrze współpracować.

Ważne miejsce w sercu i posłudze ojca Jana zajmowało dzieło pomocy dzieciom w Żmiącej i ośrodek adopcyjny na Rajskiej w Krakowie. U początku tych dzieł stał ojciec Ludwik Piechnik w ścisłej współpracy z niezastąpionymi Panią Katarzyną i Panem Jankiem. Ojciec Jan tworzył, z wieloma innymi osobami, Fundację imienia ojca Ruperta Mayera, wspierającą dzieła pomocy dzieciom.

Za czasów ojca Jana rozwinęła się, zapoczątkowana wcześniej, współpraca z Prowincją monachijską. Dwuletni okres spędzony w Niemczech zaowocował także bardzo bliską, przyjacielską, ojcowsko – synowską relacją z ekonomem tamtejszej Prowincji ojcem Karlem Kreuserem. U niego ojciec Jan zdobywał wiedzę i doświadczenie w zarządzaniu dobrami materialnymi Prowincji.  Jego też włączył w dzieło Żmiącej i Fundację imienia ojca Mayera.

Myśląc o przyszłości Prowincji organizował tzw. Arki (Fundusze) – seminaryjną, apostolską i troski o naszych starszych i chorych współbraciach.

W tamtych latach otrzymywaliśmy wiele pomocy od ojca Generała, współbraci z innych prowincji i wielu dobroczyńców. Opatrzność czuwała nad nami. Zaczynając dzieła, nigdy nie mieliśmy środków wystarczających na ich ukończenie, Ojciec Jan wierzył, ufał, a my razem z nim, że reszty dokona Pan Bóg. Zawsze wystarczyło i nigdy nie brakło, ani nie było za dużo.

 

Sługa dobry

 

Ojciec Gruszka miał wielu przyjaciół, dobroczyńców, którzy nam pomagali, którym zawsze był wdzięczny i starał się o nich pamiętać. Było także wiele osób, o których tylko Pan Bóg i wy wiecie, którym na różne sposoby pomagał.  We wszystkich zostawił dobra pamięć, ślady troskliwej obecności. Dzieła świadczą o człowieku. Miał wielu znajomych i przyjaciół wśród świeckich. Wasza, tak liczna obecność na pogrzebie ojca Jana, świadczy o tym, że był ważną osobą w Waszym życiu i jesteście mu wdzięczni.

Twardy „Góral” z Dzianisza, silny mężczyzna o dobrym i wrażliwym sercu. Wspominam nieraz spotkania i rozmowy z nim, gdy się wzruszał do łez, słysząc lub mówiąc o czyimś cierpieniu i bólu. Jego hobby: akwaria, kwiaty, ogrody, wędkowanie, też świadczą o wrażliwości jego serca.

Jako dobry sługa, służył, pomagał innym, według możliwości i potrzeb. Nie szukał uznania, wdzięczności.  Nie miał żalu do nikogo ani pretensji. Sprawiedliwy i bezinteresowny. Nie tworzył dystansu, był bezpośredni w kontakcie. Skromny, nie mówił o sobie, nigdy się nie chwalił, nie narzekał. Przyjmował życie takie, jakie jest i ludzi takimi, jacy są. Umiał być i odejść z funkcji i odpowiedzialności, jakie pełnił. Na wszystko starał się patrzeć oczami wiary.

Kochał ludzi. Dawał, nie robił łaski, nie wiązał i nie uzależniał ludzi od siebie. Dając, miał zawsze świadomość, że daje Nasze, nie swoje. Jest tylko zarządcą dóbr powierzonych mu przez Boga i Zakon.

Za dobroć i poświęcenie dla wszystkich, którym służyłeś, dziękujemy, Ojcze Janie. Niech Dobry Bóg Ci wynagrodzi.

 

Sługa roztropny

 

W czasie mojego prowincjalstwa, w ważnych, trudnych i delikatnych sprawach, zwracałem się nieraz do Jasia, nie tylko jako kolegi, ale jako bliskiego współpracownika, prosząc o radę i światło. Znał dobrze Naszych, rozumiał problemy, był dyskretny. Zawsze dobrze doradził.  We wszystkim był sługą roztropnym.

A jego różni współpracownicy mówili, że jako szef-przełożony Ojciec miał talent zjednywania sobie ludzi. Wiedział doskonale co znaczy praca w zespole, szanował pracowników, zarażał swoją energią i pomysłami, był serdeczny. Nigdy ich nie oceniał.

Miał cechy lidera i dobrego menadżera: pracowitość, intuicję, życzliwość. Potrafił docenić wysiłek, zaufać, delegować uprawnienia (co nie jest częste) oraz – co bardzo istotne – potrafił zmienić i zweryfikować swoje zdanie, jeśli uznał, że tak należy.

Jako odpowiedzialny za finanse Prowincji, był rozważny i potrafił zrezygnować z zamierzeń, jeśli ocenił, że nie ma finansowych możliwości. Nie podejmował pochopnych decyzji i nie ulegał naciskom oraz nie obawiał się zasięgać rad specjalistów. A celem zawsze było dobro Zakonu.

Ojciec Gruszka miał cechę niepopularną obecnie, którą ja osobiście bardzo cenię – był człowiekiem niezwykle lojalnym. Ta jego cecha pomagała w pracy, w podejmowaniu trudnych zadań. Ufał i wierzył osobom, z którymi współpracował, a ta wiara zobowiązywała, choć nie była to wiara naiwna (powtarzał wszak za swoim mistrzem, O. Kreuserem, że zaufanie jest dobre, ale kontrola jeszcze lepsza).

Pozostawił po sobie nie tylko wiele dzieł, ale także, a może przede wszystkim, wielu przyjaciół i ogrom ciepłych wspomnień. Wszędzie zostawił ślady swojej cichej pokornej obecności, nacechowanej dobrocią i miłością.

W niezwykły sposób połączył w sobie cechy hardego górala i pokornego zakonnika oraz menadżera.

Widzieliśmy jak ważna jest dla niego Rodzina Zakonna oraz jego własna – brat z rodziną.

 

Sługo wierny, dobry, roztropny, wejdź do radości swego Pana

 

Od kilku lat ojciec Jan chorował. Chorobę znosił dzielnie, cierpliwie, nie użalał się. Starał się swoim przykładem innych budować. Nie pragnął bardziej zdrowia niż choroby, bo choroba nie jest mniejsza łaską niż zdrowie, jak pisał święty Ignacy.

Umarł na zakończenie spotkania przełożonych – spełnił misję, umarł na służbie, w trakcie pełnienia następnego, siódmego już rok, funkcji przełożonego właśnie tutaj, w tym domu i w tym kościele na „Górce”. Tak chciał Pan, któremu wiernie służył.

Ojcze Janie, ufamy i prosimy Jezusa, by skierował do Ciebie słowa z dzisiejszej Ewangelii: Sługo dobry, wierny i roztropny, wejdź do mojego Królestwa.

Ojciec Jan był przez całe życie sługą wiernym, pomnażał talenty otrzymane od Pana, powierzał je także bankierom, by Pan je z zyskiem odebrał. Ufamy, że także i teraz ustanowił go w swoim Królestwie zarządcą Bożych dóbr i posiadłości. Jakich? Dowiemy się wkrótce, gdy i my przekroczymy bramy Jego Królestwa.

Jezu, my zaświadczmy, że takim sługą był i prosimy Cię, byś go nie tylko przyjął, ale także nad wieloma niebieskim dziełami ustanowił. Był bowiem wierny w wielu i wielkich sprawach, ustanów Go, Panie, nad jeszcze większymi.  Jest tego godzien i wart. Nie zawiedzie Cię.

Bracia, Siostry, niech nasze serca wypełnia wdzięczność opromieniona radością za życie i posługiwanie Ojca Jana Gruszki z Towarzystwa Jezusowego.

Amen.

Krzysztof Dyrek SJ