Tomáš Halik, kontynuator tradycji Chestertona, Lewisa, Nouwena i Mertona, nazywany czeskim Tischnerem pisze o tym, co dotyczy każdego z nas. Każdy na drodze swojej wiary spotyka się z niewiarą: różnymi wątpliwościami, pytaniami, poczuciem Bożego milczenia.
Z tajemnicą nieobecności Boga człowiek jednak nie może się po prostu uporać, musi wobec niej zachować tytułową cierpliwością i przyzwolić, by wątpliwości prowadziły go ku dojrzałości. To droga rzeczywiście długa i często prowadzi także przez pustynię i ciemność. Zdarza się, że człowiek na niej błądzi i by odnaleźć właściwy kierunek, musi niejednokrotnie zejść bardzo głęboko w przepaść, w ciemną dolinę. Gdyby jednak droga ta nie wiodła tamtędy, nie byłaby drogą do Boga.
Najlepsza książka teologiczna w Europie – Nagroda Europejskiego Stowarzyszenia Teologii Katolickiej 2011.
Tomáš Halik, „Cierpliwość Wobec Boga – Spotkanie wiary z niewiarą”, Wydawnictwo WAM – zobacz więcej
Z trudem można by znaleźć na naszej planecie dwa miejsca tak całkowicie do siebie niepodobne jak to, w którym zrodził się impuls do napisania niniejszej książki, i to, gdzie w końcu powstał jej rękopis. Prawie całą tę książkę pisałem w czasie letnich wakacji, podobnie jak pięć poprzednich, w głębokiej ciszy i absolutnej samotności niedaleko pewnego klasztoru kontemplacyjnego w Nadrenii. Pomysł wszakże zrodził się mroźnym zimowym popołudniem na jednej z najruchliwszych ulic świata, nowojorskim Broadwayu, na jednym z najwyższych pięter wieżowca należącego do wydawnictwa Bertelsmann-Doubleday, w miejscu z fascynującym widokiem na ośnieżone dachy Manhattanu.
Kiedy zawierałem z pracownikami wydawnictwa umowę na angielskie wydanie Nocy spowiednika, Billa Berry’ego zaintrygował tytuł innej mojej książki, zbioru kazań Przemówić do Zacheusza. A kiedy wyjaśniłem mu, dlaczego jako motta do tej książki użyłem akurat opowieści o Zacheuszu, namówił mnie, abym „motyw Zacheusza” rozszerzył jeszcze w nowej, odrębnej książce, podobnie jak to uczynił Henri Nouwen ze swoim znanym esejem poświęconym innemu motywowi biblijnemu – powrotowi syna marnotrawnego.
Poprosiłem o kilka dni do namysłu i jeszcze przez chwilę włóczyłem się po ruchliwych bulwarach Manhattanu. A potem na Piątej Avenue wstąpiłem do katedry św. Patryka, owej świątyni ciszy w żywo pulsującym sercu amerykańskiej metropolii – i tam postanowiłem, że podejmę to wyzwanie.