Ostatnie miesiące, może rok, to dla mnie czas kiedy coraz mocniej i wyraźniej widziałam, że różne zewnętrzne zaangażowania wcale nie zbliżały mnie do Boga i nie wypływały ze spotkania z Nim, a wszystko stawało się coraz bardziej jałowe i puste. Miałam poczucie, że stoję w miejscu, a może się cofam. Zamiast bardziej kochać, bardziej rozumieć siebie i innych, mieć więcej cierpliwości, kocham mniej, mniej widzę i rozumiem…Nie dawało mi to spokoju. Przynaglenie, by się zatrzymać i szukać ciszy przywiodło mnie na fundament, a na Górkę – tak na wypadek gdyby nic się nie działo, to żeby chociaż popatrzeć na Tatry.
Tu zrobię przerwę na to wszystko, co trudno wyrazić słowami, ale chce napisać, że ten czas fundamentu to dla mnie jakaś rewolucja. Czuję się trochę jak nowo narodzona. Przyszłam do źródła i zaczerpnęłam. Nie mogę uwierzyć jak cisza może być pełna…Nie było mi łatwo wejść w to przebywanie w myślach – nadal nie jest, a jednak prawda przedzierała się mimo wszystko, czasem bolesna, którą na co dzień zagłuszam. W swoim życiu zasmakowałam już Bożej miłości, nieprawdopodobnej, takiej, która zniża się do człowieka, takiej, że do dziś nie wiem jak to się stało, że do mnie przyszła więc myślałam, ze na tym polu Bóg mnie raczej nie zaskoczy. A jednak doświadczyłam jak mało znam tę miłość i jak niewiele ją zgłębiłam. Na nowo oczarowała moje serce. Sama się zdziwiłam swoim wzruszeniem i łzami szczęścia, tęsknotą i pragnieniem, które zostały odkopane. Ale nie chcę jakiś chwilowych porywów, chciałabym być żyzną glebą, która przynosi plon i odpowiada na wezwanie, by świadczyć o tej miłości.
Chyba najważniejsza była dla mnie medytacja o siewcy, w którą się zatopiłam i przeżyłam jak tylko potrafiłam. Myślę, że słowa takie jak cisza, rozważanie Słowa Bożego, wgląd w siebie czy rachunek sumienia nabrały nowego sensu i znaczenia i jednocześnie są kluczowe w moim obecnym życiu, by odważnie pójść dalej za Chrystusem.
Sposoby modlitwy, medytacji i rozeznawania, które proponuje św. Ignacy, a wraz z nim ojcowie z Górki wychodzą dzisiaj naprzeciw potrzebom mojej duszy.
Ta droga na pewno nie wydawałaby mi się tak fascynująca, gdyby nie móc zobaczyć w innych ludziach dokąd prowadzi. Bogu niech będą dzięki za mądrość, głębię, przenikliwość serca i oddanie ojców Jezuitów.
Nie wiem co będzie dalej, co też samo w sobie jest ciekawe. Na razie wstaję
(zazwyczaj) 20 min. wcześniej niż zwykle na poranną medytację lub zdarza mi się iść rano na Mszę, co ostatnio było dla mnie niemożliwe i dzień jest inny…