Życie duchowe musi opierać się na Fundamencie przebaczenia. Jeżeli go zabraknie, to nawet najgłębsza modlitwa i asceza pozostaną iluzją. Podjęcie przebaczenia nie należy jednak do łatwych decyzji. W czasie mojej posługi udzielania Ćwiczeń duchownych i kierownictwa duchowego często słyszę pytanie: Dlaczego ja mam zrobić pierwszy krok? Pytanie to wydaje się uzasadnione, ponieważ zadaje je osoba skrzywdzona.

  

Franz Jalics, węgierski jezuita, swoim doświadczeniem przebaczenia dzieli się w książce Rekolekcje kontemplatywne. Pisze w niej o przeżytym piekle drugiej wojny światowej, po której jego ojciec z powodów politycznych został otruty, a dom rodzinny zajęty przez komunistów. Matka z ośmiorgiem dzieci zamieszkała wówczas w piwnicy. Jej reakcją na zastaną sytuację było jednak przede wszystkim wezwanie do modlitwy „za wszystkich, którzy w domu i w okolicy cierpieli albo ponieśli szkody. Jak później powiedziała – wspomina Jalics – nie chciała, żeby w sercach mojego rodzeństwa mogła zagnieździć się nienawiść albo uraza”.
 
Drugim traumatycznym przeżyciem Jalicsa był pobyt w więzieniu w Argentynie. Jako profesor dogmatyki w latach siedemdziesiątych XX wieku mieszkał w dzielnicy nędzy w Buenos Aires. Oskarżony o działalność terrorystyczną w 1976 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu. Jak pisze, był jednym z dwóch, którzy ocaleli spośród sześciu tysięcy uprowadzonych w tym czasie w Argentynie. W więzieniu rozpoczął się w nim proces przebaczenia: „Pomimo wewnętrznego wzburzenia i bardzo gwałtownych uczuć nieustannie próbowałem przebaczyć. Modliłem się też zawsze za naszych prześladowców i za ludzi, którzy ponosili winę za nasze uprowadzenie. Po upływie trzech i pół miesiąca […] ten sam proces powtarzał się codziennie aż do dnia naszego uwolnienia: wściekłość, strach, depresja, smutek i płacz. Od czasu do czasu dni były spokojniejsze”.
 
Kilka lat później po wyjeździe Jalicsa do Niemiec i rozpoczęciu przez niego pracy rekolekcyjnej dokonało się w nim całkowite przebaczenie, a w konsekwencji wewnętrzne uzdrowienie: „Zauważałem stopniowo, że dokonała się we mnie bardzo wielka zmiana. Lekka depresja, która w ukryciu zawsze mi towarzyszyła, podobnie jak pewna agresywność zniknęły całkowicie i nigdy już nie wróciły. Miesiące uprowadzenia, więzienia i bliskości śmierci w połączeniu ze stałym powtarzaniem imienia Jezus spowodowały we mnie głębokie oczyszczenie, […] w ciszy medytacji zostało mi podarowane niewiarygodne przeistoczenie”.
 
Wspomnienia o. Jalicsa potwierdzają, że podjęcie przebaczenia jest procesem długim i trudnym. Z jednej strony, mamy świadomość, że jesteśmy zanurzeni w Bożym miłosierdziu i sami oczekujemy od innych przebaczenia; a z drugiej strony, wyrządzona krzywda bardzo boli i nie pozwala szybko oraz szczerze przebaczyć. Niektórzy – wręcz zżerani przez nienawiść -rujnują siebie, swoje życie oraz życie innych, ponieważ latami nie potrafią zdobyć się na przebaczenie.
 
Aby zadany ból został nazwany, wyartykułowany i przepracowany, potrzeba czasu. Przebaczenie w wymiarze duchowym i religijnym można osiągnąć nieco wcześniej, ale by przebaczyć w wymiarze emocjonalnym, potrzebny jest dłuższy proces, który wymaga przepracowania i akceptacji uczuć. Andras Angyal twierdzi, że zwykle po raz pierwszy dokonuje się to w trakcie psychoterapii. By przebaczyć, nie wystarczy wypieranie, negacja, sublimacja, projekcja, racjonalizacja czy inne mechanizmy obronne. Stwierdzenia typu: „Wszystko już wybaczyłem i polecam tę osobę Panu Bogu” – oznaczają najczęściej pozorne przebaczenie. Gdy bowiem spotkamy osobę, która nas skrzywdziła, usłyszymy podobną do naszej historię lub zobaczymy podobną scenę, wtedy wszystko w nas w natarczywy sposób odżywa i przebaczenie okazuje się jedynie pobożnym i pięknym życzeniem.
 

Przebaczenia uczy nas Jezus

 
W czasie swojej publicznej działalności Jezus nie tylko ukazywał głębię przebaczenia w nauczaniu – zwłaszcza w przypowieściach, ale sam dawał również przykład przebaczenia. Przed śmiercią prosił Ojca o przebaczenie wszystkim, którzy przyczynili się do Jego śmierci: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Jezus jako człowiek miał świadomość swojej boskości; wiedział, że Jego naturalnym środowiskiem jest życie w Ojcu, że od Boga wyszedł i do Boga idzie (J 13, 3). Dlatego nikt nie mógł zranić Go w Jego najgłębszej istocie. Świadomość jedności z Ojcem i wypływająca z niej wolność oraz znajomość człowieka pozwoliły Jezusowi przebaczyć każdemu.
 
Jezus nie tylko przebaczył, ale również prosił Ojca o przebaczenie. Grzech i zło, które uderzają w Jezusa, ranią również serce Ojca. W Jezusie, w Jego zranionej i odrzuconej miłości zostaje znieważony, zlekceważony i odrzucony Bóg Ojciec. Dlatego to Bóg Ojciec jest pierwszym, który przebacza nam winy i daje nam moc, by przebaczać swoim winowajcom.
 
Przebaczając, naśladujemy Boga „bogatego w miłosierdzie”. Bóg jest Ojcem dobrym, współczującym, przebaczającym i cierpliwie oczekującym na zagubionych: Miłosierny Pan i łagodny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę. […] Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca (Ps 103, 8. 10); Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gnie­wu, bogaty w łaskę i wierność” (Wj 34, 6). W Kazaniu na Górze Jezus podkreślał, że relacja z Bogiem – ofiary i kult – mają sens o tyle, o ile oparte są na fundamencie miłosierdzia: Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj (Mt 5, 23-24). Bóg w Chrystusie wybaczył nam bardzo wiele i nieustannie wybacza. Od nas oczekuje przebaczenia bliźnim na miarę ludzkich możliwości: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie (Ef 4, 32).
W modlitwie Ojcze nasz, której nauczył nas Jezus, prosimy Boga, by odpuścił nam winy, podobnie jak my odpuszczamy naszym winowajcom. W tych słowach uzależniamy niejako Boże przebaczenie od wzajemnego ludzkiego przebaczenia. Gdy zastanawiam się nad tymi słowami, dziękuję Bogu, że nie zawsze wysłuchuje próśb według naszych oczekiwań. Gdyby nam wybaczał według ludzkiej miary, niejednokrotnie musielibyśmy czekać na przebaczenie latami.