Medytacja pochodzi z książki: W miejscach świętych. Medytacje biblijne
Via Dolorosa jest odcinkiem drogi, którą Jezus przebył przed śmiercią od pretorium do Golgoty. Dzisiaj trudno z całą dokładnością odtworzyć jej miejsce i przebieg, gdyż Jerozolima była kilkakrotnie niszczona i odbudowywana. Zatarł się bieg ulic z I wieku; wytyczano nowe, zwłaszcza po powstaniu żydowskim (132-135), gdy miasto odbudowano jako Aelia Capitolina. Tradycja chrześcijańska umieszcza początek Via Dolorosa na zamku Antonia, a kończy w Bazylice Grobu Bożego na Golgocie. Według niej Jezus trzy razy upadał, spotkał na drodze swoją Matkę oraz Weronikę, która otarła Mu twarz chustą. Są to uzupełnienia, których nie podają Ewangeliści.
Obecna trasa Drogi Krzyżowej została opracowana i wytyczona przez franciszkanów, którzy przybyli do Ziemi Świętej w XIV wieku i ma charakter modlitewno-pokutny.
Pierwsza stacja znajduje się w Kaplicy Biczowania, natomiast druga przy Kaplicy Skazania na Śmierć. Stacje trzecia i czwarta zostały ufundowane z inicjatywy ks. Stefana Pietruszki-Jabłonowskiego, m. inn. przez żołnierzy polskich stacjonujących w Ziemi Świętej w czasie drugiej wojny światowej. Wewnątrz oratorium trzeciej stacji znajduje się marmurowa rzeźba Jezusa upadającego pod krzyżem dłuta Tadeusza Zielińskiego, a nad wejściem Droga Krzyżowa Polaków; natomiast w czwartej rzeźba przedstawiająca spotkanie Jezusa z matką. Obok trzeciej stacji znajduje się wejście na dziedziniec ormiański, na którym wznosi się kościół Najświętszej Marii Panny „Spasmos”, upamiętniający spotkanie Maryi z Jezusem. Nazwa wywodzi się ze zniekształcenia greckiego słowa „aspasmos”, czyli „pozdrowienie, spotkanie”. Kościół wznosi się na ruinach wcześniejszych, z okresu bizantyjskiego i epoki krucjat.
Piątą stację wskazuje współczesna kaplica franciszkańska, położona niedaleko od kościoła „Spasmos”. Szósta znajduje się przy kaplicy melchickiej (greckokatolickiej), zbudowanej na pozostałościach monasteru bizantyjskiego. Siódma w kaplicy franciszkańskiej, zawierającej kolumnę należącą do „Cardo Maximus” w Aelia Capitolina. Ósmą stację umieszczono przy murze greckiego klasztoru św. Karalambosa, a dziewiątą przy wejściu do klasztoru koptyjskiego, na tyłach Bazyliki Grobu Pańskiego. Pozostałe pięć stacji znajduje się w obrębie bazyliki; cztery kolejne na Kalwarii, a ostatnia przy Grobie Jezusa.
Idąc za Jezusem czcigodną Via Dolorosa, kontemplujmy wydarzenia związane z tymi miejscami:
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? Przyprowadzono też dwóch innych ‑ złoczyńców, aby ich z Nim stracić (Łk 23, 26-32).
Kara śmierci przez ukrzyżowanie jest bardzo starą. Pochodzi ze Wschodu. Rzymianie uznawali ją za haniebną i skazywali na nią buntowników i niewolników. Również dla Żydów ukrzyżowanie było karą hańbiącą. Księga Powtórzonego Prawa mówi: Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie – trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga (Pwt 21, 22n).
Według prawa rzymskiego skazany sam musiał nieść poprzeczną belkę, tzw. „patibulum”, na miejsce egzekucji. Belka ważyła ok. 30 kilogramów. Droga krzyżowa odbywała się w określony sposób. Na czele szedł „exactor mortis”, czyli oficer odpowiedzialny za wykonanie wyroku, który również stwierdzał zgon skazanego. Towarzyszyło mu przynajmniej czterech żołnierzy, a w wypadku, gdy obawiano się rozruchów, nawet stu.
Męka skazanego nie zaczynała się od ukrzyżowania. Podczas drogi z więzienia na miejsce egzekucji skazany był chłostany i wyśmiewany. Przechodnie i ciekawscy drwili z niego. Według zwyczaju egzekucja odbywała się poza murami miasta, ale droga krzyżowa wiodła przez miejsca uczęszczane: ruchliwe ulice miasta, schody, pomiędzy straganami, pośród tłumów ludzi. W ten sposób chciano osiągnąć cel dydaktyczny: przestrzec innych przed czynami zasługującymi na taką karę.
Droga krzyżowa nie była długa. Jednak ciężar krzyża, jaki włożono na Jezusa był znaczny, a Jego siły były wyczerpane całonocnym czuwaniem, przesłuchaniami, biczowaniem, cierniem koronowaniem i spowodowaną przez to utratą krwi. Droga krzyżowa miała miejsce około południa, w gorący kwietniowy dzień (14 Nisan 30 roku). Rzymianie obawiali się, że Jezus wycieńczony może umrzeć przedwcześnie. Dlatego zatrzymali Szymona z Cyreny libijskiej i przymusili go do dźwigania krzyża Jezusa. Postąpili zgodnie z obowiązującym prawem rzymskim. Wykorzystali je tym chętniej, że przez to upokorzyli Szymona. Drzewo krzyża było „nieczyste”, a kontakt z nim uniemożliwiał spożywanie Paschy. Św. Łukasz widzi w tym obrazie ucznia idącego za Jezusem i dźwigającego swój codzienny krzyż: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem (Łk 14, 27).
Jezus na drodze krzyżowej właściwie jest sam. Nikt nie wystąpił w Jego obronie. Tłum, który pięć dni temu wznosił okrzyki uwielbienia, teraz pozostaje milczący i obojętny. Może powodem takiej obojętności był u jednych zawód, że Jezus nie obronił się przed zamachem, u innych było to może pełne ciekawości oczekiwanie na ostatecznie jeszcze zawsze możliwy cud, u wielu ta nienawiść do prawdziwej wielkości, która zawsze drzemie w nędznym ludzkim sercu. Zresztą ludzie mieli inne kłopoty […] Trzeba było myśleć o zakupach […] na nadchodzącą ucztę paschalną (D. Rops). Również uczniowie, którzy byli przy Jezusie w chwilach Jego radości i triumfu, w czasie próby zawiedli. Jezus musi się zgodzić, by obcy, zmuszony przez Rzymian, dźwigał Jego krzyż. Zamiast przyjaciół, zamiast Szymona Piotra, na którego tak liczył, krzyż dźwiga inny Szymon, obcy.
Św. Łukasz mówi jeszcze o spotkaniu Jezusa z kobietami jerozolimskimi. Według wschodniego zwyczaju, niektóre kobiety z bogatych rodzin łączyły się w grupy, przypominające nasze „bractwa miłosierdzia”, których celem było pocieszanie cierpiących, okazywanie współczucia i podawanie napojów znieczulających ból, głównie wody z octem.
Na płacz i współczucie kobiet Jezus odpowiada: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Tym upomnieniem Jezus nie odrzuca ofiarowanego Mu współczucia i życzliwości. Pragnie jedynie zachęcić kobiety (i nas), aby nie pozostawały na płaszczyźnie tego, co zewnętrzne, aby sięgały do całej wewnętrznej prawdy sumienia i szukały głębszego sensu tego, w czym uczestniczą.
Nie można się ślizgać po powierzchni zła, trzeba sięgać do jego korzenia, do przyczyn, do całej wewnętrznej prawdy sumienia. Właśnie to chce powiedzieć Jezus dźwigający krzyż, który zawsze wiedział, co jest w człowieku i zawsze wie, co jest w człowieku (Jan Paweł II). Jezus pragnie uświadomić kobietom, że Jego męka i śmierć jest tajemniczym sądem Boga nad grzechem całej ludzkości i grzechem poszczególnego człowieka. Jeżeli Jezus, „Zielone Drzewo”, tak cierpi z powodu grzechów człowieka, to jakie będzie cierpienie grzeszników, „suchego drzewa”, z powodu ich własnych grzechów?
Słowa Jezusa są wezwaniem do nawrócenia, pokuty. Jezus nie chce łatwego ani taniego współczucia, ale nawrócenia. Jezus ma dziś wiele „płaczek” i wielu „płaczków”, którzy towarzyszą Mu uczuciowo, ale mało ludzi nawróconych, którzy usuwają źródło męki i cierpienia; biorą krzyż i chcą na nim umrzeć wraz z Jezusem. Fałszywe łzy i tanie współczucie często przysłaniają prawdziwe problemy i faktyczne nieszczęście.
Towarzysząc Jezusowi w Jego bólu, pomyślmy:
- W jakiej grupie spotykanych na Drodze Krzyżowej ludzi odnajdę swoje miejsce?
- Co chciałbym powiedzieć Jezusowi na Drodze Krzyżowej?
- Jakie zdarzenia, sytuacje życiowe, przeżycia, doświadczenia nasuwają mi myśl o podobieństwie mojego życia do Drogi Krzyżowej Jezusa?
- Czy potrafię prosić? Czy też jestem zbyt pyszny, ambitny, próżny, aby to czynić?
- Czy jestem dla innych współczesnym „Cyrenejczykiem”?
- Jak rozumiem słowa Jezusa: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23)?
- Czy doświadczam, że męka Jezusa sądzi mój grzech osobisty i grzechy świata?
- Czy rozważanie męki Jezusa odsłania mi wielkość i głębię grzechów? Czy prowadzi do głębszego, radykalniejszego nawrócenia?