Żyjemy w czasach, w których zewsząd słychać głosy o dyskryminacji kobiet. Część pań, które nadały sobie prawo wypowiadania się w imieniu większości, zażarcie walczy o równe prawa płci pięknej.

Feministki domagają się równego udziału we władzy, równouprawnienia w kwestiach wynagrodzenia (co akurat jest sensowne), legalizacji aborcji. Co rusz krzyczą, że w polityce jest ich za mało, w pracy zarabiają mniej od tak samo wykwalifikowanych mężczyzn, na dodatek muszą pracować zawodowo i zajmować się domem jednocześnie. Z ich żali i lamentów wyłania się obraz biednych, uciemiężonych kobiet i niecnych, wykorzystujących je mężczyzn, co dla trzeźwo myślących ludzi jest absolutnie niedorzeczne.

To, że w rodzinach zazwyczaj rządy sprawują kobiety, jest oczywistą oczywistością. Mężczyźni często nie mają za wiele do powiedzenia. „Pan domu” to brzmi dumnie, ale przecież gołym okiem widać, że nieszczęśnik nosi ten tytuł przede wszystkim ze względu na liczne obowiązki, sytuacje kryzysowe, które musi rozwiązać, a nie przywileje, których jest niemal kompletnie pozbawiony. Media biją na alarm o przemocy w rodzinie sprowadzonej głównie do fizycznej agresji mężczyzn wobec kobiet. Tymczasem prawie przemilcza się problem przemocy psychicznej, której nierzadko ofiarami są właśnie panowie. Nie wspominając o jawnej niesprawiedliwości w praktyce sądowej przy sprawach rozwodowych dotyczących opieki nad dziećmi. Tajemnicą poliszynela jest, że zdecydowana większość orzeczeń jest na niekorzyść ojców.

Głowa rodziny czy parobek?

Określenie mężczyzny mianem głowy rodziny wynika raczej z przyzwyczajenia niż jego faktycznej roli. Czasy, kiedy miał on rzeczywiście sporo do powiedzenia, dawno minęły. Wraz z przenikaniem mechanizmów demokracji do różnych sfer życia, m.in. rodziny, pozycja mężczyzny była sukcesywnie marginalizowana. W nienajgorszym położeniu znaleźli się jeszcze panowie, którzy w rodzinnej hierarchii ważności oscylują gdzieś pomiędzy żoną a dziećmi. W tej sytuacji mają oni jeszcze jakiś wpływ na swoje życie. Gorzej, gdy mężczyzna jest w rodzinie traktowany jak parobek. Rzadko ktoś spyta go, jakie ma potrzeby, plany, czy chce sobotę spędzać w galerii handlowej czy na wycieczce rowerowej. Żona wydaje mu polecenie, a on je wykonuje. Jednocześnie od tego samego mężczyzny oczekuje się, że dobrze zarobi, będzie pomagał w domu, pracował w ogrodzie (jeśli go ma), robił zakupy, naprawiał usterki itd.

Męskie kobiety, zniewieściali mężczyźni?

Jednym z owoców przemian, które nastąpiły w społeczeństwach Europy Zachodniej, a także w Polsce, jest stopniowe zacieranie się podziałów na pierwiastek męski i kobiecy. Żyjemy w świecie, który zmierza do unifikacji. Co doskonale ilustrują poglądy feministek, które najchętniej zatarłyby wszystkie różnice między kobietą i mężczyzną. Często własne kompleksy próbują leczyć uszczęśliwianiem na siłę reszty kobiet, które raczej nie chcą być reprezentowane przez panie o tak radykalnych poglądach.

A przecież tylko ślepiec nie dostrzeże, że kobiety coraz śmielej wkraczają w sfery niegdyś zarezerwowane dla mężczyzn. Coraz więcej pań jest obecnych w polityce, biznesie i to nieraz na stanowiskach eksponowanych. Proces zacierania się granic między sferą męską i damską doskonale widać w sporcie. Kiedyś istniały dyscypliny typowo męskie, do których kobiety nie miały dostępu. Nie do pomyślenia było na przykład, żeby podnosiły ciężary, uprawiały zapasy czy krzyżowały rękawice bokserskie. Dziś jest to chleb powszedni, a wkrótce pewnie będą ścigać się w Formule 1.

Panowie zaś wkraczają na terytoria niegdyś zarezerwowane dla kobiet: zajmują się gotowaniem, sprzątaniem, opieką nad dziećmi (podobno są już męskie nianie), a nawet uczęszczają do kosmetyczek na zabiegi pielęgnujące zdrowie i urodę. Niestety kobiety, chyba trochę wbrew sobie, upodabniają się też fizycznie do mężczyzn. Świat mody, reklama lansują wzorzec kobiety, który zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do urody męskiej. Mass media próbują nam wmówić, że piękne w kobiecie są szczupłe uda, biodra bez grama tłuszczu. W codziennej garderobie kobiet dominują spodnie, na topie są krótkie włosy. Do tego dochodzi moda na ćwiczenia fizyczne, które czasami zamiast dodać kobiecie uroku robią z niej twór o sylwetce kulturysty. Kobiety coraz bardziej upodabniają się do mężczyzn, a mężczyźni niewieścieją.

Wielkie wymagania

Bacznie przyglądam się relacjom męsko-damskim w dzisiejszej rzeczywistości. W wielu domach obserwuję podobny, smutny obrazek: kobiety, które wciąż manifestują niezadowolenie z życia, rozczarowanie mężami. Często sprawiają wrażenie, jakby ktoś zmusił je do życia akurat z tym mężczyzną albo wciąż żyły tęsknotą za młodym, przystojnym brunetem, którego poznały kilkanaście lub kilkadziesiąt wiosen temu. Problem współczesnego mężczyzny polega na tym, że balon oczekiwań wobec niego jest nadmuchany do granic wytrzymałości. Często wymagania te są ze sobą w konflikcie. I tak panie żądają od ukochanego, aby był intelektualistą, ale takim, który pracuje fizycznie. Oczywiście powinien dobrze zarabiać, co wiąże się z długą nieobecnością w domu, a jednocześnie ma być w domu i pomagać żonie. Wskazane, by miał coś z romantyka, ale twardo stąpającego po ziemi… Nierealne wymagania niemal zawsze przynoszą podobny skutek – rozczarowanie i frustrację. Tymczasem biedny mężczyzna czuje się przytłoczony oczekiwaniami, którym nie jest w stanie sprostać.

Ma świadomość, że mimo starań, zabiegów, kobieta i tak jest z niego niezadowolona. To sprawia, że życie obojga zamienia się w udrękę.

Zagubiony ojciec i mąż

Jaka jest obecnie pozycja mężczyzny w polskiej rodzinie jako męża, ojca? Jego autorytet został mocno zachwiany, nie tylko przez przemiany społeczne, ale często jest podważany przez własną żonę. Paradoksem jest fakt, że często kobiety chcą, żeby ich mężczyzna był głową rodziny, umiał okiełznać niesforne dziecko, podjąć trudną decyzję, ale jednocześnie same przyczyniają się do tego, by miał on do powiedzenia co najwyżej tyle, ile dzieci. Wcale nie tak rzadko dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których rolę rodziców przejmują dzieci i one są centrum dowodzenia. Mężczyzna jest dziś przede wszystkim od zaspokajania potrzeb żony i dzieci. W zamian otrzymuje bardzo niewiele. Na dodatek w sytuacji konfliktu między rodzicami, dzieci zazwyczaj stają po stronie matki. Niezależnie od tego, po czyjej stronie faktycznie jest racja. To sprawia, że ojciec ma poczucie osamotnienia i niesprawiedliwości.

Dlaczego pozycja mężczyzn w rodzinie tak znacząco się obniżyła? Z pewnością przysłużyła się temu demokracja. To ona wprowadziła w rodzinne życie chaos. Mężczyzna jest więc zagubiony, nie bardzo wie, jak być ojcem.

 

Kiedyś ojciec był (zwłaszcza dla syna) kimś w rodzaju nauczyciela życia, przewodnikiem po świecie wartości. Miał uczyć, jak należy postępować, dawać przykład. Obecnie nie może być nauczycielem, bo w demokracji jego zdanie jest tak samo ważne jak głos jego pociech. Choć zrzucenie całej winy na zmiany społecznej mentalności byłoby grubym nieporozumieniem. Nie bez winy pozostają sami panowie: często bierni, wycofani, bez własnego zdania, o mentalności maminsynków. Nierzadko wręcz zadowoleni z faktu, że kobiety nimi rządzą, a oni nie muszą o niczym decydować.

Podobnie zagubiony czuje się mężczyzna jako mąż czy partner. Wciąż rosną wobec niego wymagania, nieustannie podsycane przez rozmaite poradniki i kolorową prasę kobiecą. Jak z przeciętnego Kowalskiego zrobić doskonałego faceta, kochanka, męża, ojca… Bo przecież Kowalski nie powinien być zwyczajny, ale koniecznie nadzwyczajny. Znamienne, że kobieta może miewać zmienne nastroje, pozwolić sobie na chwile słabości, nawet może się załamać. A mężczyzna? Broń Boże! Nie ma prawa do kryzysu. Ktoś musi przecież podtrzymywać kobietę na duchu, utrzymywać dom w porządku. Poza tym w przypadku konfliktów między małżonkami czy partnerami, to mężczyzna zazwyczaj obarczany jest winą za jego powstanie. Dziwnym trafem, to od niego oczekuje się, że zrobi pierwszy krok, przeprosi swoją wybrankę. To zdumiewające, jak rzadko kobiety otwarcie przyznają się, że to one są odpowiedzialne za kłótnie. W tym wypadku demokracja nie znajduje zastosowania.

Chyba najbezpieczniej współczesny mężczyzna czuje się w pracy. To jest jego miejsce, w którym się go docenia albo przynajmniej nie krytykuje. Praca jest jego oazą spokoju, w pracy często woli spędzać czas. To właśnie dlatego, a nie z wrodzonej pracowitości, często zostaje po godzinach.

Aż strach pomyśleć co stanie się z mężczyzną za kilkadziesiąt lat. A może w myśl poprawności politycznej w ogóle znikną z powszechnego użycia słowa „mężczyzna” i „kobieta”. Przemiany, które zachodzą w społeczeństwach europejskich i wpływają na kondycję współczesnego mężczyzny, nie dają powodów do optymizmu. Już nie w pełni męski, jeszcze nie całkiem zniewieściały. Próbuje być mężczyzną, ale nie do końca wie, co to dziś oznacza. Więc miota się między natłokiem wymagań i wyobrażeń, żeby być jak najlepszym ojcem, mężem, bratem, teściem itd. Wypruwa sobie żyły, żeby dogodzić żonie, dzieciom, a w nagrodę nieraz dostaje odtrącenie i samotność…