Narzekania dotyczące nie tylko lichej znajomości nawet najbardziej podstawowych prawd stanowiących treść nauczania Kościoła. Częściej można usłyszeć biadania na temat nikłych związków deklarowanej przez Polaków wiary z ich codzienną egzystencją. Nie da się już ukrywać faktu, że wiara, do której się przyznają, nie znajduje przełożenia na życie. Nie kształtuje go. Ma charakter wybiórczy, przyjmowana jest przez wielu z pozycji konsumenta, dobierającego sobie z „oferty” nauczania Kościoła tylko niektóre elementy. Przy czym zjawisko to obejmuje nie tylko ludzi mało zaangażowanych w życie Kościoła i podchodzących do depozytu wiary z pozycji określanych jako „liberalne”. Coraz częściej metodę tę stosują również ci, którzy uważają się za mocno związanych z katolicyzmem. Choć teoretycznie przyjmują całą doktrynę, w rzeczywistości wybierają sobie jedynie niektóre jej fragmenty i na nich skupiają uwagę, stawiają je w centrum, wykrzywiając przez to istotę wiary i zamieniając ją w ideologię.
Nie tylko z ust ludzi nieprzychylnych Kościołowi można usłyszeć diagnozy, że wiara dużej części katolików w Polsce jest płytka, powierzchowna, pozbawiona świadectwa. Nawet ze strony wysokich hierarchów padają przestrogi przed zamienianiem wiary wyłącznie w system moralnych nakazów i zakazów i ignorowaniem jej charakteru osobowego spotkania z Bogiem. Ci, którzy w ten sposób pojmują swoją wiarę, czują się w atmosferze ogromnych i bardzo szybkich przemian dokonujących się w naszym kraju (we wszystkich dziedzinach życia), zagrożeni i wykluczeni. Nie rozumieją, dlaczego świat wokół nich, a nawet niejednokrotnie ich najbliżsi, nie chcą przyjąć zasad i reguł bez rzeczywistego świadectwa transcendencji.
Problem jest szczególnie istotny na płaszczyźnie przekazu wiary następnemu pokoleniu, od którego zależeć będzie kształt Kościoła katolickiego na polskiej ziemi. W warunkach globalizacji, nadmiaru chaotycznych informacji, atrakcyjnych, lecz pustych albo szkodliwych przekazów i idei podanych według najnowszych zasad reklamy i marketingu, które zastąpiły dawną propagandę, młodzi są w stanie przyjąć jedynie przesłanie w postaci życia wiarą, jako odpowiedzi na spotkanie z Bogiem i realizację rzeczywistej z Nim więzi. Nie ma w nich gotowości na przyjęcie abstrakcyjnego systemu reguł, nakazów i zakazów, które odbierają jako nieuprawnioną ingerencję instytucji Kościoła i innych ludzi w ich życie, w ich prywatność.
Kościół katolicki w Polsce staje w Roku Wiary przed szansą dokonania niezbędnych przekształceń w wypełnianiu swej misji. Z jednej strony może poprawić jakość przesłania, które niesie. Trafia się wyjątkowa okazja, aby oczyścić je z rozmaitych elementów, które przesłaniają istotę – Ewangelię, Dobrą Nowinę o zbawieniu. To zabieg konieczny w sytuacji coraz szybszego przechodzenia młodych od wiary rytuału tradycji do wiary osobistego wyboru.
Z drugiej strony nie mniej ważna, jak jakość przesłania, jest również jakość samego przekazu. To do niej odnosi się wszak odmieniana przez wszystkie przypadki nowa ewangelizacja. Nie chodzi w niej przecież o zdobycie przeszkolenia w technicznym posługiwaniu się nowymi narzędziami komunikacji międzyludzkiej. Chodzi o powrót do przekazu wysokiej próby, pociągającego swoją prawdziwością, autentycznością, mocą nie marketingowych chwytów, ale niepodważalnego świadectwa. Profesjonalizm i umiejętność sięgania po nowe technologie są tylko elementem niezbędnym do tego, aby z tym znakomitym przekazem dotrzeć do ludzi bez uszczerbku, nie czyniąc mu szkody nieudolnością czy bylejakością „opakowania”.
Benedykt XVI w Liście apostolskim „Porta fidei”, ogłaszającym Rok Wiary stwierdził, że w tym czasie „każdy wierzący powinien ponownie odkryć treść wiary wyznawanej, celebrowanej, przeżywanej i przemodlonej, i zastanowić się nad samym aktem wiary”. W sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się Kościół katolicki w Polsce, wezwanie to brzmi szczególnie mobilizująco i na czasie. Warto w nim zwrócić uwagę na słowa „każdy wierzący”. Obejmują one zarówno najwyższych hierarchów, księży, jak i tych, którzy w tej chwili oddalają się od Kościoła, choć nadal jeszcze w sondażowych deklaracjach określają siebie jako wierzących katolików. I wszystkich pomiędzy nimi.